Czy da się połączyć sport z wiarą w Boga? W kontekście zbliżających się Mistrzostw Polski Duszpasterstw Akademickich mówi o tym sierż. pchor. Jakub Pochodaj, student Akademii Wojsk Lądowych.
Sport nieodłącznie kojarzony jest wieloma emocjami, które wyzwalają si podczas aktywności fizycznej czy choćby oglądania i kibicowania.
Podczas wykonywania ulubionych ćwiczeń, które sprawiają nam przyjemność, nasz organizm produkuje pozytywne substancje – endorfiny – dzięki którym humor po wysiłku fizycznym się poprawia.
Jednakże aktywność fizyczna na wyższym poziomie zaawansowania, szczególnie w sytuacjach, gdy dochodzi element rywalizacji, może powodować również negatywne emocje. Większość zawodników, szczególnie w sportach zespołowych, czuje ogromną presję przed występem, gdy gra toczy się o wysoką stawkę.
- Odbija się to często na ich kondycji fizycznej, a także stabilności psychicznej. Również w sytuacjach, gdy występ nie idzie po myśli zawodnika, popełniane są błędy, które ważą o ostatecznych wynikach, w głowach zawodników rodzi się mętlik, nachodzą ich negatywne myśli, popadają w stany depresyjne - tłumaczy sierż. pchor. Jakub Pochodaj, student Akademii Wojsk Lądowych.
Sam trenuje siatkówkę, która go pasjonuje. Jego zdaniem zarówno w pozytywnych, jak i negatywnych sytuacjach, które mają miejsce podczas aktywności fizycznej, ważną rolę odgrywa wiara.
- Niejednokrotnie w wywiadach z zawodowymi sportowcami klasy światowej możemy usłyszeć, że Bóg jest dla nich oparciem, bez Niego nie poradziliby sobie z presją i nie osiągnęliby tego wszystkiego. Możemy często zauważyć, szczególnie w piłce nożnej, graczy wykonujących znak krzyża podczas wbiegania na boisko czy po zdobytej bramce. Wiara i ufność w Boga są ogromną pomocą dla zawodników, pomagają im w stabilizacji psychicznej, uspokojeniu ducha. Zresztą nie tylko podczas sportu i nie tylko zawodowcy, ale i zwyczajni ludzie, odnajdują spokój w modlitwie - uzasadnia żołnierz.
Wkrótce sam stanie na siatkarskim parkiecie, reprezentując po koniec października Duszpasterstwo Akademickie "Nieśmiertelni" na Mistrzostwach Polski Duszpasterstw we Wrocławiu.
- Pamiętam sytuację z pierwszego roku w wojsku, kiedy to realizowaliśmy długodystansowy marsz z pełnymi plecakami. Dostałem dodatkowe zadanie - noszenia broni zespołowej, karabinu maszynowego, który ważył około 13 kg. Nie był to przyjemny ciężar, bo, doliczając wypchany sprzętem plecak oraz amunicję, miałem na plecach około 30 kg. Tempo przemieszczania się było spore, a że nie był to zwykły spacerek i co chwilę musieliśmy padać, podnosić się, podbiegać czy wykonywać określone przez dowódcę zadania – opadłem z sił - wspomina J. Pochodaj.
Duma, upór i zawziętość nie pozwoliły mu prosić o pomoc czy zmianę funkcji. Szedł więc dalej, myśląc o tylko, czy da radę dojść, czy nie zrezygnować, poddać się, zwyczajnie położyć, powiedzieć, że nie jest w stanie kontynuować marszu.
- W tej chwili, momencie największego kryzysu, wkroczyła wiara i mnie po prostu uratowała. Zacząłem odmawiać Różaniec, choć – przyznaję ze wstydem – nie zwykłem robić tego za często. Modlitwa za wstawiennictwem Matki Boskiej pomogła natychmiastowo. Szedłem dalej, skupiłem się na odmawianiu „zdrowasiek”. Nogi jakby nagle zaczęły poruszać się szybciej, plecak stał się lżejszy, broń przestała mi ciążyć. To było niesamowite doświadczenie, czułem, że poprosiłem o wsparcie i je otrzymałem. Wiara pomogła mi zrealizować zadanie, wytrzymać wszelkie trudy - oświadcza podchorąży AWL
Czy wiarę i aktywność fizyczną da się połączyć? Wiele duszpasterstw organizuje wspólne spotkania na boiskach, często poprzedzone Eucharystią, modlitwą. Wyjścia takie mają na celu nie tylko wspólną grę, trening i rywalizację, ale przede wszystkim spotkanie z drugim człowiekiem, spędzone w duchu chrześcijańskim.
- Organizacja takich przedsięwzięć pomaga również w zachęceniu młodych osób do Boga i Kościoła. Jestem tego najlepszym przykładem, gdyż sam trafiłem kiedyś do duszpasterstwa właśnie poprzez takie spotkanie. Jeszcze przed rozpoczęciem przygody z wojskiem, miałem przyjemność być członkiem "Wawrzynów", dużego i znanego duszpasterstwa wrocławskiego. A zaczęło się od zaproszenia od kolegi na halę do gry w siatkówkę, potem przyszedłem na niedzielną Mszę św., potem była odnowa w Duchu Świętym i poszło dalej - opowiada Jakub.
Jak dodaje, ludzie podczas ćwiczeń fizycznych, a w szczególności sportów zespołowych nawiązują więzi, po pewnym czasie zaczynają się spotykać również poza boiskiem. A w trakcie rozmów poruszane są różnorakie tematy, również wiary.
- Pozostawia to wspaniałe pole do popisy w kwestii nawracania, dzielenia się swoimi doświadczeniami, miłością do Chrystusa. Często osoby niewierzące, wysłuchując takich świadectw wiary, ze zwykłej ciekawości wybierają się na Msze, a potem zostają już na stałe. Musimy więc pamiętać, że nasza codzienna postawa, nie tylko podczas modlitwy, spotkań duszpasterstw, ale przede wszystkim w życiu codziennym, w pracy czy na boisku, może wiele zmienić - apeluje student IV roku Akademii Wojsk Lądowych.