W Dolnośląskim Szpitalu Specjalistycznym im. T. Marciniaka poświęcone zostały krzyże, które na dniach zawisną w salach szpitalnych. To wola pacjentów, ale i personelu.
Uroczystość rozpoczęła się w piątek 16 marca Mszą świętą. W kaplicy szpitalnej modlili się zarówno pacjenci, jaki personel, ale także ludzie z zewnątrz jak np. wierni z parafii pw. Królowej Pokoju we Wrocławiu.
Homilię do zgromadzonych wygłosił ks. Michał Janusiewicz.
- Krzyż to znak miłości i zwycięstwa, nie znak nienawiści, czy porażki. Każdy z nas ze swoim grzechem może ranić siebie i innych. Nie potrafimy się jednak sami uzdrowić. Inicjatywa miłości pochodzi bowiem od samego Boga. On uzdrawia, on przemienia śmierć w pełnię życia - mówił kapłan.
Podkreślił, że Bóg poprzez śmierć swojego Syna na krzyżu zapłacił za nasze zbawienie najwyższą cenę.
- W Eucharystii spełnia się obietnica Pana: „Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki”. Przed dwoma dniami umarł nagle mój proboszcz. I mogę na tę sytuację spojrzeć czysto po ludzku. Być roztrzęsionym, trwać w zwątpieniu albo popatrzeć na krzyż, który jest Bożym zwycięstwem - stwierdził wikariusz z parafii Ducha Świętego we Wrocławiu.
Zaznaczył, że Jezus umarł za każdego z nas. Gdyby był egoistą, zszedłby z krzyża.
- W Księdze Izajasza słyszymy: „W Jego ranach jest nasze zdrowie”. I to duchowe, i psychiczne, i fizyczne. Oddaj z wiarą swoje problemy, swoje słabości i grzechy. Pan Bóg je przemieni, bo na krzyżu dokonuje się przemiana porażki w zwycięstwo. Nie ma inne źródła miłosierdzia. Czy przyjmujesz to uzdrowienie? - pytał kaznodzieja.
Pod koniec Mszy świętej ks. Janusiewicz poświęcił 100 krzyży, które w ciągu kilku dni zawisną na ścianach sal szpitalnych.
Później każdy uczestnik uroczystości wziął jeden krzyż do ręki i w nabożeństwie Drogi Krzyżowej przeszedł z nim korytarzami dwóch szpitalnych oddziałów: neurochirurgii i kardiologii.
Drogę Krzyżową z rozważaniami mówiącymi o słudze Bożej Hannie Chrzanowskiej poprowadził ks. Krzysztof Jankowski, kapelan wrocławskiego szpitala im. Marciniaka.
Wytłumaczył on także, skąd inicjatywa powieszenia krzyży w salach, gdzie leżą pacjenci.
- W tym szpitalu leżała śp. Renata Chodorowska. Kiedy leczyła się tutaj, jej wielkim pragnieniem i marzeniem były krzyże w salach szpitalnych. W bardzo zaawansowanym stadium choroby pod koniec października 2017 roku napisała do mnie krótki list. Nie mogła już wtedy mówić, tylko pisać - opowiadał ks. K. Jankowski.
Renata Chodorowska przekazała za życia ofiarę za zakup krzyży i modliła się żarliwie, by w szpitalu można było je powiesić. Prosiła także księdza kapelana o podjęcie tej inicjatywy. Dzisiaj, już niestety po jej śmierci, został zrobiony pierwszy bardzo ważny krok. Kupiono i poświęcono krzyże.
Leżąc na reanimacji bardzo cierpiałam, ale to cierpienie pogłębiło się jeszcze bardziej, bo nie było wizerunku Chrystusa. Wtedy zdałam sobie sprawę, jak wielką otuchą jest widzieć Chrystusa ukrzyżowanego i cierpiącego. On jest przy nas i my jesteśmy bliżej Niego. Każdy jest mniej lub bardziej wyciszony, a widząc Chrystusa może się zatrzymać i zobaczyć sens cierpienia. Ważne, by każdy miał możliwość zatrzymać wzrok na krzyżu.
- Konsekwencją jej wiary jest dzisiejsze wydarzenie. Te krzyże zostaną nie tylko dzisiaj poświęcone i wyruszą w Drodze Krzyżowej po szpitalu. Kilku młodych ludzi weźmie ze sobą po jednym krzyżu na Ekstremalną Drogę Krzyżową, by łączyć się z cierpieniami, do których dochodzi tutaj w szpitalu - tłumaczył ks. Krzyssztof Jankowski.
- Nie zdążyliśmy zrobić specjalnych krzyży na Ekstremalną Drogę Krzyżową, więc pomyśleliśmy, że możemy wykonać taki gest i przejść ze szpitalnymi krzyżami tę trudną trasę. Chcemy przyczynić się do tego wspaniałego dzieła, ale także pokazać, że pamiętamy w modlitwie o wszystkich osobach chorych i cierpiących, które nie mogą iść, a których intencje będziemy nieśli w sercu - wyjaśniła 20-letnia Karolina Marcinek