My dziś nie tyle ustanawiamy w tym miejscu sanktuarium maryjne, ile potwierdzamy, że przybywający tu pielgrzymi ustanowili je swoją wiarą, modlitwą, świadectwami o łaskach, które przed wizerunkiem Matki Bożej wyprosili - mówił w Sulistrowiczkach abp Józef Kupny.
Metropolita wrocławski gościł w niewielkich Sulistrowiczkach pod Ślężą, by oficjalnie zainaugurować w malowniczej kapliczce sanktuarium NMP Matki Dobrej Rady. Był to także dzień pielgrzymki małżeństw i coroczne spotkanie rodzin.
- Czytając w Biblii o spotkaniach człowieka z Bogiem, a szczególnie zatrzymując się na tych fragmentach, w których Bóg składa jakąś obietnicę, możemy zauważyć, że w ludziach natychmiast pojawia się pokusa, by wykrzyczeć: "To niemożliwe" - stwierdził na początku abp Józef Kupny.
I przytoczył kilka przykładów:
Co czuł Abraham, kiedy w wieku 75 lat i mając niepłodną żonę, usłyszał, że stanie się ojcem potomstwa tak licznego, jak piasek na brzegu morza? Kto z nas - będąc w jego sytuacji - uwierzyłby takim słowom?
Co czuł św. Piotr - doświadczony rybak, kiedy usłyszał wezwanie, by przyjść do Pana Jezusa po wodzie, a wcześniej, żeby w środku dnia zarzucać sieci na połów? Wszyscy oni mogli odpowiedzieć: "To wbrew logice".
A co myśleli słudzy w Kanie Galilejskiej, o których słyszeliśmy w dzisiejszej Ewangelii, kiedy - wiedząc, że brakuje wina - słyszą polecenie, żeby przynieść 600 litrów wody i jeszcze mają zanieść ją staroście weselnemu do spróbowania? To wbrew ludzkiemu doświadczeniu.
- Można powiedzieć, że w Kanie Galilejskiej Maryja była już w o tyle lepszej sytuacji, że miała za sobą takie wydarzenie, w którym przekonała się, że dla Boga nie ma nic niemożliwego. Św. Hieronim, tłumacząc to zdanie na łacinę, napisał: "dla Boga żadne słowo nie będzie niemożliwe". To wprawdzie niewielka różnica, ale wiele mówi. Hieronim czuł, że aniołowi nie chodziło o to, żeby przekonać nas, że Bóg jest w stanie uczynić wszystko, ale raczej o to, że każde Jego Słowo, każda obietnica, choćby po ludzku wydawała się się kompletnie nierealna (jak poczęcie dziecka przez dziewicę), może zostać spełnione - nauczał metropolita wrocławski.
Podkreślił, że Bóg nie rzuca słów na wiatr. On wypowiada słowo i pozostaje mu wierny. Zapewne dlatego w Kanie Galilejskiej Maryja wypowiedziała z takim przekonaniem: "Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie".
- Widać w tej wypowiedzi całkowite zawierzenie i przekonanie, że Jezus wie, co robi, nawet jeśli nam wydaje się to sprzeczne z ludzką wiedzą czy doświadczeniem. Matka Boża w tej scenie występuje z jednej strony jako nauczycielka, ale także jako świadek Bożej mocy. Ona przekonała się na sobie, że Bóg jest wierny słowu, które wypowiada. Warto to podkreślić dziś w tym miejscu, w jej Jej sanktuarium, czcząc Maryję jako Matkę Dobrej Rady - mówił pasterz Kościoła
Zaznaczył, że od kilkuset lat ludzie byli przekonani, że mogą prosić Maryję o orędownictwo, zwłaszcza wtedy, gdy stają na życiowych rozdrożach, gdy muszą podjąć ważne decyzje. Żyjący w XII w. św. Bernard z Clairvaux mówił: "W wątpliwościach myśl o Maryi, wzywaj Maryi! Jeżeli bowiem o Niej myślisz, nigdy nie zejdziesz na manowce".
