Ta historia zaczyna się ostro. Księża? Pedofile i złodzieje. Kościół? Czarna mafia, która okrada ludzi. A ludzie wierzący? Po prostu idioci. Totalna ciemność, dopóki nie przyszedł Duch Święty…
Do Wrocławia przyjechał wtedy Carver Alan Ames, współczesny mistyk i charyzmatyk. Tomek dał się namówić i poszedł z Kasią na spotkanie. Msza trwała 2 godziny, a potem było uwielbienie. Ona sama wtedy doświadczyła spoczynku w Duchu Świętym.
- Gdy to zobaczyłem, wkurzyłem się na nią, jak nigdy, że zrobiła szopkę w kościele. Co ona wyprawia? Kładzie się na ziemi! Kompletnie tego nie rozumiałem - mówi wrocławianin. Ale Bóg konsekwentnie już wtedy kruszył jego serce. Para postanowiła pójść na nauki przedmałżeńskie. Ślub zbliżał się wielkimi krokami, a w głowie Tomka pojawiało się coraz więcej wątpliwości.
- Czułem, że już jej nie kocham, że nie chcę tego ślubu. Było coraz gorzej. Nie wierzyłem w Boga, ale zwracałem się do Jezusa: jeśli faktycznie jesteś, to przyjdź i rozpal we mnie dawną miłość do Kasi. Nic nas już nie łączyło poza dzieckiem. A Bóg mnie zna doskonale. Wiedział, jak mnie połamać - opowiada T. Węgrzyn.
Kasi również nie było łatwo. Biła się z myślami. Po 9 latach w konkubinacie miała stany depresyjne. Modliła się jednak na różańcu, jak jej poradził znajomy kapłan. Nadszedł kolejny ważny dzień w ich życiu - 20 października 2017. Tego dnia Tomasz przystąpił do generalnej spowiedzi przedślubnej.
- Tuż przed zaczęło mną telepać. Płakałem. Dzisiaj niewiele pamiętam z samej spowiedzi, ale doskonale przypominam sobie uczucie po wszystkim. Tego się nie da opisać. Było pochmurno i ciemno, a ja się czułem, jakby świeciło słońce. Ta kilkunastoletnia, a może i dłuższa pustka wypełniła się Bogiem. Pojąłem istotę grzechu i przebaczenia. Otrzymałem ogromną łaskę rozumienia wiary - opisuje mężczyzna.
Jak dodaje, Bóg zabrał 90 procent jego uzależnień i, co najważniejsze, obdarzył go na nowo wielką miłością do Kasi. - Gdy przyszedłem do domu i ją zobaczyłem, zrozumiałem, że kocham ją mocniej niż kiedykolwiek - wspomina. I można by napisać, że żyli długo i szczęśliwie. Niestety, zostało jeszcze jedno uzależnienie do pokonania. Marihuana.
- Nie potrafiłem sobie wytłumaczyć, dlaczego ten nałóg mnie męczył. W tym czasie doświadczałem fizycznej obecność Boga, jakby mnie przytulał. Był obok mnie. Pytałem Go wewnętrznie o swoją drogę. W Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej kobieta, której nigdy nie widziałem na oczy, krzyknęła do mnie: „Jezus Chrystus Pana kocha!”. Podobnych sytuacji, kiedy Bóg odpowiadał na moje pytania, pragnienia i przemyślenia, przeżyłem sporo. Dziś wiem, że to Duch Święty mówił do mnie przez ludzi - oświadcza Tomasz.
Razem z Kasią starał się 2 lata o dziecko, a to wielkie błogosławieństwo przyszło niedługo po ślubie. - Pan Bóg nie chciał, żeby poczęło się w grzechu - tłumaczy Kasia, dziś w stanie błogosławionym. Tomasz nadal zmagał się jednak z paleniem trawki. Pojawiały się na jego drodze różne sytuacje, które dawały mu złudne uzasadnienie, że powinien to robić. Stale wypytywał o to Jezusa. Jak stwierdza, zaczął wariować. Nie wiedział, w którym kierunku ma iść.
- Żona mi uświadomiła, że Zły działa bardzo podstępnie. I to przez nią Bóg odpowiedział mi na to pytanie. Wtedy postanowiłem zerwać z nałogiem i wiedziałem, że zapowiadała się wielka walka - stwierdza mężczyzna. Ostatecznie Bóg kolejny raz pokazał, że jeśli człowiek odda całego siebie swojemu Stwórcy, ten jest w stanie uwolnić go od ręki od wszelkiego zła.
- Pewnego dnia poczułem silne pragnienie pomodlenia się na różańcu przed obrazem Matki Bożej Pocieszenia w kościele ojców jezuitów. Odmówiliśmy więc tam Różaniec razem z żoną i synem. Poprosiłem Maryję, by uwolniła mnie od pragnienia marihuany. Odrzuciłem je w swoim sercu z całą świadomością. Wyszedłem z kościoła i… przestałem być uzależniony. Nie doświadczyłem żadnych skutków nagłego odstawienia narkotyku, który zażywałem przez 15 lat! - opowiada 41-latek.
Bóg wszedł w życie Tomasza Węgrzyna na maksa, ponieważ on sam tego pragnął. Nie skończyło się więc na uzdrowieniu duchowym i natychmiastowym zerwaniu z nałogami. Na Mszy Świętej o uzdrowienie Tomasz poprosił Najwyższego, by zabrał od niego silny ból kręgosłupa, który mu bardzo doskwierał. Chodził na rehabilitację, nie mógł spać w nocy. Dwa lata borykał się z tym problemem.
- Pamiętam, gdy ludzie się nade mną modlili, wsłuchiwałem się w tę piękną modlitwę językami. Przeżyłem zaśnięcie w Duchu Świętym. Ból ustąpił kompletnie. Dzisiaj dźwigam, nie oszczędzam się, a kręgosłup pracuje wzorowo - opisuje Tomek. Dodaje, że Duch Święty pozmieniał go w najdrobniejszych szczegółach tak, że aż się dzisiaj za głowę łapie z niedowierzaniem. Teraz umiłowany celnik każdego dnia rano oddaje swoje życie Jezusowi i uwielbia Go. Parafrazuje słowa z Księgi Ezechiela: Bóg dał mu serce nowe i ducha nowego tchnął do jego wnętrza, odebrał mu serce kamienne, a dał mu serce z ciała.
- Nawrócenie męża to mój najlepszy prezent. Przed samym ślubem oddałam się cała Bogu. Powierzyłam Jemu tę decyzję. Ogołociłam się z wszelkich kobiecych marzeń o idealnym domu i mężu. Z ludzkiego punktu widzenia wiele ryzykowałam, ale w stu procentach zaufałam Bogu - podsumowuje Kasia. Jak zaznacza, teraz na każdym kroku widzą Boże działanie w ich życiu, dlatego nie asekurują się innymi scenariuszami. Oddają wszystko Temu, który uzdrowił ich relację, a Tomka wyciągnął z ciemnej otchłani.
- Dzisiaj wiem, że jestem Jego umiłowanym synem, nie jakąś pierdołą. Z Nim w sercu mogę żyć intensywnie, pięknie, mieć wspaniałych przyjaciół, spotykać wartościowych ludzi. I pragnę się tym dzielić z każdym napotkanym człowiekiem. Przeszedłem tornado, tornado Ducha Świętego - uśmiecha się Tomasz.