Dlaczego założyli rolki i jadą ponad 200 kilometrów na Jasną Górę? Opowiada najmłodszy w grupie 12-latek, instruktor jazdy oraz jedyna siostra zakonna w ekipie.
Uczestnicy 3. Rolkowej Pielgrzymki Wrocławskiej podjęli wyzwanie, by w cztery dni dotrzeć na rolkach na Janą Górę. Ważne przeżycie duchowe połączone z wysiłkiem fizycznym. Ten trud oddają Bogu, mając świadomość, że w ten sposób mogą pogłębić z nim relację.
Zobacz galerię zdjęć soboty na pielgrzymce TUTAJ.
- Lubię jeździć na rolkach i uważam to za bardzo przyjemny sport. Chodziłem na pieszo na Jasną Górę, ale gdy tylko pojawiła się możliwość pielgrzymowania do Maryi na rolkach, od razu z niej skorzystałem - mówi Piotr Zarzycki, instruktor jazdy na rolkach.
Wrocławianin chce Panu Bogu oddać swój trud fizyczny i radość z niego wynikającą. Jego zdaniem dla każdego regularnie jeżdżącego na rolkach odcinek 221 kilometrów między Wrocławiem a Częstochową nie powinien stanowić problemu.
- Pokonujemy małe odcinki po 15 kilometrów w godzinę. Jeśli ktoś 2-3 razy w tygodniu przez ok. 1,5 godziny jeździ na rolkach, uważam, że da sobie radę. Jedziemy z taką prędkością, jakbyśmy szli. Tempo jazdy jest raczej spacerowe - opisuje P. Zarzycki.
Doświadczony rolkach i pielgrzym ostrzega jednak przed rutyną w czasie jazdy, czyli brakiem kontroli drogi. W asfalcie czasami pojawią się ubytki. Jeśli rolkarz wjedzie w dziurę, bardzo łatwo może się wywrócić.
Czy da się jechać na rolkach i jednocześnie rozmawiać z Bogiem?
- Każdą swoją jazdę oddaję Panu Bogu. Czynię znak krzyża przed wyruszeniem, abym bezpiecznie jeździł dla siebie i innych. Na co dzień zawsze się modlę, gdy mam rolki na nogach - mówi pan Piotr, który po raz trzeci jedzie na Jasną Górę na rolkach.
- Wiozę do Częstochowy swoją ważną intencję. Nie boję się tego dystansu, rok temu już go pokonałem. Na rolkach jeżdżę od ponad 4 lat i staram się to robić codziennie - mówi najmłodszy uczestnik tegorocznej Rolkowej Pielgrzymki Wrocławskiej, 12-letni Piotr Matusewicz.
Jego strategią jest jazda z przodu stawki, aby lepiej widzieć drogę. Chłopak wspomina także zeszłoroczny upadek podczas szybszego fragmentu pielgrzymki.
- Zaliczyłem „mocną glebę”, ale bracia i siostry z pielgrzymki od razu okazali mi wsparcie, więc łatwiej było pokonać ból. Dziś nie boję się upadków, bo już tyle razy się wywracałem, że nie czuję przed tym lęku. Po prostu wstaję i jadę dalej - mówi odważnie.
Jedyną siostrą zakonną w grupie 72 rolkowych pielgrzymów jest s. Natalia - salezjanka pracująca i studiująca w Lublinie.
- Ostatnio przechodziłam intensywny czas z Maryją, więc potrzebuję Jej bliskości. Stąd decyzja o pielgrzymce na Jasną Górę. Wcześniej, kiedy jeszcze nie należałam do zgromadzenia zakonnego, jeździłam na wrotkach i rolkach. Później, kiedy zostałam zakonnicą, pomyślałam sobie, że pewnych rzeczy już nigdy w życiu nie zrobię. Okazuje się, że to nieprawda. Pan Bóg lubi słuchać naszych marzeń i spełnia je z przyjemnością, dlatego jadę do Maryi - opisuje salezjanka.
W ostatnim czasie jeździła na rolkach, bo lubi tę formę ruchu, ale nie przygotowywała się specjalnie do pielgrzymki. Właściwie zdecydowała się wziąć w niej udział na dwa tygodnie przed startem.