Zakon kontemplacyjny, który ma świetnie prowadzony profil w mediach społecznościowych. Oksymoron? Dwie wykluczające się rzeczywistości? Nie u sióstr benedyktynek z Wołowa.
Przestrzeń modlitwy i pracy, którą benedyktynki od 60 lat w Wołowie wiernie realizują, nie jest jedyną ich działalnością.
Kto by się spodziewał, że niewielki zakon kontemplacyjny (wspólnotę tworzy zaledwie siedem sióstr) zbuduje jeden z najsilniejszych katolickich profili na Facebooku na Dolnym Śląsku, a także w kraju.
Benedyktynki żyją w tzw. klauzurze konstytucyjnej. To znaczy, że mogą wychodzić poza teren domu, ale jedynie w uzasadnionych przypadkach, kiedy trzeba coś ważnego załatwić. Na ogół więc nie prowadzą działalności zewnętrznej.
Klasztor sióstr benedyktynek w Wołowie (pod taką nazwą funkcjonuje w mediach społecznościowych) obserwuje bowiem 15 tysięcy ludzi! Dla porównania, ogólnopolski profil franciszkanów konwentualnych, jednego z największych zakonów w Polsce ma 10 tysięcy lajków, portal informacyjny Wołowa 4 tysiące, a dwie wołowskie parafie razem wzięte uzbierały zaledwie ponad 1400.
- My też musimy iść z postępem, z duchem czasu, ale mądrze i rozsądnie - zaznacza s. Maria, przełożona wołowskiego klasztoru.
To ona założyła 2 lata temu facebookowy profil. Siostry wcześniej dyskutowały o potrzebie stworzenia strony internetowej na wzór innych zakonów. Ostatecznie weszły w media społecznościowe, a było to wejście smoka.
Teraz s. Maria wyszukuje odpowiednie treści, wiele samodzielnie tworzy (robi zdjęcia) i dzieli się nimi w internecie. Jeszcze parę lat temu, jak sama o sobie mówi, była "antykomputerowa" i "antyinternetowa".
- Myślałam, że nigdy się tej technologii nie nauczę. Nie lubiłam z niej korzystać, bo jej po prostu nie znałam. Teraz staram się tego nie nadużywać, choć muszę przyznać, że odpoczywam przy obrabianiu, wrzucaniu do sieci zdjęć i filmów - opowiada z uśmiechem zakonnica.
Jest internetowym samoukiem, błyskotliwym obserwatorem. Szybko, na podstawie własnej aktywności wirtualnej, zrozumiała mechanizmy działania w sieci. Sama dochodzi do wniosków co, jak i kiedy najlepiej umieszczać na profilu.
- Ostatnio zauważyłam, że wiele zależy od miniatury filmu. Kiedy ustawiam jakąś obojętną np. góry - mniej osób się zainteresuje. Natomiast gdy wstawię krzyż albo św.Jana Pawła II, popularności filmu wzrasta. Wiem też, że lepiej wrzucać swoje treści, niż udostępniać cudze, bo osiąga się lepsze zasięgi. Liczy się też tytuł. Powinien być chwytliwy - nie chodzi o sensację, ale zaciekawienie. Krótko, ale treściwie, wyraziście. Staram się również dopasowywać obraz do muzyki w swoich filmach - opowiada benedyktynka.
To dość nietypowe, że zakonnica od wielu lat zamknięta w klauzurze wychwytuje bezbłędnie mechanizmy i algorytmy Facebooka z autopsji. Wydaje się, że świat kontemplacyjnego zakonu znajduje się w innym wymiarze niż media społecznościowe.
Największą popularnością na profilu cieszą się filmy. Jeden z nich tylko w dwa dni uzbierał 25 tysięcy odsłon. Najchętniej oglądany materiał osiągnął prawie 150 tysięcy odsłon.
Teraz co tydzień wołowskie benedyktynki mają 200-300 nowych polubień na profilu. 75 proc. lajkujących to Polacy, siostry przyciągają także obserwatorów zza granicy. To prawie jedna czwarta całości. Są to użytkownicy Facebooka m.in. z Niemiec, Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych, Włoch, a nawet Iranu, Syrii, czy Pakistanu. Ludzie w komentarzach i wiadomościach proszą o więcej treści, która ich duchowo umacnia. Interakcji jest coraz więcej. Zobacz profil TUTAJ.
Jak zgodnie stwierdzają zakonnice, Facebook, oprócz telefonu, poczty i e-maila stał się kolejnym i bardzo ważnym kanałem dostarczania do sióstr intencji modlitewnych, które płyną szerokim nurtem.
- Czuję się zobowiązana, bo wiem, że ludzie czekają na nasze materiały, a ja mogę ich do Pana Boga przez takie działania przybliżać. Dlatego umieszczam treści, które mają budować u ludzi spokój ducha. Staram się, by były dopracowane. Ciągle uczę się sztuki montażu. Słucham wskazówek - stwierdza przeorysza.
To fenomen. Z perspektywy klauzurowego zakonu, którego jedną z głównych cech jest pewien rodzaj zamknięcia, udało się zbudować popularniejszy profil na Facebooku niż niejednej organizacji, której na tej popularności bardzo zależy.
A jak podchodzą do tego zakonnice?
- Może dzięki temu zgłosi się do nas jakaś kandydatka? - mówi z nadzieją s. Agnieszka,79-latka, najstarsza zakonnica we wspólnocie. Do klasztoru w Wołowie przyjechała w 1963 roku. - Ten profil ma wymiar ewangelizacyjny, ale także powołaniowy - dodaje.
Najmłodsza z obecnej wspólnoty benedyktynek zapukała do klasztornych drzwi w 1994 roku. Od tamtej pory nie ma nowych powołań do kontemplacyjnego życia według reguły „Ora et labora”.
- Nie zależy nam na lajkach w sensie liczb. Nie pobijamy żadnego rekordu ani nie chcemy być „naj” w internecie. Odkryłyśmy po prostu, że jest to jedna z dróg, przez którą można w jakichś sposób wesprzeć ludzi, podnieść na duchu, pomóc - podsumowuje s. Maria.
Zapytana z przymrużeniem oka, skąd ten internetowy sukces, czy siostry modliły się i modlą o więcej polubień, wybucha szczerym śmiechem.
- Nie dajmy się zwariować. Mamy zdecydowanie więcej ważniejszych intencji na swoich barkach - odpowiada.
Uśmiechnięte i troskliwe benedyktynki można odwiedzać. Już niedługo będzie ku temu świetna okazja - jubileusz 60. rocznicy ich przybycia do Wołowa. 1 października o godzinie 17 w kaplicy klasztornej św. Józefa przy ul. Poznańskiej 13 zostanie odprawiona uroczysta Msza święta. Każdy niech czuje się zaproszony.
Zobacz niepublikowane dotąd unikatowe zdjęcia z klimatycznej kroniki sióstr benedyktynek TUTAJ.