Na Paradzie Świętych we Wrocławiu-Strachocinie zjawił się król Dawid ze swoim tatą, przebranym za Jessego, wyposażonego w... pień, Zachariasz niosący tabliczkę z imieniem Jana, święte Indianki. Niebiańska twórczość nie ma granic. Także wśród dorosłych. Kto powiedział, że tylko dzieci lubią się przebierać?
Spotkanie – na które zaprosiła wszystkich chętnych parafia NMP Bolesnej we Wrocławiu-Strachocinie oraz wspólnota Ruchu-Światło-Życie „On jest” – rozpoczęło się przy ul. Gitarowej, przy dźwięku gitar i nie tylko.
Chętni otrzymywali świecące aureolki, niektórzy do ostatniej chwili dopracowywali swój wizerunek. Uwagę przyciągały nie tylko dzieci – aniołki, święte Faustyny (jak Basia czy Dorotka), mała Matka Teresa z Kalkuty (Marysia), św. Joanna Beretta Molla, dzielny św. Jerzy – ale i dorośli.
Pani Ala na przykład przebrała się za patronkę Śląska, decydując się nawet na… pozbycie się butów (stopy chroniły grube skarpety). – Bardzo się cieszę, że mogę dziś być św. Jadwigą – mówi, wspominając niedawne uroczystości w Trzebnicy, w których uczestniczyła. – Jest dla mnie niezawodną orędowniczką. Wiele próśb, które zanosiłam do Boga przez jej wstawiennictwo, zostało wysłuchanych. Tak jak ona, swoje buty noszę dziś na sznurku. Mam również ze sobą lampion oraz własnoręcznie namalowany obraz kościoła – atrybut, który Jadwiga zwykle trzyma w dłoniach. Bardzo się cieszę, że jest z nami tyle dzieci, że możemy iść razem.
Dawid, w roli izraelskiego władcy, przyszedł z kolei na Paradę Świętych ze swoim tatą przebranym za… ojca króla Dawida, Jessego. – Jako Jesse, mam ze sobą specjalny atrybut: niewielki pień. Pismo Święte mówi przecież: „wyrośnie różdżka z pnia Jessego…” (Iz 11) – tłumaczy.
Wśród dorosłych uczestników spotkania nie brakło także między innymi św. Michałów Archaniołów, św. Franciszków w brązowych habitach, pani występującej jako Archanioł Gabriel („On zwiastował Maryi, że zostanie matką Jezusa, a ja dziś przywiozłam na paradę Matkę Bożą” – wyjaśniła).
Pan Maciej zdecydował się na postać Zachariasza. – Mam tabliczkę z napisem „Jan będzie mu na imię” – wyjaśniał, trzymając na rękach niedużego uczestnika spotkania. Okazało się, że mały Józio wszedł w rolę samego Pana Jezusa Miłosiernego – na co wskazywały dwa pasy materiału, biały i czerwony, przypominające o promieniach tryskających z serca Jezusa.
Św. Tekakwitha, pierwsza indiańska święta, została wybrana przez co najmniej dwie osoby. Jedna z Indianek okazała się mamą chrzestną małej Anieli Salawy – dla której ubranko z imieniem patronki wyhaftowała babcia. Nie brakło świętego ewangelisty, młodego Maksymiliana Kolbe, a nawet Alicji (błogosławionej żyjącej w XX w.) – która z pomocą mamy przystroiła się w powłóczystą szatę i kapelusz.
Już na początku na Osiedlu Truskawkowym, zabrzmiały pierwsze niebiańskie pieśni; tu także odtańczono belgijkę i odczytano „sms z nieba” – o tym, że Ojciec napełnił nas „wszelkim błogosławieństwem duchowym na wyżynach niebieskich w Chrystusie”, że mamy być „święci i nieskalani przed Jego obliczem”.
Święci wyruszyli chodnikiem przy ul. Strachocińskiej w stronę kościoła, wzbudzając zainteresowanie kierowców uwięzionych wciąż w korku – niektórzy pozdrawiali mieszkańców nieba klaksonami. Parada dotarła do świątyni przy ul. Tatarakowej, oddając cześć Jezusowi w wystawionym Najświętszym Sakramencie. – Jesteśmy zaproszeni do tego, by spoglądać teraz na naszego Pana, a kiedyś wpatrywać się w Niego przez całą wieczność – mówił proboszcz, ks. Wojciech Jaśkiewicz.
Po modlitwie na uczestników parady czekał słodki poczęstunek, po czym dzieci wzięły udział w Balu Wszystkich Świętych – z tańcami z krajów, z których pochodzili przedstawiani im święci. Kto chciał, mógł obok zatrzymać się na adoracji Najświętszego Sakramentu.