- Czcząc Maryję pod tym wezwaniem, uznajemy nie tyle Jej własną mądrość i ludzkie doświadczenie, ile otwartość na Ducha Świętego i dary, którymi Bóg Ją obdarzył, pozwalając doświadczyć, że dla Niego nie ma nic niemożliwego - oświadczył abp Józef Kupny.
Jak dodał, o takiej wierze mówi nam wystrój kościoła w Sulistrowiczkach. Wprawdzie nasz wzrok przyciąga wizerunek Matki Bożej Dobrej Rady, ale on jest zwieńczeniem nastawy ołtarzowej, która nawiązuje do proroctwa Izajasza rozpoczynającego się słowami: "Wyrośnie różdżka z pnia Jessego". U podstaw widzimy leżącego Jessego - ojca króla Dawida, a z jego boku wyrasta drzewo, w którego konarach są królowie Izraela. Wśród nich Dawid czy Salomon.
- Dla nas w tej historii nie ma pewnie nic nadzwyczajnego, ale w czasach, kiedy Izajasz pisał te słowa, drzewo Jessego przedstawiano jako zeschły pień, który nie miał żadnej gałązki. Był suchy i martwy. I potrzeba było znowu ogromnej wiary proroka, aby mówić, że z kawałka uschłego drewna Bóg może wyprowadzić nowe życie. Zielona gałązka ma wystrzelić z uschłego pnia, w którym nie ma śladów życia. Kto był w stanie w to uwierzyć? - pytał kaznodzieja.
Nauczał także, że Bóg może wzbudzić życie z czegoś, co wydaje się martwe. I tego właśnie doświadczają ci wszyscy, którzy pielgrzymują do Sulistrowiczek i zatrzymują się tam na modlitwie. Tego doświadczają narzeczeni, którzy tutaj chcą sobie przed Bogiem złożyć przysięgę miłości i wierności do końca życia.
- Dlatego my dziś nie tyle ustanawiamy w tym miejscu sanktuarium maryjne, ile potwierdzamy, że przybywający tu pielgrzymi ustanowili je swoją wiarą, modlitwą, świadectwami o łaskach, które przed wizerunkiem Matki Bożej wyprosili. Tutaj przekonujemy się, że Bóg nie rzuca słów na wiatr i że dla Niego nie ma nic niemożliwego - mówił abp Kupny.
Kościół w Sulistrowiczkach i postawa Matki Bożej wzywa nas, jak określił arcybiskup, do wrażliwości na drugiego człowieka. Każdy przybywający tutaj chce być wysłuchany. Ale opuszczając to miejsce, jesteśmy wezwani do tego, by przedłużać to działanie Maryi tam, gdzie się znajdujemy. Potrzeba we współczesnym świecie takiej wrażliwości, jakiej uczy nas Matka Boża.
Metropolita wrocławski zwrócił uwagę, że dzisiejszy świat przypomina poniekąd tłum ludzi bawiących się na weselu w Kanie Galilejskiej. Biorąc pod uwagę ówczesne uwarunkowania – to nie było skromne przyjęcie dla kilku osób. Wszyscy jednak byli zajęci tym, by się dobrze bawić.
- I wśród tego tłumu jedynie Maryja potrafiła dostrzec ludzi, którzy mają problem. Brak wina mógłby być odebrany jako zlekceważenie gości. Na pewno taka para nie cieszyłaby się dobrą opinią w swoim środowisku. To jest ta wrażliwość Maryi na zwyczajne ludzkie problemy. Tej Jej wrażliwości w naszym świecie po protu brakuje - tłumaczył.
Słyszymy w Kościele o konieczności miłości Boga i bliźniego. Słuchamy, że Pan Jezus umiłował nas po krzyż i jest to prawdą. Ale często te treści przelatują ponad naszymi głowami. Zachwycamy się nimi - to prawda - powtarzamy je i wielu kończy na słownych deklaracjach miłości.
