Abp Józef Kupny odwiedził repatriantów z Kazachstanu i Uzbekistanu, których sprowadzono do niewielkiej wioski Siciny.
Na północnych krańcach archidiecezji wrocławskiej przyjęto rodziny repatriantów z Kazachstanu i Uzbekistanu, których przodkowie zostali przymusowo wysiedleni z Polski.
Polacy zostali sprowadzeni do kraju przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Na remonty budynków przeznaczonych na mieszkania gmina otrzymała od wojewody dolnośląskiego kwotę ok. 2,4 mln złotych.
Obecnie w niewielkiej wiosce Siciny, w gminie Niechlów żyją trzy repatrianckie rodziny, kolejne trzy mają zostać sprowadzone wkrótce, a oprócz tego do zagospodarowania jest jeszcze 9 mieszkań. Tych, którzy już osiedli, przywitał abp Józef Kupny.
- Jako Kościół przygotowywaliśmy się do przyjęcia polskich rodzin ze Wschodu i dopominaliśmy się o to, by zintensyfikować wysiłki w sprowadzeniu naszych rodaków. Ja oczywiście deklaruję wsparcie, chcemy się jeszcze bardziej otworzyć na kolejnych przybyszów. Myślimy całościowo. Nie chodzi tylko o zaproszenie i przyjazd. Pragniemy zapewnić wam naukę języka polskiego, edukację, żebyście poznali naszą kulturę, mieli miejsca pracy, aby było po prostu za co żyć. Będziemy się o to troszczyć, wkładając swoje serce - zapewniał metropolita wrocławski.
Dziękował repatriantom za świadectwo polskości, która przetrwała tysiące kilometrów od ojczyzny i dziesiątki lat.
- Jeden z panów pamięta słowa matki z dzieciństwa wypowiadane po polsku. To wspaniała postawa, którą się budujemy - stwierdził abp Józef Kupny.
Przypomniał, że ponad rok temu Rada Społeczna, którą powołał, pochyliła się nad problemem repatriacji mając świadomość, że za Uralem żyje ok. 20 tysięcy Polaków i około 2,5 tys. z nich wyraziło chęć powrotu do Polski.
- Doświadczenia już mamy, choćby z niedalekiego Wińska, gdzie pani wójt wytyczyła szlaki. Teraz pokazujemy, że potrafimy pomóc, nie tylko przyjąć, ale i pomóc w aklimatyzacji. Chcemy, by repatrianci czuli się jak u siebie w domu - mówił arcybiskup.
Pierwsze osoby przyjechały do Sicin w lipcu, później w sierpniu dołączyła kolejna grupka, a niedawno zamieszkała w polskiej wiosce Swietlana wraz ze swoim synkiem i ojcem Wacławem.
Wcześniej w budynku, który należał do Agencji Nieruchomości Rolnej, mieszkali pracownicy PGR-u. Dom został gruntownie wyremontowany, ponieważ był w złym stanie.
- Czujemy się z wami związani nie tylko dlatego, że jesteśmy wszyscy Polakami, ale również dlatego, że nasi przodkowie także zostali zmuszeni do przesiedlenia na Ziemie Zachodnie. Wasi przodkowie natomiast zostali ukarani dalekim przesiedleniem na Wschód za to, że byli Polakami - stwierdziła Beata Pona, wójt gminy Niechlów.
Mieszkańcy Sicin bardzo życzliwie i serdecznie przyjęli repatriantów, tworząc rodzinną atmosferę w wiosce. Już zawiązują się pierwsze przyjaźnie.
- My mamy to szczęście, że nasi przodkowie trafili tutaj po repatriacji, a krewnych tych rodzin, które do nas przybyły, zesłano na daleki Wschód. Mieszkańcy starają się doglądać, opiekują się nowoprzybyłymi - opisuje wójt gminy Niechlów.
Władze gminy przyjęcie rodzin z Kazachstanu i Uzbekistanu traktują także symbolicznie jako gest w 100. rocznicę odzyskanie przez Polskę niepodległości, który w 2018 roku nabiera jeszcze większego znaczenia.
Pan Wacław przyjechał z Taszkentu w Uzbekistanie.
- Dobrze nam tutaj. Traktują nas z wielką życzliwością i czułością. Widzimy troskę na każdym kroku. Czujemy się jak w domu, Polskę traktujemy jak naszą ojczyznę - mówił łamanym polskim, mieszanym z rosyjskim Wacław.
- Przyjechaliśmy z Kazachstanu i jesteśmy tu od miesiąca. Bardzo dziękuję rządowi oraz Kościołowi za pomoc i szansę, którą otrzymaliśmy. Moi rodzice byli Polakami, a nie mogli wrócić do ojczyzny. Ja chcę tutaj spędzić resztę życia, bo to mój kraj. Moja mama była z domu Zalewska, a ojciec Gągała - mówi pan Adam, 65-latek.