56 spotkań, a w każdym średnio 10 goli. Wrocławianie i turyści mogli obejrzeć wspaniałe sportowe widowisko z udziałem… osób bezdomnych.
Za nami X Wrocław Cup - Międzynarodowe Mistrzostwa Polski w Piłce Nożnej Ulicznej Osób Bezdomnych. Zorganizowało je Towarzystwo Pomocy im. św. Brata Alberta - Koło Wrocławskie oraz stowarzyszenie Reprezentacja Polski Bezdomnych.
Mimo że turniej na stałe zagościł w kalendarzu wrocławskich imprez sportowych, ciągle budzi zdziwienie, szczególnie przechodniów i turystów.
Być może dlatego, że społeczeństwo nie spodziewa się po osobach bezdomnych wysokich umiejętności piłkarskich, świetnej formy fizycznej i schludnych ubrań. Powszechny obraz wygląda zupełnie inaczej. A ludzie występujący na boisku w cieniu wrocławskiego ratusza, podjęli walkę ze swoimi nałogami, trudnym losem. Wielu z nich odbiło się od życiowego dna, inni dopiero to robią. A piłka nożna dodaje im sił, stwarza motywację, jest przestrzenią do rozwoju.
Wrocław Cup to zawody bardzo mocno obsadzone. Zobaczyć tam można piłkę nożną uliczną na wysokim poziomie oraz wielkie serce do walki.
Rokrocznie bierze w nich udział reprezentacja Polski osób bezdomnych, która przygotowuje się do Mistrzostw Świata Bezdomnych w Piłce Nożnej. W tym roku finałowy turniej odbędzie się w listopadzie w Meksyku. Polacy pojadą tam w ośmioosobowym składzie.
- Wrocławskie zawody były dla nas ważnym sprawdzianem, ponieważ grają tu bardzo mocne drużyny. My wystawiliśmy dwie ekipy: Polska 1 i Polska 2. Spośród tych zawodników wkrótce wyselekcjonujemy ósemkę, która poleci do Meksyku - mówi Jacek Karczewski, trener polskiej reprezentacji.
Podczas dwudniowej rywalizacji na pl. Solnym rozegrano 56 spotkań, w których padało średnio 10 bramek. Oprócz polskich drużyn wystąpili także Rosjanie, Belgowie, Austriacy, Węgrzy, Litwini, a także reprezentacja Republiki Kirgistanu.
Na boisku zaprezentowały się także ekipy kobiece. Wśród nich zwyciężyły „Dropsy” przed Ślęzą, a trzecie miejsce zajęły Węgierki. W zmaganiach męskich wzięło udział 14 zespołów. Najlepsi okazali się Litwini, którzy w finale pokonali pierwszy zespół Brata Alberta. Trzecie miejsce wywalczyła reprezentacja Polski.
- Udało się ułożyć chłopaków pod względem sportowym, ale także psychologicznym. Tworzą jedną, zgraną drużynę. Czekają nas jeszcze trzytygodniowe zgrupowania oraz kilka występów turniejowych. Ja cieszę się, że moi zawodnicy realizowali założenia taktyczne, nawet jeśli musieli gonić wynik. Chodzi o to, żeby nie panował chaos. Żeby mogli zmierzyć się z mocnymi rywalami. Jest progres, a to dobra prognoza przed mistrzostwami świata - ocenia J. Karczewski.
Zaznacza, że wybór najlepszej ósemki, która stworzy drużynę narodową, zostawia na późniejszy termin.
- Nałóg to nałóg. Chłopcy są w trakcie terapii, czy różnego leczenia. Każda tzw. „wtopa” zamyka im drzwi do wyjazdu do Meksyku. To jest ich motywacja, my im chcemy dać szansę - wyjaśnia trener polskiej reprezentacji osób bezdomnych.
Przyznaje, że obejmując szkoleniem kolejne składy drużyny narodowej, na początku ma do dyspozycji grupę indywidualistów, którzy z życia ulicznego przynoszą wielki egoizm.
- Z drugiej strony wykonują na bieżąco ogromną pracę ze swoimi terapeutami, bo taki jest wymóg, taki jest układ, jeśli chodzi o przygodę z piłką nożną - zerwanie z dotychczasowymi nałogami. Mamy w kadrze specjalistów, z którymi współpracujemy - mówi J. Karczewski.
Jak zapanować nad, wydaje się, nieco niesforną ekipą po przejściach? Doświadczony trener odpowiada krótko:
- Należy zdobyć ich zaufanie, szacunek poprzez profesjonalizm oraz okazywanie ludzkiego czynnika. To nie są roboty, trzeba im pozwolić się mylić, oczywiście w pewnych granicach. Oni szybko wyłapują, że gra jest o wielką stawkę: reprezentowanie Polski za granicą - podsumowuje J. Karczewski.