Wrocław pożegnał śp. Henryka Słowińskiego, żołnierza 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty Armii Krajowej, profesora Akademii Rolniczej i przykładnego katolika.
Uroczystości pogrzebowe rozpoczęły się w środę 22 sierpnia Mszą św. w parafii zmarłego pw. św. Rodziny we Wrocławiu. Przenajświętszą ofiarę sprawowało aż 14 kapłanów diecezjalnych i zakonnych.
- Nade wszystko żegnamy gorliwego katolika, który codziennie uczestniczył w Eucharystii i odmawiał różaniec. Żegnamy ojca i dziadka. Jego syn Tomasz przyjął święcenia kapłańskie w zakonie dominikańskim. Żegnamy zaangażowanego parafianina ze wspólnoty św. Rodziny - rozpoczął wspólną modlitwę ks. dr Janusz Prejzner, proboszcz parafii pw. św. Rodziny.
W homilii o. Jarosław Krawiec OP podkreślił, że śp. Henryk Słowiński był dobrym, autentycznym przyjacielem Jezusa Chrystusa. Nawiązując do Ewangelii stwierdził, że Pan najął go do swojej winnicy o świcie, a on sumiennie służył aż do późnego wieczora swojego życia.
- Żył z wielką otwartością na drugiego człowieka, szacunkiem do bliźniego i do przyrody. Całe jego życie było wypełnione służbą dla rodziny, dla ojczyzny, za którą walczył jako żołnierz Armii Krajowej, i którą budował w czasach wolności jako profesor Akademii Rolniczej - mówił o. Krawiec.
Przypomniał, że zasłużony Wrocławianin wielokrotnie apelował o pamięć o ofiarach ludobójstwa na Kresach Wschodnich.
- Ile miejsc pamięci, pomników zawdzięcza swoje powstanie jemu i jego towarzyszom? Był tam, gdzie mówiło się o Wołyniu, o dawnych Kresach Rzeczpospolitej. Ile udzielił wywiadów, audycji radiowych, programów telewizyjnych, spotkań, prelekcji - wymieniał dominikanin.
Henryk Słowiński był rdzennym Wołyniakiem, urodzonym we wsi Lipniki, gdzie od połowy XIX wieku mieszkali jego rodzice i dziadkowie. Ta wieś na trwałe zniknęła z map Polski w skutek II wojny światowej. Henryk wracał do tego miejsca nie tylko we wspomnieniach i opowieściach, ale także po 50 latach pojechał odwiedzić swą małą ojczyznę w 1994 roku. Potem regularnie jeździł na Ukrainę.
- To on był tym, który zatroszczył się, by pomordowani mieszkańcy Lipnik mogli mieć po kilkudziesięciu latach katolicki pogrzeb. Postawiono w końcu krzyż. Widzimy, jak głęboko chrześcijański wymiar mają jego czyny - stwierdził o. Jarosław Krawiec.
Zakonnik podkreślił, że pamiętając osobiste spotkania z nim, słuchając wywiadów, których udzielał żołnierz AK, nie ma najmniejszych wątpliwości, że był to człowiek ewangelicznie pokorny.
- Patrząc na jego życie wypada przywołać ważne słowa wypowiedziane w czerwcu 2001 roku we Lwowie przez św. Jana Pawła II: „Niech przebaczenie - udzielone i uzyskane - rozleje się niczym dobroczynny balsam w każdym sercu. Niech dzięki oczyszczeniu pamięci historycznej wszyscy będą gotowi stawiać wyżej to, co jednoczy, niż to, co dzieli, ażeby razem budować przyszłość opartą na wzajemnym szacunku, na braterskiej wspólnocie, braterskiej współpracy i autentycznej solidarności" - cytował kaznodzieja.
Na koniec homilii podziękował bezpośrednio zmarłemu, że mówiąc prawdę, pokazywał kolejnym pokoleniom w Polsce i na Ukrainie, że nie tylko trzeba, ale można żyć razem, w przyjaźni i wzajemnym szacunku. W myśl słów: Zło dobrem zwyciężaj.
Żegnający śp. Henryka podkreślali jego wielką wiarę, skromność i miłość do ojczyzny według hasła: „Bóg, honor, ojczyzna”. To postać, która śmiało może służyć za wzór młodemu pokoleniu.
- Pan profesor był autorytetem, niedościgłym wzorem, a z czasem przyjacielem dla nas wszystkich. Uczył nas jak być przyjacielem wszystkich bez względu na narodowość i wykształcenie. Jego pamięć o ofiarach ludobójstwa trwała do ostatnich dni. Był człowiekiem o wielkiej dobroci i życzliwym sercu. Chyba nie ma miejscowości na Dolnym Śląsku, gdzie pan profesor nie mówiłby o swoim ukochanym Wołyniu i ukochanej 27. Dywizji AK. Nie ma takiej szkoły, której by nie odwiedził. Było dla nas olbrzymim zaszczytem żyć obok ciebie, a naszym obowiązkiem będzie pamiętać - przemawiał Jerzy Rudnicki z wrocławskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej.
- Dzisiaj w tym miejscu dla mojego taty najważniejsza jest modlitwa. Tato, chciałem ci podziękować w imieniu całej rodziny za to, że pokazałeś nam drogę życia swoim świadectwem. W tej drodze kluczowym wydarzeniem jest człowiek - nasz bliźni. Pokazałeś nam te dwa klucze. Pierwszy - każdy człowiek jest bezcenny i ważny. Czy układa kamienie na drodze, czy wykłada na wyższej uczelni. Drugi - ludzi i narody więcej łączy niż dzieli. I nie mówiłeś, ale jeździłeś, spotykałeś się i pokazałeś nam, że możliwe jest przebaczenie i pojednanie. Byłeś ikoną duszy kresowej - oświadczył syn zmarłego o. Tomasz Słowiński OP.
Śp. Henryk Słowiński w wieku 17 lat wstąpił do oddziałów Wojska Polskiego i Armii Krajowej Władysława Kochańskiego "Bomby", "Wujka". Obrońca Huty Stepańskiej i Starej Huty. Był uczestnikiem bitwy pod Moczulanką, żołnierzem 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty Armii Krajowej, prezesem wrocławskiego środowiska 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty Armii Krajowej, honorowym prezesem Towarzystwa Miłośników Kultury Kresowej we Wrocławiu, autorem wielu publikacji o historii Wołynia, inicjatorem powstania wielu pomników poświęconych pamięci pomordowanych Polaków na Wołyniu i Kresach Wschodnich
Wielokrotnie apelował o pamięć o ofiarach ludobójstwa na Kresach Wschodnich. Posiadał wiele odznaczeń państwowych i wojskowych. Do swoich ostatnich dni był aktywny na polu patriotyczno-społecznym. To jeden z ostatnich kombatantów wrocławskich wielkiego kalibru. Zmarł w wieku 92 lat.