W Głębowicach spotkali się uczestnicy EDK z Góry, Milicza i Lubiąża. - Nie widziałem na poprzednich Ekstremalnych Drogach Krzyżowych tylu ludzi tak szczęśliwych z osiągnięcia celu, jak w tym roku - mówi ks. Łukasz Romańczuk.
– Co ciekawe, choć w drogę wyruszyło nieco mniej osób niż się zadeklarowało (co wynikało pewnie z obaw przed warunkami pogodowymi), to procentowo doszło ich do Głębowic dużo więcej. Myślę, że to była kwestia motywacji. Ponadto, kiedy w tamtym roku była ładna pogoda, ludzie się rozsiadali, robili dłuższe postoje. Teraz nie dało rady się zatrzymywać. Szli, szli i… doszli – dodaje.
Z Góry wyruszyło 127 pielgrzymów (160 było zgłoszonych), z Milicza prawie 40 osób, z Lubiąża ok. 80.
– Mówili, że są bardzo zadowoleni z pogody – bo w końcu jest naprawdę ekstremalnie. Pewien pan wspominał, że pierwszego roku w Głębowicach witało pielgrzymów słońce, rok temu było mroźno, a tym razem leżał śnieg. Podejrzewa, że za rok będzie deszcz padał – mówi ks. Ł. Romańczuk. – Ludzie na pogodę nie zwracali uwagi, ale na pewno sporym utrudnieniem były zaspy. Pewien problem pojawił się na dwóch nowo utworzonych, przecinających się trasach, 40- i 55-kilometrowej. Część osób pogubiła się. Śnieg sprawił, że nie było widać, gdzie jest pole, a gdzie droga. Niektórzy godzinę szukali trasy. Inni podążyli po ich śladach i też źle poszli... Ale szczęśliwie odnaleźli się i są zadowoleni. Mówią, że w przyszłym roku można im dłuższą trasę wytyczyć, bo już więcej przeszli.
Mieszkańcy Głębowic jak zwykle okazali się bardzo gościnni. Proboszcz głębowickiej parafii, ks. Jarosław Olejnik, również szedł w EDK z Góry, wracając do swojej miejscowości. Do celu szczęśliwie dotarł. – W przyszłym roku planujemy w naszym rejonie jeszcze większą ilość tras – zapewnia ks. Łukasz Romańczuk.