Około tysiąca osób z 30 parafii archidiecezji wrocławskiej wzięło udział w diecezjalnym spotkaniu młodzieży na Ślęży. Spotkanie odbywa się od kilku lat pod hasłem "W górę serca".
W tym roku główne hasło miało swoje rozwinięcie – "Według Słowa", które nawiązuje bezpośrednio do hasła Światowych Dni Młodzieży, które odbędą się na początku przyszłego roku w Panamie.
To dlatego homilia ks. Bartosza Kasprzyszaka, ojca duchownego annus propedeuticus Metropolitalnego Wyższego Seminarium Duchownego, miała przede wszystkim Maryjny charakter. Na początku podkreślił, że scena zwiastowania Pańskiego była kluczową dla dziejów świata. – Bóg Ojciec uniżył się tak bardzo, tak bardzo chciał nam pokazać, że nas kocha, iż podjął decyzję a zarazem ryzyko – mówił. Potrzebował do tego kilkunastoletniej dziewczyny z narodu żydowskiego. – Co to za kobieta? Co to za dziewczyna? Maryja jest bardzo piękna. Nie mówię o jej rysach twarzy, kolorze włosów, oczu. Bardziej o tym, co miała w tych oczach. A jestem przekonany, że był w nich niezwykły pokój, jakaś przenikliwość, głębia. To wszystko, co jest w oczach człowieka, który żyje blisko Boga, który żyje w stanie łaski – mówił pełen zachwytu.
Zwrócił uwagę, że w oczach jest wiele zapisane, a to, w jaki sposób patrzymy na drugiego człowieka, pokazuje nam, co mamy w swoich sercach. – Maryja może nas dziś uczyć, jak patrzeć na drugiego człowieka, żeby on też miał jakiś spokój, by czuł się przy nas komfortowo.
Następnie podkreślił odwagę Maryi i zaznaczył, że historia zwiastowania nie jest ckliwa i romantyczna. – Od tego momentu, w którym przyszedł do Maryi anioł, całe jej życie wywróciło się do góry nogami – zszargana opinia, ryzyko utraty zaufania człowieka, którego kochała. To były konkretne okoliczności tej konkretnej, nazaretańskiej wsi. Ludzie już wtedy plotkowali. Spróbujcie sobie to wyobrazić. Maryja oddaje swoje serce Bogu i od razu wiąże się to z jakimś wewnętrznym bólem – tłumaczył. – Później wcale nie było łatwiej. Aż w końcu kluczowy dla nas moment – matka patrzy na śmierć swojego Syna. Nie ma nic gorszego dla matki.
Ks. B. Kasprzyszak zaznaczył, że Maryja może nas nauczyć jak trwać przy Bogu, nawet jeśli się nie rozumie Jego planów. – Maryja była mistrzynią w nasłuchiwaniu tego, czego chce od niej Bóg. I czekała trzydzieści lat na wypełnienie się słów anioła, które usłyszała, a my czasem tracimy cierpliwość po jednej naszej modlitwie skierowanej do Boga, mamy do Niego pretensje i stawiamy Go pod ścianą. Pan Bóg słucha, ale ty też "Słuchaj Izraelu".
Aby usłyszeć, co Bóg do nas mówi, potrzeba ciszy. – Pamiętajmy, że pewna otwartość na to, co chce ode mnie Bóg, wiąże się z przyjęciem trzech możliwych odpowiedzi: Tak, nie, ale również – poczekaj.
Kaznodzieja zaznaczył, że od Matki Bożej możemy się uczyć jak wychodzić do drugiego człowieka. Podkreślił, że Maryja po zwiastowaniu nie rozsiadła się, by celebrować swoją wyjątkowość, ale spakowała się i poszła w góry do św. Elżbiety.
Zwrócił uwagę na ułudę, w której żyjemy, bo zamiast realnego spotkania z drugim człowiekiem i kontaktu z nim, wybieramy wirtualne społeczności i szklane ekrany smartfonów. – Chciałbym was zachęcić, żebyście chcieli realnie, prawdziwie żyć! – mówił.
Jako coś najbardziej niezwykłego wymienia macierzyństwo jako przejaw kobiecości. – Pan Bóg dał każdej mamie jakąś niezwykłą umiejętność współodczuwania i chęć, by zawsze walczyć o swoje dziecko, nawet jakby cały świat mówił coś innego.
– Maryja wie, czego nam brakuje. Cały problem polega na tym, że my zapominamy, że Pan Bóg naprawdę nas kocha, Jemu zależy, aby nas uzdrawiać, by nie było jakiejś fikcji. (...) Pan Bóg jest niezwykłym chirurgiem, a Maryja najlepszym anestezjologiem – wie, jak ukoić ból.
Na koniec zachęcał, by zaufać w swoim życiu Maryi.
Posłuchaj całej homilii:
Czytaj także:
Zobacz także: