I w tym roku nie zabrakło chętnych na 102-kilometrową Ekstremalną Drogę Krzyżową. Uczestnicy, aby pokonać całą trasę, potrzebują doby.
Surwiwalowi pielgrzymi wyruszyli z Kościoła Uniwersyteckiego w piątek 23 marca po Mszy św. wieczornej. To koniec i początek tzw. trasy niebieskiej liczącej ok. 102 kilometrów pod wezwaniem NMP Wspomożycielki Wrocławia. Dlaczego warto podejmować takie wyzwanie?
- Samo wyzwanie jest sensem. Zaczęliśmy ten wieczór tak naprawdę od XV stacji Drogi Krzyżowej, czyli Eucharystii. I każdy z nas wie, po co idzie, ma jakąś intencję. Pewne intencje wzbudzają się w drodze - mówi Marcin Bubel.
Mężczyzna przeszedł rok temu tę ponad stukilometrową EDK. Zajęło mu to całą dobę.
- To jest jak pielgrzymka. Nie tylko my sami idziemy. Idzie z nami Bóg, który nas popycha, ciągnie, mobilizuje. Nie trzeba mieć jakiejś szczególnej kondycji fizycznej. Choć oczywiście, im jest ona lepsza, tym bardziej pomaga. Przede wszystkim pomaga jednak sam Pan Bóg - tłumaczy pielgrzym.
Jak wspomina, przed rokiem doskwierała mu niska temperatura. Im było chłodniej, tym trudniej. Same pokonane kilometry niekoniecznie dawały się we znaki.
- Te 101 kilometrów to nie tak wcale dużo. Mogłoby być więcej (śmiech) - żartuje M. Bubel.
Łącznie przeszedł już trzy Ekstremalne Drogi Krzyżowe. Dlaczego warto tego spróbować?
- Jesteś sam na sam z Panem Bogiem i masz czas, tak jak nigdy trakcie całego życia, by z Nim porozmawiać i wyprosić bardzo wiele. Myślę, że On nie odmówi, bo On się za nas poświęcił i widzi, że my też próbujemy poświęcić kawałek siebie dla Niego - podsumowuje mężczyzna.
Piotrek i Balbina tydzień temu przeszli 53 kilometry w dominikańskiej EDK. Jak oboje zgodnie stwierdzają, było im mało.
- Nigdy nie szliśmy takiej długiej trasy. Obawa, że nie dojdziemy, na pewno gdzieś z tyłu głowy się pojawia, ale nie paraliżuje. To nie miałoby sensu - mówi Piotr.
Jak wspomina EDK przed tygodniem? - Było dużo czasu na rozmyślania i rozważania. Potem zacząłem być na wszystko zły przez to zmęczenie. Trudy spowodowały, że zaczęło się we mnie dziać. A po VII stacji głowa mi się po prostu wyłączyła - opowiada Piotr.
- Jeśli chodzi o formę fizyczną to... my tak trochę biegamy na co dzień. (śmiech) 53-kilometrowa Droga Krzyżowa miała być przygotowaniem do tej 102-kilometrowej - dodaje Balbina.