- Tymczasem Maryja pokazuje, że miłość to umiejętność dostrzeżenia drobiazgów życia codziennego, problemów zwyczajnych ludzi - nauczał abp Józef.
W tym kontekście zacytował słowa papieża Franciszka z najnowszej adhortacji „Gaudete et exsultate”. Ojciec Święty, pisząc o naszym powołaniu do świętości, daje konkretne rady, jak tę świętość osiągnąć.
Jesteś żonaty, albo jesteś mężatką? Bądź świętym, kochając i troszcząc się o męża lub żonę, jak Chrystus o Kościół. Jesteś pracownikiem? Bądź świętym, wypełniając uczciwie i kompetentnie twoją pracę w służbie braciom. Jesteś rodzicem, babcią lub dziadkiem? Bądź świętym, cierpliwie ucząc dzieci naśladowania Jezusa. Sprawujesz władzę? Bądź świętym, walcząc o dobro wspólne i wyrzekając się swoich interesów osobistych”.
- Taką postawę papież nazywa "świętością z sąsiedztwa", ale właśnie takiej świętości uczy nas Matka Boża - analizował kaznodzieja.
Mówił także o tym, że Chrystus, dając wino młodej parze posłużył się stągwiami. Dla nas jest to oczywiste. Jednak te duże dzbany służyły do żydowskich oczyszczeń. Religia żydowska bowiem, uznając, że człowiek w różnych sytuacjach życiowych zaciąga na siebie nieczystości, stworzyła cały system obmyć rytualnych. Kiedy ktoś był nieczysty, a chciał zbliżyć się do Boga, musiał się najpierw poddać takiemu obmyciu.
- Te stągwie były dzbanami, gdzie ludzie zostawiali to, co było w nich złe, nieczyste, powiedzielibyśmy - niegodne Boga. Jezus nie sprawia, że wino pojawia się nagle, lecz wykorzystuje wodę z dzbanów, w których obmywano się z grzechów. Dokonuje cudu, posługując się tym, co w oczach ludzi wydawało się nieczyste. Nie izoluje się od tego, ale przejmuje i przemienia - nauczał metropolita wrocławski.
Podkreślił wielką wrażliwość Jezusa, który nie izoluje się od nas, nawet jeśli nie jesteśmy do końca idealni. Chce byśmy przychodzili do Niego prawdziwi, to znaczy tacy, jacy jesteśmy. Każdy ze swoimi słabościami, wadami po to, by On mógł wziąć nasze nieczystości na siebie i nas przemienić.
- Świadkiem takiej przemiany wiele razy była Matka Najświętsza i dlatego dziś jako Matka Dobrej Rady w tym miejscu mówi nam: "Pamiętajcie, dla Boga nie ma nic niemożliwego" - podsumował arcybiskup.
Po homilii zebrane małżeństwa odnowiły w obecności metropolity wrocławskiego swoje przyrzeczenia małżeńskie. Po Mszy świętej arcybiskup pobłogosławił zebrane małżeństwa indywidualnie. Przyjechały pary z różnym stażem małżeńskich od 3 lat do ponad 50 lat. W uroczystościach wzięło udział kilkaset osób.
- Sulistrowiczki to popularne miejsce modlitwy i spotkań chrześcijan. Ta kaplica jest unikatowa na skalę całego kraju, dlatego tym bardziej się cieszę, że możemy już oficjalnie nazwać ją sanktuarium. Ludzie to wymodlili i wydeptali na pielgrzymkach. Przez te 25 lat zebraliśmy aż 20 tomów ksiąg pamiątkowych z prośbami i podziękowaniami. Chociaż więcej jest próśb (śmiech) - podsumował ks. dr Ryszard Staszak, proboszcz parafii Sulistrowice i opiekun sulistrowickiego sanktuarium.