11 lipca - dzień uznany za punkt kulminacyjny rzezi wołyńskiej w 1943 r. - to dziś Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej.
We Wrocławiu jego obchody rozpoczęły się przy bulwarze X. Dunikowskiego. Pod Pomnikiem-Mauzoleum Zbrodni Wołyńskiej zgromadzili się przedstawiciele różnych wyznań chrześcijańskich, władz, instytucji i stowarzyszeń oraz rodzin, których bliscy doświadczyli dramatu wydarzeń na Wołyniu i we Wschodniej Galicji.
U stóp monumentu przemawiał m.in. Jan Szajner ze Stowarzyszenia Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów, podkreślając, że podstawą relacji między narodami polskim i ukraińskim musi być wzajemne uznanie historycznej prawdy. Jako szczególne wyzwanie dla polskiego państwa określił doprowadzenie do tego, by miejsca pochówków pomordowanych przestały być anonimowe, by każda ofiara miała swój grób i krzyż.
Wojewoda dolnośląski Paweł Hreniak mówił o znaczeniu Kresów dla Polaków, zwłaszcza dla Dolnoślązaków – Kresów, które są „matecznikiem świętych tradycji”, „ogrodem wspomnień minionych pokoleń”. – Tragiczna historia połowy XX wieku sprawiła, że niemal całe to kilkusetletnie dziedzictwo przetrwało zaledwie w skrawkach zabranych ze sobą przez tysiące repatriantów, którzy do dnia dzisiejszego pielęgnują je i stoją na straży pamięci o polskości tamtych obszarów. Lecz na kształt naszego wspomnienia o Kresach nie składa się jedynie to, co piękne. Pamięć o Kresach to dziś także pamięć o męczeńskiej śmierci dziesiątków tysięcy naszych rodaków, którzy padli ofiarą najbardziej zbrodniczej, skrajnej formy ukraińskiego szowinizmu. Szowinizm ten nie tylko usprawiedliwiał, ale wręcz postulował przeprowadzenie czystek, w celu likwidacji wieloetnicznego charakteru Kresów nie przystających do wizji utopijnego, jednolitego społeczeństwa.
Zauważył, że zbrodni nie dokonano tylko na konkretnych grupach ludnościowych – Polakach, Żydach, Czechach, Ormianach – ale na całej tradycji tych ziem. Ogromu tej tragedii Kresowian dopełniła wieloletnia zasłona milczenia. – Lecz tak, jak nie da się zapomnień o gorejącej ranie, tak nie dało się zamilczeć o dramacie dziesiątek czy setek tysięcy ludzi. Lata zakłamania dowiodły ponad wszelką wątpliwość, że bez prawdy o tej zbrodni nie może być mowy nie tylko o wybaczeniu, ale i pojednaniu – podkreślił. Zwrócił uwagę na fakt rosnącej świadomości młodego pokolenia, jego zainteresowanie swoimi korzeniami. – Pozwala to wierzyć, że walka o prawdę na temat ludobójstwa na Wołyniu dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów, walka o godny pochówek ofiar bez względu na to, ile będzie trwała, zakończy się sukcesem – mówił.
Biskup Jacek Kiciński odmówił pod pomnikiem modlitwę za poległych i pomordowanych, ofiary tragicznych wydarzeń na Kresach Wschodnich. „Boże, pomóż nam poświęcić się szczeremu dążeniu do miłości, która przezwycięża nienawiść (…)” – modlił się słowami św. Jana Pawła II. Podczas Apelu Poległych – po wymienieniu różnych grup Polaków, którzy ponieśli śmierć w dramatycznych okolicznościach na Kresach – nie zabrakło wspomnienia także Ukraińców, „którzy nie akceptowali ludobójstwa, ostrzegali Polaków, udzielali im schronienia i nie wykonywali zbrodniczych rozkazów, płacąc za swą szlachetność najwyższą cenę – swojego życia”.
Po ceremonii pod pomnikiem, zebrani udali się do kościoła NMP na Piasku, gdzie uroczystej Mszy św. przewodniczył bp Jacek Kiciński. Przywołał wydarzenia na Wołyniu i w Galicji Wschodniej, które doprowadziły do wymordowania w latach 1943–1945 ok. 100 tys. Polaków. – Gdy słuchamy relacji z tamtych lat, jesteśmy świadkami wielkiego dramatu, okrucieństwa, nienawiści. Trudno sobie wyobrazić, jak człowiek mógł być tak okrutny wobec drugiego człowieka. Ten dramat nie zakończył się wraz z II wojną światową, bo zło boi się prawdy – mówił, wspominając że to tu, na Dolny Śląsk, trafiło mnóstwo osób, których rodziny dotknęła wspomniana tragedia.
– Wiele jeszcze trzeba uczynić, by prawda historyczna wyszła na jaw, bo bez niej nie będzie przebaczenia, pojednania – podkreślił. – Człowiek został stworzony z miłości i powołany do miłości Boga i człowieka. Jeśli jednak człowieka oderwie się od Boga, jest w stanie znienawidzić drugiego. Może wyciągnąć wobec niego rękę w geście śmierci.
Zauważył, że skutki mordów dotykają i niewinnych ofiar, i oprawców, którzy stają się zakładnikami księcia ciemności, wchodząc na ścieżkę, która prowadzi ku wiecznemu cierpieniu. – Potrzeba miłosierdzia Bożego i ofiarom, i oprawcom, i nam, żebyśmy nikogo nie skrzywdzili – mówił, wskazując na 3 sposoby czynienia miłosierdzia, o jakich pisze św. Faustyna: czyn, słowo, modlitwa. Przywołał patrona dnia, św. Benedykta, i jego zawołanie: „Ora et labora”. – Potrzeba nam i modlitwy i pracy nad wyjaśnianiem prawdy historycznej.
Andrzej Drogoń, dyrektor oddziału IPN we Wrocławiu, wyjaśnia, że potrzebne jest pielęgnowanie pamięci o wydarzeniach na Kresach, ale i o konkretne inicjatywy. – Pamięć warunkuje wszystkie inne działania. Chodzi o świadomość, że ten okrutny akt to zbrodnia ludobójstwa, a takie zbrodnie nie ulegają przedawnieniu – mówi. – Jako IPN mamy obowiązek nie tylko przygotowywać publikacje, opisywać wydarzenia, ale mamy też obowiązek ścigania tych, którzy zbrodnie popełnili. Jest to związane z wieloma innymi kwestiami czekającymi na wyjaśnienie – chodzi o, przepraszam za określenie, „inwentaryzację” miejsc, gdzie doszło do dramatów, ekshumację szczątków ofiar, o jakąś formę upamiętnienia – choćby tylko postawienie krzyża.
A. Drogoń podkreśla, że przez lata wiele osób dokumentowało wydarzenia na Wołyniu – istnieją spisane zeznania, relacje świadków, dokumenty. – Szczególnie cenna jest pamięć bliskich ofiar, możliwość przywołania indywidualnych, konkretnych przypadków, co ukazuje „ludzki” wymiar wydarzeń historycznych – mówi. – Nie wystarczy, że stworzymy pomniki, napiszemy tomy książek, upublicznimy dokumenty. Trzeba pielęgnować pamięć w ludzkich sercach. Trzeba też przenieść obowiązek pamiętania na tych, którzy powinni mieć poczucie winy. Bez tego trudno o przebaczenie.