- Jesteście szaleni, skoro tu przyszliście - mówił o. Marcin Jeleń OP do uczestników dominikańskiej EDK, zauważając, że szaleństwo może być piękne, ale i niebezpieczne. - Nadajemy mu dziś kierunek Drogi Krzyżowej.
– To nie cierpienie jest w niej najważniejsze. W Drodze Krzyżowej było więcej miłości niż cierpienia. Nie musimy bać się żadnej drogi, nawet krzyżowej. Bóg zalewa ją swoją miłością. Historia każdego z nas jest historią miłości. Droga Krzyżowa to opowieść o miłości Trójcy Świętej – przekonywał dominikanin, który przewodniczył Mszy św. rozpoczynającej Ekstremalną Drogę Krzyżową.
Jej uczestnicy tym razem odkrywają tajemnicę Bożej miłości pośród zimna i śnieżycy. Wśród śmiałków znaleźli się bracia z okolic Strzelina. – Uczestniczyłem 2 lata temu w EDK bielawskiej, do Barda, która prowadzi przez góry – wspomina Wojtek. Tym razem modli się w intencji dobrego przeżycia niedawno rozpoczętego narzeczeństwa. Jego brat Tomek też nosi w sercu swoje intencje. – Dawno już postanowiliśmy, że idziemy niezależnie od tego, jaka będzie pogoda. Właściwie to cieszymy się, że jest trudno. W końcu ma być ekstremalnie – twierdzą.
Łukasz, który wybrał się w drogę z kolegą Jackiem, ma na swoim wielkim krzyżu wypisane kolejne lata, w których brał udział w EDK. Pierwszy raz było to w 2013 roku. Tam, gdzie dany rok wzięty jest w nawias, oznacza to, że trzeba było przerwać wędrówkę przed osiągnięciem celu. – To nie wyścigi, nie o to chodzi, żeby coś „zaliczyć”. Czasem, jak z K2, trzeba się wycofać – mówi. – Idę w intencji pewnego kolegi – za jego rodzinę, dziecko, które ma mu się urodzić; modlę się, by odkrył świat wiary. Ufam, że pomału zbliża się do tego. Czasem trzeba czasu – mnie też nie od razu „zapaliło się światło”, musiałem stopniowo „wychodzić z podziemia”.
– To już moja trzecia EDK. Jak się żyje ekstremalnie, z Panem Bogiem, to się człowiek decyduje na ekstremalne drogi – mówi Mariusz Krawczyk ze Stowarzyszenia „Walka Duchowa”. – Niosę wiele intencji powierzonych mi przez różne osoby, na przykład ze wspólnoty Podwyższenia Krzyża w Smolcu czy z karmelitańskich wspólnot – z „Solniczki”, ze Stowarzyszenia Walki Duchowej. Nigdy w życiu nie przeszedłem dotąd 62 km. Byłbym niemądry, gdybym powiedział, że się nie boję. Ale ufam Panu Bogu. Liczę na to, że dotrę do celu
Tegoroczne trasy EDK prowadzące z dominikańskiego kościoła na szczyt Ślęży znacząco się nie zmieniły – pomarańczowa, zielona, brązowa i niebieska liczyły odpowiednio 51, 53, 62 i 75 km. – Jedną z nich musieliśmy tylko nieznacznie zmodyfikować z powodu wybudowania na dotychczasowym szlaku fabryki – tłumaczył tuż przed Mszą św. Szymon Frydrych z grona osób przygotowujących ten rejon EDK. – W sumie zapisało się tym razem 466 osób – po 200 na krótsze trasy; na najdłuższą kilkanaście osób. Podejrzewam, że ostatecznie w drogę wyruszy nieco mniej ze względu na trudne warunki pogodowe. Jest coraz więcej opcji EDK do wyboru i to bardzo dobrze.
Szymon Frydrych dodaje, że ponad połowa zgłoszonych osób zdecydowała się na wędrówkę dzięki „poczcie pantoflowej” – zostali przez kogoś zachęceni. Dominują ludzie w wieku 20-40 lat, nie brak jednak osób powyżej 60. roku życia, a także niepełnoletnich (choć ci muszą spełnić określone warunki). – Niektórzy uczestnicy EDK podali, że nie byli u spowiedzi kilka, kilkanaście lat; że chcą coś zmienić w swoim życiu. Może na trasie mają zamiar pewne sprawy przemyśleć, odbyć rachunek sumienia? – mówi. – EDK to jest po prostu „droga pięknego życia”.
"Bo życie samo się nie zrobi" – przypominają wędrowcy hasło tegorocznej drogi.
*
Jak poinformował po zakończeniu EDK Szymon Frydrych, ostatecznie na szlak wyruszyło 312 osób. Do godziny 12.00, kiedy notowane były "wejścia", dotarło do celu prawie 160 osób. - Warunki były trudne zwłaszcza na otwartych przestrzeniach, gdzie hulał wiatr. Spora ilość śniegu sprawiała, że łatwo było pobłądzić - zasypane były niektóre punkty orientacyjne (np. oznakowanie szlaku). Staraliśmy się w takich miejscach umieszczać "odblaski", choć to tylko częściowo pomagało. Mieliśmy jedną interwencję ze strony służb medycznych, co - jak na warunki - jest sporym sukcesem. Uczestnicy jednej z tras (zielona) mogli liczyć na spontaniczną pomoc pewnego spod Sobótki. Oferował każdemu ciepłą herbatę i cukierka.