Jak budować dobre relacje z Ukrainą wobec tej wielkiej przepaści między nami, którą tworzy podeście do ludobójstwa na Wołyniu?
W auli Papieskiego Wydziału Teologicznego w ramach wrocławskich obchodów krwawej niedzieli prelegenci rozmawiali o rzezi wołyńskiej i jej współczesnym odbiorze przez Polaków oraz Ukraińców.
- Musimy pamiętać, że przed wojną stosunki między nami były naprawdę dobre. Kiedy chodziłem do szkoły w Łucku, z jednej strony siedział obok mnie w ławce Żyd, a z drugiej - Ukrainiec. Razem graliśmy w piłkę - mówił Feliks Trusiewicz.
Jak wyjaśniał, na Wołyniu chłop ukraiński nie aspirował do samodzielności narodowej, państwowej. Był zainteresowany tylko uprawą ziemi. - Polacy okazywali się bardziej kreatywni. Ukraińcy mieli piękną kulturę i obyczajowość, po części podobną do naszej, jednak nie potrafili znaleźć alternatywy dla roli. My zajmowaliśmy się rzemieślnictwem, hodowlą, handlem, gospodarką leśną - opowiadał 97-latek.
Jego zdaniem chłop ukraiński był prostoduszny, łatwowierny, podatny manipulację. We wsi Obórki po Łuckiem, skąd pochodził, na jednego Polaka przypadało czterech Ukraińców. - Zagłada mojej miejscowości wynikła z zarzutu policji ukraińskiej, która służyła Niemcom. Oskarżono nas, że pomagamy Żydom. 11 listopada, by nas jeszcze bardziej upokorzyć, aresztowali wszystkich mężczyzn, których wkrótce zamordowali. Udało mi się uciec przed śmiercią, bo nie było mnie w domu w czasie aresztowań - wspominał F. Trusiewicz.
Wiedział dobrze jako młody mężczyzna, że nie może się ukrywać u innych Polaków, by ich nie narażać. Skrył się więc w młynie w Łucku, a potem zgłosił się do partyzantki Armii Krajowej. Trafił do samoobrony w Przebrażu, by chronić Polaków przed Ukraińcami. - Z jednej strony wrogiem był ukraiński bandyta, a z drugiej panował tyfus i głód. Widziałem rzeź w wigilię Bożego Narodzenia, kiedy 50 kobiet i dzieci rąbali siekierą. W naszym rejonie były dwa mocne punkty obronne: Huta Stepańska i Przebraż. Atak był potężny - opisywał.
Podkreśla, że za zbrodnie wołyńską nie należy obwiniać całego narodu, jednak jego zdaniem widać przyzwolenie współczesnych władz ukraińskich na odradzający się banderyzm. - Młodzi Ukraińcy żyją w zaślepieniu historycznym. Są odurzeni przez fałszywe narracje, które propaguje się w ich kraju. Obrali sobie zbrodniarzy za bohaterów. To uniemożliwia porozumienie między naszymi narodami. Starsi Ukraińcy rozumieją i wstyd im za tę rzeź, ale następne pokolenia żyją w fałszu - podsumował Feliks Trusiewicz.
Jego zdaniem nasz naród przetrwał, ponieważ patriotyzm łączył się z katolicyzmem. Te dwie wartości formują od wieków naszą tożsamość narodową.
W debacie wziął udział także ks. prałat Stanisław Pawlaczek, który opowiedział o rzeczywistości ukraińskiej na przykładzie Mariampola. - Sprawy polsko-ukraińskie są bardzo skomplikowane. Dużo w nich poprawności politycznej, która psuje relacje. W Mariampolu rodziny polskie i ukraińskie żyły w zgodzie ze sobą - mówił kapłan.
Zwrócił uwagę na sprzeczność myślenia ukraińskiego: z jednej strony wychwalanie morderców, stawianie im pomników, z drugiej proszenie o przebaczenie. - Jaką wartość mają ich słowa o przebaczeniu, skoro oni wynoszą zbrodniarzy na piedestał? Nie widzą sprzeczności. Mają dużą nieznajomość własnej historii, co widać szczególnie u młodzieży - stwierdził ks. Pawlaczek.
Podkreślał, że istnieje możliwość prawdziwego pojednania przy tym wspólnym dla obu narodów fragmencie historii, ale tylko wtedy, gdy dojdzie do ujawnienia archiwów, ich pełnego otwarcia. - Gdyby Ukraińcy do tego dopuścili, może uwierzyliby w prawdę. Ja, kiedy słyszę na Ukrainie pochwalne to i owo na cześć partyzantów z UPA, nie prostuję nawet, bo mi tam nikt nie uwierzy. Oni mogą uwierzyć prawdzie o mordach tylko, gdy wypowie ją prawdziwy Ukrainiec, któremu ufają i którego znają - uważa ks. Pawlaczek.
Jak dodaje, pierwszym punktem w poprawieniu obecnych relacji byłaby wyzwalająca moc prawdy zgodnie ze słowami Chrystusa: „Prawda was wyzwoli”. - Kłamstwo tam jest pomnażane do potęgi i żaden Polak tego nie sprostuje, muszą to zrobić sami - podsumował wrocławski kapłan.
Stanisław Srokowski podkreślił po wystąpieniu ks. Pawlaczka, że kościół na Ukrainie podejmuje próby dotarcia do świadomości ukraińskiej, jednak oficjalna państwowa doktryna ukraińska jest mu otwarcie przeciwna. - Warto przypomnieć, że te wszystkie ruchy, które doprowadziły do rzezi, były powiązane z kategoriami nazistowskimi oraz faszystowskimi. Bandera zachwycał się Hitlerem, inspirował się Nocą Długich Noży. Mordy były wpisane w kodeks jego postępowań, w filozofię rządzenia. Mówił: „Będziemy rządzić przez krew i przemoc” - opowiadał Stanisław Srokowski.
Zacytował także wypowiedzi przywódców ukraińskich nacjonalistów, które wprost odzwierciedlają ich intencje, system myślenia i charakter:
Trzeba krwi, dajmy morze krwi, trzeba terroru, uczyńmy go piekielnym (...) Mając na celu wolne państwo ukraińskie, idźmy doń wszystkimi środkami i wszystkimi szlakami. Nie wstydźmy się mordów, grabieży i podpaleń. W walce nie ma etyki.
- pisał Mychajło Kołodzinśkyj, ukraiński działacz nacjonalistyczny.