Żelazka, magle, widelczyki do raków… To eksponaty nie mniej kunsztowne niż prace największych mistrzów sztuk pięknych. W Muzeum Sprzętu Gospodarstwa Domowego w Ziębicach nie można się nudzić.
Już przy wejściu wita zwiedzających intrygujący pojazd. – Oto wóz ziębickiej straży pożarnej z 1732 r., z pięknym herbem Ziębic, jeden z najstarszych jakie zachowały się w Polsce. Wiekiem o kilkanaście lat wyprzedza go wóz w muzeum w Mysłowicach, ale pochodzi on też z naszych okolic, z opactwa cysterskiego w Henrykowie [z 1717] – mówi dyrektor muzeum, Jarosław Żurawski.
W pobliżu widzimy sztandar z początków XX wieku z wizerunkiem strażaka, skórzane wiaderka którymi trzeba było dolewać wciąż wodę do skrzyni strażackiego wozu.
Wśród eksponatów muzeum posiada także wiele dzieł nie zaliczających się bynajmniej do sprzętów gospodarstwa domowego, ale to one od lat 70. XX w. weszły do nazwy ziębickiej placówki – dziś łączy funkcje muzeum regionalnego i specjalistycznego.
Jeśli nie przepadasz za prasowaniem, możesz się nieco pocieszyć – kiedyś było o to o wiele bardziej męczące zajęcie. W muzeum ziębickim znajduje się największa w Europie kolekcja żelazek – z najstarszym datowanym w Polsce, z 1665 r. Można tu poznać zmieniające się na przestrzeni 400 lat sposoby wygładzania tkanin – z pomocą żelazek na dusze, węglowych, gazowych, spirytusowych…
Schodząc do piwnic mijamy tarcze strzelnicze bractwa kurkowego, dalej różne rodzaje broni, a także oryginalny katowski miecz z początku XVII w. – Pod wieżą, w najstarszej części ratusza miejskiego, kiedyś mieścił się loch głodowy. Prezentujemy tu rzeźbę śląską, głównie sakralną – tłumaczy J. Żurawski.
Intrygujący jest krzyż, z którym wiąże się legenda. Otóż pewien żołnierz miał wykraść ze świątyni hostię i zanosić przed nią modlitwy do Boga, między innymi o bogactwo. Gdy uznał, że jego prośby nie zostały wysłuchane, miał przybić Najświętszy Sakrament nożem do drzewa i strzelać do niego z pistoletu… Spotkała go za ten czyn kara śmierci. Przedtem jednak wykonał, jako zadośćuczynienie, krucyfiks – z drzewa, do którego przybił hostię.
Uwagę przykuwa anioł, który rozkłada skrzydła nad kołami i narzędziami stolarskimi. To XVII-wieczny ołtarz cechu kołodziejów, stolarzy, młynarzy. Niepozorna, jakby niedokładnie wykonana figurka okazuje się cennym eksponatem. – To tzw. bozetto – szkic rzeźbiarski, wykonany przez mistrza w nietrwałych materiałach. Na jego podstawie uczniowie wykonywali daną rzeźbę. Często tylko co do tego szkicu można mieć pewność, ze wyszedł z dłoni samego mistrza – wyjaśnia dyrektor.
W muzeum zobaczymy kolorowe śląskie szafy ludowe, naczynia, żarna, wagi do zboża, odbyć możemy podróż przez wieki śladem sprzętu do prania. Obejrzymy kuchnię z przełomu XIX i XX wieku, pomieszczenia poświęcone Josephowi Langerowi (1865-1918). Kiedy do utworzonej w latach 30. ubiegłego wieku placówki trafiły zbiory tego pochodzącego z Ziębic artysty, konserwatora i kolekcjonera, a także wykładowcy, wtedy stała się muzeum w pełnym tego słowa znaczeniu.
Zobaczymy w muzealnych wnętrzach jego obrazy, ale także biurko i maszynę do pisania, kałamarze, nożyce, szafę.
Wyżej zajrzeć można do wnętrza z barokowym wystrojem, w tym ze wspaniałą szafą intarsjowaną kilkunastoma gatunkami drzewa, a także inkrustowana kością słoniową. Ciekawostką jest jedyny sygnowany obraz córki M. Willmanna – Anny Elżbiety Willmann czy obraz, który zdobił kiedyś gabinet burmistrza Ziębic. Obrazuje on odrąbywaną rękę wyciągniętą ku ratuszowi – to ilustracja groźby: kto rękę na władzę podniesie, temu zostanie odrąbana.
Na dłużej warto zatrzymać się przy kolekcji szkła (w tym starych buteleczek po lekach, kufli do piwa, szklanek do picia wód mineralnych, szkieł luksusowych ozdabianych rubinami czy granatami). Niezliczoną ilość sztućców wszelkiego rodzaju zobaczymy w sali odzwierciedlającej wnętrze zamożnego mieszczańskiego domu z początku XIX w. Wiele ciekawostek czeka w sali poświęconej historii Ziębic – z pieczęciami, mapami, dokumentami czy bardzo cennym orzełkiem piastowskim z I poł. XIV w. – jednym z pierwszych przedstawień orła piastowskiego na Dolnym Śląsku.
Warto zarezerwować sobie czas na dłuższy spacer wśród sprzętów, które służyły konkretnym ludziom, rodzinom, towarzyszyły ich codziennemu życiu – jedzeniu, praniu, prasowaniu. Propozycja godna uwagi nie tylko na wakacje. Informacja o godzinach zwiedzania: TUTAJ
Zobacz także w drukowanym wydaniu "Gościa Niedzielnego" (nr 34).
Dyr. Jarosław Żurawski obok XVIII-wiecznego wozu strażackiego Agata Combik /Foto Gość