A może by tak stworzyć "punkt ewangelizacyjny", z "ofertą religijną" i czymś więcej - okazją do rozmowy, usłyszenia świadectwa o spotkaniu z Bogiem? Odsłońmy bardziej przed turystami prawdziwe skarby Kościoła.
Jedni przychodzą do tej części Wrocławia z myślą o niepowtarzalnym klimacie starych świątyń rozświetlonych wieczorami jak pałace z bajki, dźwiękach fletu i latarniach zapalanych o zmierzchu przez prawdziwego latarnika, inni docierają tu „z rozpędu”, odstawszy swoje w kolejce po lody na pl. Bema albo po drodze do Ogrodu Botanicznego – gdzie wieże ostrowskich kościołów wyrastają z gąszczu rododendronów, a dźwięk dzwonów miesza się z szumem fontann i śpiewem ptaków. Tłumy wycieczek wysłuchują opowieści o łysych aniołkach na pomniku św. Jana Nepomucena i – podawanej przez przewodników w niezliczonych odmianach – historii biskupio-książęcego sporu oraz pojednania, które zaowocowało wzniesieniem tuż obok podwójnej świątyni. Czasem ktoś zerknie ma krasnala Drukarza – małego sąsiada Świętego, a może i spojrzy na tablice poświęcone ks. Aleksandrowi Zienkiewiczowi, bł. Edmundowi Bojanowskiemu, Mikołajowi Kopernikowi.
Przez mostek, na którym – mocno już pordzewiałe – kłódki pamiętają historie niezliczonych zakochanych, zmierzają ku wieżom katedry pasażerowie statków i stateczków cumujących przy Bulwarze Piotra Włostowica. Bulwar – niemal „ostrowskie molo” albo „wrocławskie Krupówki” (nie brak tu smażonych oscypków!) – kusi wizją wylegiwania się na zielonej trawie, pobliski zielony „labirynt” obok kościoła św. Marcina przyciąga biegające dzieci. Dom sióstr Notre Dame, z reliktami zamku pamiętającego św. Jadwigę, zaprasza do tajemniczych podziemi. I tu i za wielkimi mrocznymi bramami ostrowskich kamienic kryją się zalane słońcem ogrody, z ławeczkami pośród róż czy szpalerów bukszpanów.
Na spacerowiczów czeka jeszcze Brama Kluskowa z własną legendą, gigantyczny platan przy seminarium i kolumnie Chrystusa Króla, księgarnia, kafejki, okolicznościowe magnesy na lodówkę, oferta sympatycznej portrecistki i możliwość ucięcia pogawędki z pewnym bębniarzem.
Większość dociera i do katedry. Z myślą o pięknym widoku z wysokiej wieży, ciekawostkach opowiadanych przez przewodników (wciąż budzi uśmiech Stalin na witrażu), arcydziełach sztuki w barokowych kaplicach, klimacie starych krypt i mrocznych zakamarków.
A co z najważniejszym obliczem Ostrowa Tumskiego? Eucharystia, otwarte konfesjonały, modlitewne spotkania „Pod Czwórką” czy u św. Idziego. Możliwość serdecznego trwania twarzą twarz przed Panem ukrytym w potężnej monstrancji w katedralnej kaplicy. Twarzą w twarz – nawet jeśli nie do końca w ciszy. Pamięć o długim szeregu pasterzy, świętych, o morzu łaski płynącej tu przez wieki… O tym, że gdzieś w podziemiach kryją się relikty pierwszej świątyni na Ostrowie, pamiątki czasów, gdy przed setkami lat – może w jakiejś łodzi, na falach płynącej obok Odry, z kupcem z dalekich krajów, misjonarzem czy wędrowcem – po raz pierwszy dotarła tu Ewangelia. Dotarła, a ktoś odpowiedział wiarą. I dzięki temu kolejne kościoły i klasztory na Ostrowie, powstające zabytki, pomniki, i morze ciekawostek, którymi mogą przyciągać uwagę przewodnicy, i odpowiednia sceneria dla muzykantów, artystów i spacerowiczów, i ten „klimat”, w którym nawet lody lepiej smakują.
Czy cała ta barwna otoczka to przeszkoda czy zaproszenie – do wejścia w głąb? Może być i tak i tak. Wiele w niej autentycznego piękna i uroku. Chyba warto jednak – choć odrobinę – powiększyć strefy ciszy w świątyniach Ostrowa. Ułatwić zatrzymanie się na chwilę modlitwy. A może ze spotkaniami modlitewnymi da się czasem wyjść na zewnątrz, między tłum ciekawskich Japończyków i zakochanych par? Stworzyć punkt informacyjny (a może raczej ewangelizacyjny?) dotyczący wrocławskiej „oferty religijnej” i nie tylko, stwarzający możliwość rozmowy o czymś więcej niż zabytki i koncerty? Jak jeszcze wyraźniej pokazać skarby Ostrowa – większe niż bezcenne dzieła sztuki i romantyczne zaułki?