W Świątnikach upamiętniono męczeńską śmierć kapłanów i zakonników, którzy zginęli z rąk Niemców, Sowietów i ukraińskich nacjonalistów podczas II wojny światowej.
Grupy i stowarzyszenia kresowe z Polski, a także zza granicy zebrały się jak co roku w Świątnikach podczas Międzynarodowego Spotkania Miłośników Ziemi Wołyńskiej i Kresów Wschodnich.
Tematem dwudniowego wydarzenia było upamiętnienie osób duchownych w czasie wojny, które oddały życie za Chrystusa i ojczyznę.
- W jubileuszowym roku 100. rocznicy niepodległości warto przypomnieć, że tereny Kresów Wschodnich miały duże znaczenie w wywalczeniu przez Polskę niepodległości. To tam powstawały oddziały strzeleckie. One dawały główny zapas sił dla wszystkich trzech brygad Legionów, a o tym rzadko się pamięta. Przekazujmy to następnemu pokoleniu - apelował Jerzy Rudnicki z wrocławskiego Instytutu Pamięci Narodowej.
Kulminacyjnym momentem dwudniowego świętowania była Msza św. polowa, której przewodniczył ks. Zbigniew Słobodecki, kapelan Towarzystwa Miłośników Kultury Kresowej i milicki proboszcz.
Specjalny list do zebranych skierował abp Józef Kupny, metropolita wrocławski, który uczestniczył w spotkaniu przed dwoma laty.
Trudno zapomnieć Wasz entuzjazm, radość z bycia razem, a przede wszystkim ogromną cześć, jaką otaczacie obraz Najświętszej Maryi Panny przywieziony po II wojnie światowej na Dolny Śląsk z Niewierkowa. Cieszę się, że wasza inicjatywa szybko zyskała miano międzynarodowej, przyciągając tak wielu ludzi. Przyjęte wcześniej zobowiązania uniemożliwiają mi osobistą obecność […] doceniając jednak ich wagę, pragnę być z Wami duchowo, przesyłając serdeczne pozdrowienia oraz podziękowanie za część, jaką otaczacie Matkę Najświętszą, oraz za kultywowaną pamięć o historii naszego narodu i Kresów Wschodnich. W ten sposób kształtujecie w młodym pokoleniu szacunek do wartości, które zawsze były bliskie każdemu Polakowi, ucząc w ten sposób pięknego i zdrowego patriotyzmu.
W homilii ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski przypomniał, że jeżeli chcemy żyć wygodnie, dobrze, miło i sympatycznie, otoczeni zaszczytami i dobrami materialnymi, to w sensie duchowym życie tracimy. A jeżeli cierpimy dla Ewangelii, musimy znosić prześladowanie, płynąć pod prąd poprawności politycznej, wtedy życie od strony duchowej zachowujemy.
- Patrząc na głównych patronów Polski, widzimy, że oddawali bez wyjątku życie dla Ewangelii - św. Wojciech, św. Stanisław czy bliski kresowianom św. Andrzej Bobola. Jako kapłan zginął męczeńską śmiercią nad Bugiem w Janowie Poleskim. Został okrutnie zamordowany. Kozacy przed śmiercią torturowali go w straszliwy sposób. Czytając opis męczeństwa św. Boboli, trudno uwierzyć, co człowiek mógł uczynić drugiemu. Na plecach wycięto mu, zdzierając skórę, kształt ornatu - opisywał ks. Isakowicz-Zaleski.
Nawiązując do czasów bardziej współczesnych, przywołał św. Maksymiliana Marię Kolbego, który stracił swoje życie, by uratować drugiego człowieka, oraz zamordowanego przez komunistów bł. ks. Jerzego Popiełuszkę.
- Patrząc na dzieje naszej ojczyzny, można jasno pokazać, że dzisiejsze słowa Chrystusa o wzięciu krzyża były realizowane przez pokolenia kapłanów i zakonników. To właśnie dzięki Kościołowi w czasach zaborów, okupacji, komunizmu udało się przenieść wartość niepodległości w narodzie - stwierdził kaznodzieja.
Cytował słowa św. Jana Pawła II o tym, że wiek XX przyniósł ogromny postęp cywilizacyjny, ale także ogromne i niespotykane do tamtej pory zbrodnie. Tak duże, iż ułożono nowe pojęcie, przetłumaczone na język polski jako „ludobójstwo”.
- Niemcy mordowali i więzili w Dachau kapłanów tylko dlatego, że wiedzieli, iż są to duchowi przewodnicy Polaków. Niektóre diecezje straciły połowę swoich kapłanów. Nie było komu po wojnie odprawiać Mszy Świętej - oświadczył ks. Isakowicz-Zaleski.
W podobny sposób postępowali nasi okupanci wschodni, czyli sowiecka Rosja, zabijając duchowieństwo na wiele sposobów. Jest jeszcze trzecia grupa kapłanów z Kresów Wschodnich - to ci, którzy zginęli z rąk nacjonalistów ukraińskich.
- To nie tak, że naród ukraiński mordował naród polski, ale wrzód na narodzie ukraińskim w postaci różnych organizacji (OUN-UPA) mordował kapłanów z tych samych względów, co Niemcy i Rosjanie. Kapłani spełniali także funkcje społeczne, podtrzymywali na duchu. Właśnie dlatego zbrodniarze ze straszliwym okrucieństwem pozbawiali ich życia - informował ks. Isakowicz-Zaleski.
Podkreślił, że nie wiemy w większości przypadków, gdzie są ich szczątki. A współczesna Ukraina w niezrozumiały sposób zabrania Polakom przeprowadzenia ekshumacji i pochówku polskich ofiar ludobójstwa zarówno świeckich, jak i duchownych.
Kaznodzieja przypomniał historię o. Ludwika Wrodarczyka OMI, którego proces beatyfikacyjny niedawno się rozpoczął.
- Myślę, że wielu innych kapłanów, którzy zginęli w czasie wojny na Wschodzie, tak samo powinno być beatyfikowanych. Mamy zaledwie sporadyczne przypadki drogi do wyniesienia na ołtarze tych, którzy zginęli na Kresach z rąk ukraińskich nacjonalistów. Nieważne, kto ich zabił. Ważne jest to, że oddali życie za Chrystusa, byli wierni dzisiejszej Ewangelii, przyjęli krzyż i nie zdezerterowali - stwierdził ks. Isakowicz-Zaleski.
Czy trzeba piękniejsze postawy dla tych, którzy przygotowują się do kapłaństwa lub myślą o tej drodze, jak zachowanie duchownych na Wołyniu, którzy często mając możliwość ucieczki, zostawali ze swoimi parafianami i tam razem z nimi ginęli bestialsko mordowani, często brutalniej niż inni ze względu na swój habit czy sutannę?
- Uważam, że jest to moralny obowiązek chrześcijan, niezależnie od tego, jakie mają korzenie, by pielęgnować pamięć o męczennikach. Ona jest niesłychanie ważna. Z tej krwi rodzą się nowi wyznawcy - podsumował kaznodzieja.
Po Mszy Świętej uroczyście odsłonięto i poświęcono specjalną kamienną tablicę "Kapłanom, ojcom i braciom zakonnym pomordowanym na Wołyniu przez Niemców, Sowietów i nacjonalistów ukraińskich w latach 1939-1945".
Umieszczono na niej znamienny napis: „Krew męczenników ziarnem dla młodych świadków historii”.