Przed III Archidiecezjalną Pielgrzymką Ludzi Pracy do Henrykowa zastanawiamy się: Jak znaleźć równowagę między pracą, odpoczynkiem, modlitwą? Jak spleść ze sobą świat wiary i codziennych obowiązków? Dziś refleksja Krzysztofa Mikosa.
Pielgrzymka odbędzie się 20 maja – w uroczystość Zesłania Ducha Świętego.
Jej centralnym punktem będzie Msza św., której o 12.00 będzie przewodniczył w Henrykowie abp Józef Kupny. O 13.30 zaplanowano posiłek dla uczestników pielgrzymki, o 15.00 koncert zespołu „Skaldowie”, o 16.30 podsumowanie i zakończenie spotkania.
*
Jak znaleźć równowagę między pracą, odpoczynkiem, modlitwą, jak harmonijnie spleść ze sobą świat wiary i codziennych obowiązków? Jak przeżywać niedzielę – dzień wolny od pracy?
Krzysztof Mikos
Mąż Jolanty, ojciec pięciorga dzieci, członek Domowego Kościoła Ruchu Światło-Życie, nadzwyczajny szafarz Komunii św. w parafii NMP Bolesnej we Wrocławiu-Strachocinie, przedsiębiorca.
Krzysztof Mikos Agata Combik /Foto Gość
Moja praca nie wiąże się wprost ze służbą ludziom – tak jak praca pielęgniarki, lekarza, staram się jednak takie elementy służby w niej znajdować. Mam nadzieję, że to co robię zawodowo jest dobre i ułatwia komuś życie. Wraz z żoną tak, jak potrafimy wprowadzamy Ewangelię w życie, także w rzeczywistość naszej pracy, nawet jeśli nie głosimy jej tam wprost. Codzienne sytuacje stwarzają też okazję do świadectwa wiary. Przykładowo, oboje z żoną pościmy w piątki nic nie jedząc, ograniczając się do spożywania napojów. Ludzie pytają dlaczego – jest wówczas okazja, by wyjaśnić swoją motywację. Podobnie z członkostwem w Krucjacie Wyzwolenia Człowieka.
Coraz bardziej mam świadomość, że w pracy – choć oczywiście trzeba się w nią angażować – nie muszę robić „wszystkiego”. Ja mam pracować, ale owoce tego wysiłku są Bożym darem. Jestem przekonany, że jeśli oddaję Bogu dużo czasu na sprawy związane z ewangelizacją, to On obdarza mnie także w dziedzinie zawodowej: spokojem w pracy, błogosławieństwem nad projektami, które realizuję.
Paradoksalnie, jak zauważa moja żona, im więcej ma się obowiązków, tym łatwiej „ogarnąć” więcej spraw – bo wiemy, że nie możemy odkładać niczego na później. Musimy być „zwarci”, poukładani i zorganizowani.
Żelaznym punktem w naszym planie dnia jest poranny Namiot Spotkania. Codziennie o 5.30, po wstaniu, przed pracą, „rozbijamy” z żoną ten Namiot, spędzając (każde z nas indywidualnie) 15-30 minut ze Słowem Bożym. Ono „ustawia” całą naszą aktywność w ciągu dnia. Staramy się uczestniczyć w tygodniu w wieczornej Mszy św. Stałym modlitewnym punktem jest wieczorna Adoracja Najświętszego Sakramentu w poniedziałki i środy. Do tego oczywiście dochodzą spotkania Domowego Kościoła, różne inicjatywy w parafii.
Doświadczam potęgi modlitwy różańcowej, którą wplatam w moją codzienność. Jeśli jadę na spotkanie z klientem – a dużo jeżdżę – wykorzystuję każdą chwilę na modlitwę. Będąc w trasie, pamiętam o tym, by o 12.00 odmówić Anioł Pański, o 15.00 Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Takie modlitewne punkty porządkują życie.
Olbrzymim wsparciem jest dla nas wspólnota. Cokolwiek byśmy robili, w parafii, w Ruchu, sami nie dalibyśmy rady. Angażujemy się w różne akcje wspólnie, jako małżeństwo, często udaje się włączyć w te działania także dzieci. Bywa trudno, ale dając innym, sami wiele zyskujemy. Formacja Domowego Kościoła przygotowuje nas do diakonii – służby. Gdybyśmy przeszli tę formację i nie służyli innym, to coś byłoby nie tak.
Dniem zupełnie wolnym od pracy zawodowej (a także oczywiście od zakupów) jest niedziela. Wolnym od pracy – choć dla nas często wypełnionym częściowo obowiązkami wspólnotowymi. Niedzielę rozpoczyna Eucharystia. To dzień, kiedy pytamy dzieci, co chciałyby robić. Zimą często wybierają planszówki, latem idziemy na spacer, spotykamy się z rodziną, znajomymi. Nasz czas wolny w czasie wakacji także wpleciony jest w służbę innym. Prowadzimy rekolekcje – z których oczywiście też sami korzystamy. Praca, służba, modlitwa, odpoczynek – to wszystko jakoś splata się ze sobą.
Zobacz także TUTAJ