41 księży z całej Polski zakończyło we Wrocławiu Kurs Przeszkalania Kadr Rezerwy - Korpusu Osobowego Duszpasterstwa. Co to oznacza dla polskiej armii i kapłanów, którzy na ochotnika spędzili intensywne 2 miesiące w wojsku?
Tego typu kursy polskie wojsko prowadzi, aby wyszkolić rezerwy oficerskie i podoficerskie w razie zagrożenia wojennego lub innych wyjątkowych sytuacji. Chodzi także o poprawę jakości i uzupełnienie struktur wojennych Sił Zbrojnych Rzeczpospolitej.
Na kursy mogą być skierowani żołnierze rezerwy, którzy ochotniczo zgłoszą się do odbycia ćwiczeń wojskowych. Od 2 lipca we Wrocławiu swój dwumiesięczny kurs oficerski obywali kapłani z całego kraju.
Pod koniec swojej obecności w Akademii Wojsk Lądowych kapelanów rezerwy odwiedził biskup polowy Wojska Polskiego Józef Guzdek.
- W wojsku najważniejszy jest dobrze uzbrojony i dobrze wyszkolony żołnierz. Ale po jego jednej i drugiej stronie stoją: lekarz, który opatruje rany i leczy zranione ciało oraz ksiądz, który będzie leczył i wspierał jego ducha. I wtedy żołnierz czuje się pewny, bo nie jest sam - mówi specjalnie dla „Gościa Niedzielnego” bp Józef Guzdek.
Podczas spotkania podziękował księżom za to, „że chce im się chcieć” oraz że na swoje życie kapłańskie patrzą przez pryzmat służby.
- To jest piękne i za to ich cenię. Kapłani w armii spełniają odpowiednie wymagania stawiane przez wojsko. Musimy mieć na wadze odpowiednią ilość kilogramów, być sprawni fizycznie, zdrowi. Ale sami stawiamy sobie jeszcze wymagania jeśli chodzi o walory moralne. Ksiądz ma być świadkiem, ma być pierwszym, który prowadzi w stronę ewangelicznych wartości. I takiego kapelana wojsko pragnie oraz ceni - podkreśla biskup polowy Wojska Polskiego.
Ks. Marcin Krępa z diecezji tarnowskiej jest na co dzień dyrektorem domu rekolekcyjnego. Co sprowadziło go na kurs oficerski dla korpusu osobowego duszpasterstwa?
- Po pierwsze miłość do ojczyzny. Po drugie - tradycje rodzinne. Chcę służyć dla kraju i dla polskiej armii - uzasadnia krótko i zwięźle.
Jak opowiada, podczas dwumiesięcznego kursu kapłani-żołnierze uzyskali dużą wiedzę w zakresie działania wojska, jego organizacji, taktyki, musztry i ceremoniału. Oczywiście nie zabrakło fizycznych aspektów, czyli tradycyjnej wojskowej zaprawy.
- Przeszliśmy okres unitarny, kiedy szkolono nas jako rekrutów przed złożeniem przysięgi wojskowej. Traktowano nas jak normalnych żołnierzy, żadnej taryfy ulgowej z powodu kapłaństwa. Był wycisk z czołganiem się, wkładaniem oporządzenia bojowego, z maską gazową itd. Zdawaliśmy egzaminy teoretyczne i praktyczne ze strzelania z karabinku szturmowego oraz z pistoletu wojskowego - wyjaśnia ks. Marcin Krępa.
W przypadku o. Wawrzyńca Grotka SJ kurs oficerski nie był pierwszą przygodą z wojskiem. Przeszedł on służbę zasadniczą w latach 1989-1991, kończąc jako starszy kapral podchorąży rezerwy.
- Wojsko zawsze mnie interesowało i inspirowało. W pewnym wieku potrzebne są nowe wyzwania i chciałem się właśnie z takim skonfrontować. Ostatnie 6 lat spędziłem ze służbą więzienną. Odpowiada mi bycie przy ludziach w mundurach - tłumaczy jezuita.
Przyznaje z uśmiechem, że jedyne, do czego mógłby się przeczepić, to fakt, że kurs był za krótki.
- Odświeżyłem sobie pewne rzeczy i poznawałem kilka nowych elementów, których nie przerabiałem na służbie zasadniczej mimo, że trwała ona 2 lata. 2 miesiące na przysposobienie się do różnych aspektów wojskowej służby jest dość krótkim okresem - uważa o. Wawrzyniec Grotek.
Teraz księża jako kapelani rezerwy wracają do swoich codziennych obowiązków, ale na wyjątkowy czas mobilizacji mamy kadrę wyszkolonych duszpasterzy, którzy w każdej chwili mogą podjąć posługę w strukturach wojska i ordynariatu polowego, będąc do dyspozycji armii.