To wcale nie dźwiękonaśladowcza zabawa. To styl, w jakim prowadzona jest debata publiczna we Wrocławiu. Mimo zakończenia wyborczego zamieszania, on wcale się nie zmienił. Popis dała ostatnio w Radiu Rodzina przymierzana na stanowisko wiceprezydenta miasta Renata Granowska, ale nie tylko ona...
Wiem, że zaraz zarzuci mi ktoś, że głoszę tu poglądy antyplatformerskie lub propisowskie, ale chciałbym zaznaczyć, że nie o poglądy w tym komentarzu chodzi.
Ostatni weekend, a potem początek tygodnia był dla mnie prawdziwym świętem. Cieszyłem, a ze wzruszenia nie jedna łza z oczu mi się puściła. Patrzyłem na swoje dzieci, które z ogromnym zapałem śpiewały hymn Polski i "biało-czerwone" piosenki. Czasem przekręcali słowa, ale jestem z nich dumny, bo już w ich małych sercach obudziła się miłość do ojczyzny i wdzięczność do wcześniejszych pokoleń za ich walkę o to, by nasza Polska była na mapie świata.
Nawet te małe dzieci wiedzą, że musimy się nawzajem szanować, że nie można obrażać nikogo. W naturalny sposób pojmują, że przemoc jest czymś z natury złym, również ta słowna.
Sielanka jednak była tylko ułudą chwili. I wcale nie chodzi o dzieci, bo ich myślenie się nie zmieniło.
We wtorkowy poranek w Radiu Rodzina gościli Renata Granowska, wybrana radną z list Koalicji Obywatelskiej i Robert Grzechnik (Partia Wolność). W tym przypadku nie jest istotne, czego dotyczyła rozmowa, ale jak wyglądała.
Zaskoczenie słuchaczy musiało być ogromne, gdy przymierzana na stanowisko wiceprezydenta Wrocławia Granowska w bezczelny wręcz sposób traktowała drugiego gościa - przerywała, zagłuszała wypowiedzi. Szczytem było tytułowe "bla, bla, bla". Wrażenie tragiczne, pewnie nie tylko moje.
Taka refleksja mi się nasuwa, że p. Granowska reprezentuje przecież środowisko, które bardzo mocno akcentuje, że czymś strasznym w debacie publicznej jest mowa nienawiści. Jak się okazuje, jest to spojrzenie wybiórcze. A nawet jeśli nie używamy górnolotnego sformułowania "mowa nienawiści" - to gdzie tu kultura? Taką mamy mieć wiceprezydent? Słoma z butów...
Nikt mnie nie przekona, że język polityki i polityka w ogóle, jest brutalna. Mają się nią zajmować inteligentni, najlepsi z najlepszych, i przede wszystkim ci, którzy dbają o DOBRO WSPÓLNE.
Cała rozmowa do odsłuchania poniżej, a więcej audycji Radia Rodzina znajdziecie TUTAJ.
I teraz drugi przykład ostatnich dni. Śledzę profil na Facebooku Stanisława Huskowskiego, który zamienił właśnie ławy poselskie na te w sejmiku województwa dolnośląskiego. W skrócie sytuacja wygląda w nim tak, że w tym tygodniu doszło do podpisania umowy koalicyjnej między PiS, które zdobyło najwięcej mandatów w ostatnich wyborach, a Bezpartyjnymi Samorządowcami. Dzięki temu koalicja ma niezbędną większość do zarządzania województwem.
Sytuacja mogła być jednak zgoła inna. Bowiem gdyby BS weszli w koalicję z Koalicją Obywatelską, wtedy wpływ na powołanie zarządu województwa miałaby ta druga.
Porozumienia nie mogą przeżyć politycy KO. Nazywają wprost Bezpartyjnych Samorządowców tymi, którzy sprzedali się za stanowiska i nazwali ich zdrajcami własnych wyborców. Co istotne - wyborców antyPiS.
Dlaczego o tym piszę? Bo jestem zażenowany tym, że główną obietnicą wyborczą /powyborczą p. Huskowskiego jest "bronienie Dolnego Śląska przed PiS". A kto obroni nas przed nienawiścią, która płynie z takich wypowiedzi? Czy p. Huskowski i ekipa mają jakiś inny pomysł na rządzenie województwem? AntyPis chyba nie działa. Pokazali to ludzie przy urnach wyborczych.
I na koniec refleksja i apel. Drodzy politycy wszystkich opcji! Wiecie, czego pragną wyborcy? Że będziecie podejmować decyzje, które poprawią standard życia w mieście i regionie. I przynależność do jakiegoś ugrupowania jest tu mniej istotna. Tym bardziej, że od lewa do prawa i odwrotnie, wasze obietnice wyborcze często się pokrywały.
Zatem ugryźcie się w język, zanim chlapniecie coś nieprzyzwoitego. Albo, mówiąc dosadniej, pomyślcie szybciej niż powiecie. Pamiętajcie, że po drugiej stronie jest też człowiek, który zasługuje na szacunek.
W tym momencie warto przywołać niezwykle trafioną homilię abp. Józefa Kupnego z 11 listopada:
W systemie demokratycznym polityczne spory i konflikty są czymś normalnym. [...] Pozostajemy w pewnym sporze politycznym, ale on musi przebiegać według pewnych reguł. Niestety, ciągle obserwujemy w naszym kraju zjawisko traktowania przeciwników politycznych jak wrogów, których należy zwalczać za pomocą wszystkich możliwych środków.
Szczególny niepokój, budzi język publicznej dyskusji politycznej. Pełen agresji, wzajemnych oskarżeń, moralnej dyskredytacji, rzucania podejrzeń, braku szacunku. Ten model - z etycznego punktu widzenia - jest nie do przyjęcia. Radykalizuje nastroje społeczne, powoduje powstawanie podziałów. - Potrzeba nam zgody narodowej, wspólnego świętowania, wyrzeczenia się gniewu, agresji, zemsty.
Oto jeden z ostatnich wpisów Stanisława Huskowskiego: