- W życiu bł. Czesława najpiękniejsze nie są cuda, których dokonał, ale fakt, że był prawdziwym kaznodzieją. Głosił słowo bezinteresownie. Dawał siebie, by pozyskać ludzi dla Chrystusa - mówił o. Paweł Kozacki.
Uroczysta Msza św. odpustowa ku czci bł. Czesława u wrocławskich dominikanów zgromadziła wiernych, którzy modlili się za wstawiennictwem patrona Wrocławia. W homilii o. Kozacki OP podkreślił, że bł. Czesław Odrowąż przyjął formację od samego św. Dominika, założyciela zakonu kaznodziejów. I to św. Dominik stwierdził, że Czesław jest człowiekiem, którego można powołać do grona braci kaznodziejów.
Co to znaczy być kaznodzieją? Prowincjał polskich dominikanów tłumaczył to w nawiązaniu do czytań z dnia. - W Księdze Proroka Jeremiasza bardzo wyraźnie widać w dialog między prorokiem a Bogiem. Jeremiasz obawia się głoszenia, mówiąc, że jest młodzieńcem, ale Pan Bóg mu odpowiada, że ten pójdzie, dokądkolwiek On go pośle. Nikt nie staje się kaznodzieją dlatego, że tak sobie postanowił czy wymyślił - mówił o. Kozacki.
Kaznodzieja zdaje sobie sprawę, że nie jest godny głosić słowa Bożego, że gdyby popatrzył na swoje talenty i zdolności, zawsze stwierdzi, że nie dorasta do tego zadania, jest za słaby. - Każdy kaznodzieja, patrząc na siebie w prawdzie, stwierdza, że nie nadaje się do tego, ale podejmuje zadanie, bo został wezwany przez Boga - wyjaśnił dominikanin.
Drugą cechą kaznodziejów, którą prawdopodobnie miał bł. Czesław, jest dar bezinteresowności. Widzimy go wyraźnie w Liście św. Pawła do Koryntian, gdy apostoł mówi: "Nie jest dla mnie powodem chluby, że głoszę Ewangelię, ale jestem świadom ciążącego na mnie obowiązku". - U Pawła widzimy wewnętrzny przymus powołania. I głosi on w sposób bezinteresowny w podwójnym tego słowa znaczeniu. Po pierwsze - nie pyta: "Co ja z tego będę miał, co przez to zyskam?". Paweł rezygnuje z zapłaty, z tego, co mu się słusznie należy, żeby być wolnym człowiekiem, nie zależąc od nikogo - mówił o. Kozacki.
Podkreślił, że kaznodzieja został powołany, by nie kalkulować, nie myśleć o efektach czy własnych zyskach. Czasem może ciąży na nim pokusa oceniania siebie po owocach. - Jeżeli jest dużo ludzi, chętnie mówi. Jeżeli jest w stanie zdobyć rzeszę ludzi, uważa, że został posłany. A gdy chodzi o pojedynczego człowieka, już mu się trochę nie chce. Zaś Paweł mówi: "Dla słabych stałem się jak słaby, by pozyskać słabych. Stałem się wszystkim dla wszystkich, żeby w ogóle ocalić przynajmniej niektórych" - cytował prowincjał polskich dominikanów.
Zaznaczył przy tym, że patrząc na biografię św. Pawła, widzimy, iż zasięg jego głoszenia jest ogromny. - On nie kalkulował, kto mu się opłaca, a kto nie. "Ci są zamknięci, więc im nie będę głosił” - on tak nie podchodził. Oddawał całego siebie, nie czekając na efekt. Wierzył, że to Bóg daje owoce, a do niego należy siać ziarno Ewangelii - tłumaczył o. Paweł.
- Trzecia cecha kaznodziei jest fundamentem. Miał ją bł. Czesław. To fakt przylgnięcia do Chrystusa. Początek głoszenia bierze się z Jezusa Chrystusa. Z Jego życia, z Jego słowa, z faktu zmartwychwstania - podkreślił o. Kozacki.
Mówił, że jeżeli kaznodzieja nie zna Tego, którego głosi, to lepiej, żeby ust nie otwierał. Dopiero zapalenie ognia Ewangelii w człowieku przez Ducha Świętego pozwala wychodzić i głosić ludziom Dobrą Nowinę. Dlatego Pan Jezus oświeca umysły. - Żeby kaznodzieja miał co mówić, musi doświadczyć mocy zbawienia, czyli spotkania z Jezusem Chrystusem. Musi doświadczyć Tego, który go posyła. Patrząc na bł. Czesława, można powiedzieć, że w jego życiu najpiękniejsze nie są cuda, których dokonał, ale fakt, że od czasu posłania przez św. Dominika był prawdziwym kaznodzieją. Głosił słowo bezinteresownie. Dawał siebie, by pozyskać ludzi dla Chrystusa - mówił dominikanin.
I dodał, że czasem patrzymy na takie wielkie postacie Kościoła jak prorok Jeremiasz, św. Paweł czy bł. Czesław, mówiąc: "To są wspaniali kaznodzieje. Oni zostali posłani". - Ale trzeba sobie jasno powiedzieć: na mocy chrztu św. każdy z nas zostaje powołany, by mieć udział w prorockiej misji Chrystusa, czyli by stawać się głosicielem Ewangelii, świadkiem Jezusa. I to na bardzo różne sposoby - podsumował dominikanin.