"Jak już mi trawa i owady w herbacie nie przeszkadzają, to chyba się zaadaptowałem". Czyli o duszpasterzach w harcerstwie katolickim.
Aby głosić słowo Boże tej młodej grupie katolickich harcerzy, nie wystarczy wyjść na ambonę. Czasem trzeba przejść kilkanaście kilometrów w deszczu lub palącym słońcu czy odprawić Mszę św. po ciężkiej nocy z komarami w namiocie w środku lasu. Rola księdza u Skautów Europy jest kluczowa. Nie może on być jedynie dodatkiem do grupy, ale jej integralnym elementem.
Ksiądz Mariusz Sobkowiak (obecnie duszpasterz krajowy Stowarzyszenia Harcerstwa Katolickiego "Zawisza") przygodę ze skautingiem rozpoczął 4 lata temu od spotkania Skautów Europy z całego świata w Normandii - Eurojam. Był to zarazem jego pierwszy harcerski obóz w roli duszpasterza.
- Nie ukrywam, że pierwsza styczność ze skautingiem katolickim okazała się ciężką próbą. Codziennie nawiedzały nas ulewne deszcze, jak nie rano, to wieczorem. Wszędzie otaczało nas błoto. Po obozie wszyscy mi mówili: już będzie tylko lepiej. A później śmiali się, że już mnie nic nie pokona, bo zdałem na starcie najtrudniejszy egzamin - opowiada ks. Sobkowiak.
Dlaczego nie poddał się po takiej przeprawie? Zobaczył, że ruch Skautów Europy prowadzi młodych ludzi do Pana Boga, pozwala im wzrastać, dojrzewać, odkrywać odpowiednio świat.
- Pamiętam, gdy na Eurojamie pytali mnie, czy już się przyzwyczaiłem. Odpowiadałem: „Jak już mi trawa i owady w herbacie nie przeszkadzają, to chyba się zaadaptowałem” - wspomina z uśmiechem wrocławski kapłan.
Zaznacza, że dla tej grupy młodych katolików same sakramenty to za mało. Należy im poświęcić dużo czasu. Zamieszkać z nimi w lesie, rozbić wspólnie obóz, umyć naczynia w misce, chwycić za łopatę. - Na szczęście polować nie trzeba. (śmiech) Jeśli chcesz służyć skautom, musisz wejść w ten styl życia, przełamać się - stwierdza duszpasterz 1. hufca wrocławskiego.
Ksiądz Grzegorz Tabaka, związany ze skautingiem od 15 lat, tłumaczy, że Zawiszacy oczekują nie tylko głoszenia słowa Bożego, ale wypełniania go w życiu. - Kapłan na obozach czy zimowiskach daje przykład służby, świadectwo wypowiedzianym słowom - mówi ks. Tabaka. W jego przypadku również kluczowy okazał się pierwszy obóz, połączony z wędrówką.
- Istna partyzantka. Pierwsze zetknięcie ze skautingiem i strzał prosto w twarz. Ciągle lał deszcz. Ale to mnie nie zniechęciło, wręcz przeciwnie - wkręciłem się. Gdy wróciłem do domu, bo mi się urlop skończył, poprosiłem proboszcza i na drugi dzień znowu znalazłem się ze skautami w lesie (śmiech) - opowiada archidiecezjalny asystent kościelny Zawiszaków.
Kapłan w skautingu tworzy z szefem jednostki tandem wychowawczy - ściśle współpracują, ustalają np. plan religijny. - Tandem to podwójny rower, który jedzie siłą dwóch osób. Budujemy razem jedną harcerską rodzinę. I jak to w rodzinie bywa, ważna jest obecność - wyjaśnia ks. Grzegorz.
Pogryzienia przez mrówki, komary czy kleszcze to standard. Wygodnictwo niemile widziane, trzeba lubić ten styl, czuć ducha surwiwalu - Inaczej szybko uciekniemy z lasu - stwierdza kapłan.
Duszpasterz skautowy nie może unikać wysiłku fizycznego. Powinien być otwarty na pracę, nie bać się chwycić za łopatę czy przenieść drewno, szczególnie gdy opiekuje się dziewczętami.
- Przez pracę, czyli czynem, przykładem można im wiele przekazać. A owady czy liście w herbacie? Mało kto zwraca na nie uwagę. W takiej aurze wszystko smakuje znakomicie, przynajmniej jeśli o mnie chodzi - podsumowuje ks. Tabaka.
Ciekawym przykładem oddanego duszpasterza Zawiszaków jest ks. prof. Jan Adamarczuk. To kapłan, który całkiem niedawno, jako proboszcz mocno połknął bakcyla harcerskiego. Wcześniej pełnił funkcję rektora seminarium w Henrykowie, ale gdy objął parafię pw. NMP Matki Miłosierdzia we Wrocławiu, zaprosił do niej skautów.
- Trudno po tylu latach znaleźć się pod namiotem w warunkach dla mnie wcale niełatwych, ale jeżeli mam pod opieką duszpasterską jakąś grupę, muszę się wywiązywać z obowiązków. To wynika z mojej odpowiedzialności kapłańskiej - dzieli się ks. Adamarczuk.
Jak dodaje, chce towarzyszyć Skautom Europy nie tylko w mieście, ale także na obozie, ponieważ wie, że to czas intensywnej formacji młodych harcerzy. W te wakacje spędził 17 dni w lesie z harcerkami, a potem prawie tydzień z wilczkami (najmłodsza gałąź Zawiszaków).
- Każdego roku pojawia się u mnie obawa, czy uda się wytrwać. Czasem przychodzą myśli: „A niech się zajmą tym młodsi”, ale powierzam tę kwestię Panu Bogu. Musimy jako księża odkrywać wolę Pana Boga i odczytywać znaki czasu, a wśród nich jest właśnie formacja Skautów Europy - uważa ks. prof. Adamarczuk. - I bez przesady, nie jest tak do końca ekstremalnie. Człowiek ma namiot, a to już dużo (śmiech) - dodaje.