"Jeszcze Pan Jezus Milatyński nie słyszał w tej świątyni tak pięknego śpiewu". Ze śpiewem pieśni polskich na ustach smolczanie udali się w historyczną podróż na Kresy Wschodnie.
To było nietypowe i piękne świętowanie jubileuszu 5-lecia chóru Smolec Cantans. Uczestnicy odwiedzili miejscowości, skąd pochodzą oni sami, ich rodzice oraz liczna grupa mieszkańców gminy. Byli m.in. we Lwowie, Matkowie, Mochnatym, Iwaskowcach, Pawłowie, Komarnikach, Starej Soli i Rudkach. Przy okazji, a może przede wszystkim, przeprowadzili doskonałą promocję sztuki chóralnej, krzewiąc kulturę polską wśród naszych rodaków na Ukrainie.
- Przeżyliśmy ten wyjazd niezwykle emocjonalnie, z wielkim sentymentem do ojcowizny i bogactwem opowieści historycznych. Spotkaliśmy się z Polakami, którzy tam pozostali i z wielkim utęsknieniem oczekują na rodaków. Cieszą się każdym usłyszanym słowem polskim. Zaprezentowaliśmy im swój dorobek artystyczny, obdarowaliśmy ich skromnymi darami - opowiada Marek Gierczak, muzyk, organista i śpiewak operowy ze Smolca.
46-oobowa grupa wyruszyła 11 lipca. Po drodze wysłuchała opowieści związanych z Kresami. - Po przekroczeniu granicy wstąpiliśmy do kościoła św. Wawrzyńca w Chyrowie, który przez lata komunizmu był domem kultury, organizowano w nim dyskoteki i biesiady, a w 2011 r. został zwrócony miejscowym Polakom. Podobnie jak w Matkowie, Mochnatym oraz Iwaszkowcu, podarowaliśmy dla tego kościoła duży obraz Matki Bożej Częstochowskiej - mówi dyrygent chóru „Smolec Cantans”.
12 lipca w uroczystość św. Piotra i Pawła według kalendarza juliańskiego smolczanie udali się na Mszę Świętą w obrządku wschodnim w Matkowie. Po wspólnej modlitwie dolnośląski chór wystąpił z koncertem dla licznie zgromadzonych mieszkańców. Później Polacy odwiedzili Mochnate oraz Iwaszakowce. Zapalili znicze na grobach swoich przodków i zaśpiewali kilka pieśni dla tamtejszych mieszkańców. - Najważniejszym punktem były wspólne rozmowy, wspominanie dawnych dziejów, wymiana kontaktami, oglądanie zdjęć - stwierdza Sebastian Kotlarz.
13 lipca grupa skierowała się w stronę Lwowa i trafiła do Strzałkowic, rodzinnej miejscowości Marka Gierczaka. Smolczanie spotkali się z rodziną pana Marka. Nawiedzili lokalną świątynią. - Przywieźliśmy figurę Matki Bożej, która do 1958 roku znajdowała się w kościele w Strzałkowicach, a przywędrowała na Dolny Śląsk i stała się relikwią rodzinną państwa Paluszkiewiczów. Figurę przekazał Paweł Paluszkiewicz z Wągrowca, a Krystyna Banach ze Smolca dokonała drobnej renowacji - informuje Tymon Godzwon, prezes stowarzyszenia „Smolec Cantans”.
W Kamionce Buskiej Dolnoślązacy przeżyli ciekawe spotkanie. - Poznaliśmy pięć wspaniałych kobiet, a wśród nich Halinę Warwarską (z domu Kopczyńską). To emerytowana laborantka i żona pediatry. Jakież było nasze zaskoczenie, gdy powiedziała, że przez 20 lat pracowała w Pawłowie. Obiecała pomóc nam w uzyskaniu informacji o przodkach smolczan pochodzących z Pawłowa - opowiada T. Godzwon. Oczywiście nastąpiła wymiana kontaktów na przyszłość.
Smolczanie odwiedzili także polską stolicę kresową czyli Lwów. Na cmentarzach: Łyczakowskim i Orląt Lwowskich zapalili znicze przy grobach wybitnych Polaków. - Przy pomniku Marii Konopnickiej zaśpiewaliśmy Rotę, a na Cmentarzu Orląt Lwowskich, oprócz postawienia zniczy, modliliśmy się w intencji poległych oraz odśpiewaliśmy Mazurka Dąbrowskiego - opisuje Sebastian Kotlarz.
Kulminacją pobytu na Kresach była Msza św. pod przewodnictwem ks. Waldemara Kontka, proboszcza ze Smolca w archikatedrze lwowskiej. Chór „Smolec Cantans” przewodniczył śpiewom podczas liturgii, a na koniec zaśpiewał kilka utworów dla licznie zgromadzonych wiernych. Po tym wspaniałym akcencie wieńczącym piękną podróż rozśpiewana polska grupa udała się z powrotem do Smolca.
- Efekty tego wyjazdu pozostają oczywiście w naszych sercach. Oprócz tego chórzyści przeprowadzili kwestę na rzecz pomocy Polakom na Kresach. Zebraliśmy znicze, pomoc materialną oraz produkty, które przekazaliśmy rodakom za wschodnią granicą. To wszystko dzięki pomocy burmistrza Kątów Wrocławskich Antoniego Kopcia - oświadcza Tymon Godzwon.
Polska muzyka chóralna rozbrzmiewała w pełnej krasie wśród Polaków na kresach, którzy są głodni polskiego słowa i polskiej pieśni. Polacy mieszkający w Turce mówili, że był to dopiero trzeci występ chóru w ich kościele, który wznowił swoją działalność w latach 90.
Z kolei w Kamionce Strumiłowej stwierdzili, że jeszcze Pan Jezus Milatyński nie słyszał w tej świątyni tak pięknego śpiewu.