Druga edycja Polsko-Amerykańskiego Pikniku Historycznego wzbudziła duże zainteresowanie.
Plenerowa impreza z historią w tle okazała się dobrym pomysłem. Wrocławianie przybyli na plac przed Centrum Historii Zajezdnia zachęceni nie tylko wieloma formami rozrywki, jak np. mechaniczne rodeo czy dmuchańce dla dzieci, ale także spotkanie z różnego rodzaju służbami mundurowymi i rekonstruktorami.
Całe rodziny z dziećmi mogły nie tylko podejść do różnych stanowisk np. Wojska Polskiego, ale również porozmawiać z żołnierzami, zadać pytania i, co budziło największe emocje, chwycić za karabiny, wsiąść do wojskowych maszyn czy spróbować różnego rodzaju symulatorów.
- Piknik i atmosfera zabawy to jedna strona, ale doceniam także niecodzienne doświadczenia, które zaserwowali mojemu synowi dzisiaj strażacy, policjanci, czy funkcjonariusze służby więziennej. Piotr mógł wejść do wozu strażackiego, usiąść za kierownicą radiowozu policyjnego, ubrać specjalną kamizelkę ochronną służby więziennej czy chwycić za tarczę lub broń. To było wielkie przeżycie i wspaniała przygoda dla 12-latka - opisuje swoje wrażenia Monika Chmielowicz.
Podkreśla, że funkcjonariusze byli otwarci i chętnie dzielili się spostrzeżeniami na temat swojej pracy. Rozwiewali także mity dotyczące wykonywanego zawodu.
Popularnością wśród najmłodszych cieszyła się prezentacja sprzętu i pojazdów wojskowych. Wrażenie robiła stacja radiolokacyjna NUR, która na co dzień służy w Garnizonie Wrocław.
W czasie pikniku prezentowały się różne grupy. Grupa operacyjna ze służby więziennej przeprowadziła dwa pokazy walk. Rekonstruktorzy wojsk amerykańskich z czasów II wojny światowej przedstawiali swój sprzęt oraz opowiadali o swojej pasji. Grupa rekonstrukcyjna R.A.T.S zorganizowała konkurs strzelania na specjalnej strzelnicy. Emocje wzbudziły rozgrywki laser-tag między różnymi formacjami.
Swoje stanowisko miał także 2. Wojskowy Szpital Polowy we Wrocławiu. Żołnierze pokazywali wojskowy ambulans od wewnątrz, a także szkolili z zakresu pierwszej pomocy.
Piknik miał też głębokie tło historyczne, ponieważ poświęcony był polsko-amerykańskiemu braterstwu broni w czasach wojny polsko-bolszewickiej w latach 1918-1920. Uczestnicy oglądali wystawę poświęconą pilotom amerykańskim z "Gwiaździstej Eskadry", którzy 100 lat temu służyli w pododdziale lotnictwa myśliwskiego im. Tadeusza Kościuszki. Nawiązuje to bezpośrednio do 100. rocznicy odzyskania niepodległości, którą obchodzimy w tym roku.
- Przypominaliśmy także losy Meriana C. Coopera, amerykańskiego pilota, który walczył w lotnictwie na wojnie polsko-bolszewickiej, spełniając obietnicę swojego prapradziadka złożoną 140 lat wcześniej. Był organizatorem Eskadry Kościuszkowskiej, a później został filmowcem, reżyserem i scenarzystą. Nakręcił m.in. słynny film "King-Kong" z 1933 roku - opowiada Grzegorz Kowal, organizator pikniku, zachęcając do bliższego poznania losów Meriana Coopera, które splotły się z niepodległościową historią naszej ojczyzny.
Prapradziad Meriana, pułkownik John Cooper, walczył w bitwie pod Savannah u boku Kazimierza Pułaskiego i uważał go za przyjaciela. Pamięć o tym przekazywana z pokolenia na pokolenie spowodowała, że Merian Cooper postanowił spłacić Polsce dług wdzięczności. W rodzinie traktowano to bowiem jako nakaz.
- Na pikniku popularyzowaliśmy elementy kultury amerykańskiej oraz promowaliśmy polsko-amerykańskie braterstwo broni, które jest bardzo widoczne w naszej historii. Nie byłoby wolnej Polski, gdyby nie wygrana wojna polsko-bolszewicka. Pamiętamy o pomocy, jaką otrzymaliśmy wówczas od amerykańskich lotników - podkreśla G. Kowal.