Najpierw porządnie cię nakarmię, a potem pogadamy - stwierdził w drzwiach. Bóg ma ogromne poczucie humoru. W 120-kilogramowego faceta, który trenuje brazylijskie jiu-jitsu, wpakował ogromną empatię, wrażliwość i talent do gotowania.
Michał w akcji Maciej Rajfur /Foto Gość
Kolejnym przełomowym momentem w jego życiu. były rekolekcje z Marcinem Zielińskim (jak stwierdza Michał, zbieżność nazwisk przypadkowa).
- Pojąłem wtedy, że całe życie próbowałem zasłużyć na miłość. A Bóg wtedy mi powiedział: „Michał, cokolwiek byś zrobił, pamiętaj, że Ja kocham cię bezwarunkowo”. To było mocne i prawdziwe doznanie, dlatego ja nie tylko nie chcę, ale i nie mogę powiedzieć, że Boga nie ma - oświadcza mężczyzna.
Zaznacza, że lista głupich rzeczy, które zrobił w życiu, jest bardzo długa, ale Bóg mu wybaczył i stale to robi.
- Moje dotychczasowe życie posłużyłoby za świetny scenariusz filmowy, zawiera dużo nietypowych aspektów, zagmatwanych wątków, zwrotów akcji. Przeszedłem praktycznie wszystko: traumy, tragedie, przemoc psychiczną, fizyczną, seksualną, błądziłem w poczuciu niedowartościowania, niekochania, miałem historie z narkotykami, głupimi relacjami, seksem pozamałżeńskim. A potem stało się coś, co już niewielu reżyserów by wykorzystało – Bóg mnie z tego wyciągnął, bo pozwoliłem Mu działać - opisuje Michał.
Dzisiaj jest człowiekiem otwartym na ludzi, żyjącym wiarą na co dzień, nie tylko w murach kościoła. - pytają mnie często, skąd ta radość, werwa, motywacja do życia pasją. Co innego mogę im odpowiedzieć? Tylko prawdę. A prawdą jest Chrystus - wzrusza ramionami Michał. Codzienne szczęście odnajduje w tym, że może się za kogoś pomodlić. Dlatego robi to wszędzie, gdzie tylko się da – na przykład w pracy.
- Rozmawiam z kolegą, mówi o jakichś problemach. Od razu rzucam: „Mogę się za ciebie pomodlić”. „No dobra, wieczorem wspomnij o mnie” – odpowiada. A ja mu na to: „Nie! Zrobię to tu i teraz!”. Ludzie są tym zszokowani, ale ostatecznie dziękują za ten gest - przyznaje M. Zieliński.
Otwarcie na drugiego człowieka, chęć do rozmowy, pomocy, wyjścia do innych z inicjatywą. Dlaczego to budzi zdziwienie? - Bo nie doświadczamy tego na co dzień, a przecież w naszej religii to powinien być chleb powszedni - uważa Michał.
Chcę się rozwijać i wierzę
Świadome chrześcijaństwo wiąże się z podejmowaniem ryzyka, wyjściem ze strefy komfortu, rozwijaniem swoich talentów, które otrzymaliśmy od Boga.
- Moja pasja gotowania zaczęła się, kiedy pomyliłem frytki z fasolką szparagową. Zaprowadziłem babcię do piwnicy, bo chciałem zjeść frytki, a to była fasolka - wspomina Michał.
Pod koniec lipca 2017 roku postawił wszystko na jedną kartkę, by rozwijać swoje zamiłowanie. Napisał krótki, szczery do bólu mail do Wojciecha Modesta Amaro, jednego z najlepszych polskich kucharzy. Jego restauracja Atelier Amaro została oznaczona jako pierwsza w kraju prestiżową gwiazdką Michelin. Wiadomość brzmiała tak:
Gotowanie jest moją pasja, nie jestem profesjonalistą, ale chcę to robić, bo kocham gotować. Chce się rozwijać i wierzę w to, że Bóg jest Bogiem marzeń i je spełnia, dlatego chciałbym przyjechać do Was na staż. Wiem, że piszę trochę ekstrawagancko, ale musiałem spróbować.
Następnego dnia przyszła odpowiedź.
czytaj na następnej stronie