Od czasu do czasu wchodzę na oddziały i pytam: "Jak tam Różaniec?". Słyszę: "Dobrze, dobrze" - uśmiecha się ks. Krzysztof. W tym szpitalu odkryli lekarstwo doskonałe - regularną modlitwę różańcową.
Dla oddziału kardiologiii modlitwa różańcowa to realna pomoc pacjentom Maciej Rajfur /Foto Gość
- Jestem praktykująca katoliczką, wraz z rodziną, ale nigdy nie należałam do żadnej formalnej grupy czy wspólnoty modlitewnej. Po rozmowie z księdzem i z koleżankami podjęłam wyzwanie. Myślę, że wiele osób tej modlitwy potrzebuje, i ja również. Zauważyłam, że oddziałuje ona także na mnie - przyznaje pielęgniarka.
Kobieta na początku myślała, że odmawianie dziesiątki codziennie może być problematyczne, ale okazało się, że nie taki Różaniec straszny, jak go malują. - Uważam, że modlitwa to realna pomoc innym, ale także wsparcie duchowe dla naszej wymagającej pracy. Daje mi wytchnienie od trudnej codzienności - wyjaśnia K. Pohnke.
Małgorzata Czajkowska nie wahała się i od razu dołączyła do róży szpitalnej. Modli się od 8 grudnia. - Bardzo chciałam być częścią tej wspaniałej inicjatywy. Cieszę się, że akurat miałam dyżur, gdy ksiądz przyszedł z pomysłem. (śmiech) Modlitwa w ciągu dnia tworzy przerwę na wyciszenie, uspokojenie, przemyślenie, zwolnienie szybkiego szpitalnego tempa - przyznaje pielęgniarka.
Dodaje, że taka inicjatywa jest z pewnością potrzebna pracownikom szpitala. Wzajemne wsparcie duchowe okazuje się niezwykle ważne. - To nas zbliża do siebie, zbliża nas do pacjentów i jednoczy. Ułatwia wykonywanie codziennych obowiązków - mówi M. Czajkowska.
Magdalena z oddziału rehabilitacji modli się od 15 grudnia i już czuje pozytywne efekty. - Różaniec pomaga mi w zmianie mojego nastawienia do pracy. Mam więcej cierpliwości. Łapię też regularność w kontakcie z Panem Bogiem. Oczywiście czasem trzeba podjąć ten wysiłek, trudniej jest na wyjazdach, poza domem, ale warto - zachęca.
Pamięta, gdy na początku myślała, że zobowiązanie różańcowe będzie niczym kula u nogi. Ciężar i nic więcej. Wymysł księdza. Teraz widzi owoce tej modlitwy. - Trudno wszystko opisać, ale zauważam, że dzieją się dobre rzeczy. Nie przewidziałam, że odbędzie się to w tak krótkim czasie - oświadcza.
Kluczowym oddziałem w całej sprawie okazała się kardiologia. Jak mówią członkowie tamtejszej róży różańcowej, wszystko poszło od serca. - Nie mieliśmy żadnych oporów, by modlić się za siebie nawzajem i za pacjentów. Różaniec to miłość do drugiego człowieka. A my pracujemy z ludźmi szczególnie spragnionymi i oczekującymi tej miłości, czyli chorymi. Zawsze się o nich troszczymy, ale czasem potrzeba czegoś więcej. Wtedy zwracamy się do Boga. Od dawna modliliśmy się w intencji naszych pacjentów i mieliśmy ich w sercu, więc ta propozycja ks. Krzysztofa nas uradowała - stwierdza Iwona Stefańska, technik EKG.
Sama namówiła kilka osób do podjęcia różańcowego wyzwania. Jedną z nich jest Irena Burzyńska. - Przez modlitwę myślimy o sobie nawzajem, to nas buduje i mobilizuje. Człowiek bardzo szybko się przyzwyczaja do codziennego Różańca. On wchodzi w krew. To kwestia chęci - konstatuje.
Sławomir Kosiński, który pracuje z kolei przy USG, uważa, że wystarczy jedynie znaleźć trochę czasu. - Nie wiem do końca, dlaczego koleżanka mnie namówiła, ale chcę należeć do tej modlitewnej wspólnoty, bo czuję taką potrzebę serca. Wciągnąłem się. Codziennie dziesiątka to naprawdę żaden ciężar, a wielka łaska - ocenia technik USG.
- Pracujemy na oddziale bliskim sercu - uzupełnia Wiesława Knedler. Podkreśla aspekt wspólnotowy tej inicjatywy, który dodaje sił. - Każdego zachęcam do modlitwy, bo wsparcie duchowe jest potrzebne. Lekarze i pielęgniarki mają ograniczone możliwości, a Pan Bóg robi dużo więcej. Na pewno też potrafi wlać prawdziwą otuchę i pocieszenie w cierpieniu. Kiedyś nad umierającym pacjentem odmówiliśmy Koronkę do Miłosierdzia Bożego. Zdążył się wyspowiadać i przyjąć sakrament namaszczenia chorych - wspomina pielęgniarka. Podkreśla, że świadomość wspólnotowej modlitwy umacnia personel i mobilizuje do empatii wobec pacjentów i kolegów z pracy.