35. obóz adaptacyjny dla duszpasterstw akademickich różni się od poprzednich edycji. Wprowadzono parę zmian. Dla jednych to kosmetyka, dla innych kluczowe kwestie.
Wszystko zależy od punktu widzenia, ale nie da się ukryć, że mają one swoje mocne uzasadnienie i mogą pozytywnie wpłynąć na rozwój cyklicznego i znanego w środowisku akademickim wydarzenia.
- Przede wszystkim skróciliśmy obóz o jeden dzień. Teraz wyjazd trwa 13 dni, od poniedziałku do niedzieli, nie zahaczając o następny tydzień. Uczestnicy mieli bowiem problem z urlopami. Dojeżdżali później lub musieli wyjeżdżać wcześniej. Obecnie drugą połowę września mogą rozdysponować dla własnych potrzeb, żeby kalendarz układał się wygodniej - tłumaczy Piotr Kopyto, szef białodunajeckiego obozu.
Kolejna nowość dla wielu wydawała się szokiem, ale organizatorzy wyszli z niej obronną ręką. Chodzi bowiem o zamianę legendarnego już Festiwalu Piosenki Wszelakiej, podczas którego duszpasterstwa występowały na żywo w przebraniach prezentując autorskie utwory, na festiwal filmowy.
- Zostaliśmy zmuszeni do zmienienia tej formy ze względów logistycznych. Poza tym zauważyliśmy u coraz większej liczby osób pasję fotografowania, filmowania i montażu, dlatego chcieliśmy wykorzystać i pokazać ten potencjał. Spontanicznie zaproponowaliśmy więc duszpasterstwom nagranie filmików z życia swoich chat - mówi P. Kopyto.
Niektórzy uczestnicy nie kryli zawodu z powodu odwołania "Wszelakiej", ale szybko okazało się, że filmy również zafascynowały widzów. Każdy uczestnik mógł zagłosować na swojego faworyta. Młodzież sprostała wyzwaniu i mimo, że nie wszyscy posiadali sprzęt z najwyższej półki, pokazali dobry poziom techniczny, pomysłowość oraz duże poczucie humoru.
Festiwal filmowy wypalił. Organizatorzy od razu zapowiadają, że nie podjęli ostatecznej decyzji o tym, czy taka forma zostanie, czy wrócą do starego i uznanego konkursu piosenki.
Następną zmianą, a raczej testowaną nowością jest tzw. "Chata złomów". Mieszkają tam ludzie, którzy już brali kilkukrotnie udział w obozie, ale bardzo chcieli kolejny raz się pojawić w Białym Dunajcu. Żeby nie przytłaczali młodszych od siebie, ulokowano ich osobno w jednym z domów. To po prostu studenci z różnych duszpasterstw, ale starsi. Mogą oni uczestniczyć w programie za zgodą szefów chat.
- Zobaczymy, jakie to przyniesie owoce i zdecydujemy, czy za rok również pojawi się taka chata - kwituje główny szef obozu.
Patrząc na statystyki z kilku lat trzeba przyznać, że coraz więcej młodych ludzi przyjeżdża do Białego Dunajca. W tym roku jest ich 656. Wszystkie chatki zostały praktycznie zapełnione. Poprzednia edycja zgromadziła niewiele ponad 600 osób. Tym razem najliczniejszą chatę stworzyło DA Wawrzyny - 75 mieszkańców.
- Jeśli chodzi o maturzystów, to tworzą oni 20 procent całości. Pamiętajmy jednak, że obóz jest skierowany nie tylko dla maturzystów, ale także dla tych, którzy nigdy nie byli z nami w Białym Dunajcu, więc staramy się przyciągnąć po prostu nowych ludzi. I to udało się w tym roku osiągnąć. Takich uczestników jest 350, czyli ponad połowa. To dobry wynik w stosunku do ubiegłych lat. Reszta to głównie osoby, które są z nami drugi, ewentualnie trzeci raz. Dzięki nim nowi uczestnicy mogą lepiej poznać klimat duszpasterstw. Tak więc wiekowa piramida została zachowana - opisuje Piotr Kopyto.
Ścisły sztab organizacyjny, czyli kadrę główną, tworzy pięć osób: szef obozu, główna kulturalna, kwatermistrz, turystyczny i rzecznik prasowy. Każdy ma swoją działkę odpowiedzialności. Z kadrą główną współpracują wszyscy szefowie chat. W każdej chacie, czyli w każdym duszpasterstwie znajduje się kapłan, opiekun studentów.
- Chcemy, aby uczestnicy zapoznali się pośród tatrzańskich szczytów z ideą duszpasterstw akademickich, a jeśli tylko im się spodoba, żeby dołączali, aktywizowali się tam, odnaleźli po prostu swoje miejsce - mówi P. Kopyto.
Biały Dunajec dla wielu już okazał się wspaniałym startem w wartościowe środowisko.
- Nie jesteśmy obozem samym w sobie, ale mamy być narzędziem, którego głównym celem jest zachęcenie studentów do uczestnictwa w życiu duszpasterstw akademickich - podsumowuje szef obozu.