…myślę sobie: "Tak działa Duch Święty".
Przed nami uroczystość Zesłania Ducha Świętego. Coraz więcej parafii, wspólnot czy grup modlitewnych w wigilię tego święta organizuje czuwania, modlitwy, uwielbienia.
Podobnie jak Orszaki Trzech Króli czy Bale Wszystkich Świętych (Holy Wins) czuwania przez Zesłaniem Ducha Świętego coraz mocniej zakorzeniają się w polskiej pobożności. Widać tendencję rosnącą, większą popularność i, co ważniejsze, świadomość wśród wiernych, po co takie inicjatywy.
Może to trochę laickie określenie, ale jednak nie da się ukryć, że Duch jest w modzie! I dobrze. Oby tylko nie przeminął w naszych sercach tak szybko, jak ziemskie trendy.
Ostatnio, przeglądając archiwalne i współczesne zdjęcia wrocławskiej archikatedry, zrozumiałem, jak działa Duch i jak mocno tego doświadczam na co dzień.
Nie trzeba być wielkim filozofem, żeby wiedzieć, że życie ludzkie to sinusoida wzlotów i upadków, lepszych i gorszych dni pod różnymi względami, okresów urodzaju i suszy.
Wielu z nas codziennie odmawia pacierz, co niedzielę chodzimy do kościoła, co miesiąc do spowiedzi (podręcznikowe podejście), ale jednak czasem coś się sypie, burzy, wylatuje w powietrze jak w… katedrze wrocławskiej.
Nie chcę tu przytaczać dokładnej historii tego pięknego kościoła. Kto ciekawy, łatwo ją odszuka. Przeglądając rysunki, ryciny, widokówki, a potem zdjęcia z różnych okresów, widzi się wyraźnie, jak się ta majestatyczna budowla zmieniała.
Pierwsza katedrę wzniesiono na wrocławskim Ostrowie Tumskim wraz w powstaniem biskupstwa wrocławskiego około 1000 roku. Nie przetrwała długo, ponieważ uległa zniszczeniu w czasie reakcji pogańskiej i najazdu czeskiego księcia Brzetysława I. Później zbudowaną drugą, trzecią i czwartą, które konsekwentnie modernizowano.
I jak to w życiu, zdarzały się okresy pozytywne, kiedy budowla piękniała i zyskiwała na majestacie (nowe elementy, rozbudowa, większe rozmiary), ale przychodziły również załamania oraz momenty klęski - wtedy świątynię trawiły pożary (czyli upadki nie zawsze z naszej winy) lub niszczono ją z powodu konfliktów zbrojnych (świadome grzechy).
Ale za każdym razem odbudowywano ją, czasem skromniej, innym razem - przywracając dawny blask lub nawet nadając jej jeszcze większą wartość estetyczną i architektoniczną.
Najtrudniejszym momentem (nawiązując do ludzkiego życia można by go nazwać załamaniem lub po prostu sięgnięciem dna), był rok 1945. Wtedy podczas oblężenia przez Armię Czerwoną twierdzy Wrocław (jednej z ostatnich bitew II wojny światowej - Festung Breslau) uległo zniszczeniu aż 70 proc. katedry.
Czy w naszym życiu nie ma momentów, kiedy wydaje nam się, że 70 procent tego, co mamy, bezpowrotnie utraciliśmy? Ba! Czasem nawet uważamy, że straciliśmy wszystko, że już się tego nie da odbudować, a co dopiero wrócić do stanu z wcześniejszych pięknych okresów.
I tu właśnie działa Duch. Przychodzi, by ożywić naszą wiarę. Odbudować katedrę naszej duszy. Przywrócić jej blask dziecka Bożego. Nadać nam Moc.
Ożywić naszą relację z Ojcem i Synem, byśmy mogli zachwycać nią innych, tak jak dziś katedra wrocławska zachwyca wielu. Mimo że tyle przeszła, że jest kontynuacją, czwartą katedrą od początków diecezji, nadal dumnie stoi i pełni rolę matki dolnośląskich kościołów.
Dlatego Duch Święty jest nam niezwykle potrzebny. W swojej grzeszności czasem burzymy to, co Bóg wzniósł w naszych sercach. Innym razem przez życiową nieuwagę doprowadzamy do pożarów. Z powodu konfliktów z innymi doprowadzamy do okrutnego oblężenia, które wyniszcza nasze boskie mury.
A co robi Duch Święty? Za każdym razem, kiedy tylko tego chcemy i otworzymy się na Jego działanie, odbudowuje cegła po cegle Boży przybytek w nas. Mało tego. Może stworzyć jeszcze piękniejszą relację z Bogiem, niż mieliśmy wcześniej. Wzbogaconą o nowe niepowtarzalne detale, wykwintne zdobienia oraz trwalsze rozwiązania konstrukcyjne.
Tak, byśmy mogli swoją wiarą zachwycać, a w konsekwencji zarażać innych.
A teraz... zdjęcia!