O właściwym spojrzeniu na bezdomność i stereotypach z nią związanych mówili w kinie br. Henryk Cisowski oraz dr Aleksander Pindral.
W ramach cyklu "Do kina z Gościem" zaprezentowaliśmy przedpremierowo film "Chleb z nieba". Naszymi gośćmi specjalnymi, którzy wprowadzili widzów w tematykę filmu byli br. Henryk Cisowski OFMCap oraz dr. Aleksander Pindral, prezes Koła Wrocławskiego Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta.
- Ten film pokazuje dla mnie i moich pracowników miejsca drogie i osobiste. Gdy tworzyliśmy Dzieło Pomocy św. o. Pio w Krakowie, szukaliśmy jakiś wzorców, dobrych przykładów, jak pomagać bezdomnym z sercem, rozmachem, ale profesjonalnie. I pierwszą myślą był właśnie Mediolan - mówił br. Henryk Cisowski, który od 1,5 roku pracuje we wrocławskiej parafii pw. św. Augustyna.
Kapucyn studiował 7 lat w Rzymie i zdążył poznać dobrze Mediolan przy tej okazji.Tam jego współbracia z zakonu skomputeryzowali w latach 90. kuchnię dla ubogich. Br. Henryk podejmując w Krakowie dzieło pomocy ubogim i bezdomnym, pojechał do Włoch i tam uczył się wszelkich rozwiązań technicznych, organizacyjnych.
- To nam otworzyło wyobraźnią, że możemy coś podobnego zorganizować także w polskich realiach. Dlatego Dzieło Pomocy św. o. Pio jest córką kuchni mediolańskiej - opowiadał kapucyn.
Podejmując temat bezdomności stwierdził, że obecnie żyjemy w dwóch różnych światach, które się wymijają. Wydaje nam się, że one się stykają, ale robią to iluzorycznie.
- Mamy punkty styczne, jednak bardzo kontrolowane. Starannie pilnujemy granic, a druga strona też dobrze wie, że pewnych granic nie może przekraczać. My tego świata nie znamy, a tam są ludzie wrażliwi, z pasjami, pragnieniami, godnością, zasadami. Możemy się od nich też wiele nauczyć. W moim kapłańskim doświadczeniu nauczyli mnie właśnie człowieczeństwa - przyznał zakonnik.
Podkreślił, że my często tworzymy sobie dużo zabezpieczeń: tytułów, pozycji, funkcji. Ich interesuje tylko człowiek. Tytuły i pozycje dla nich nic nie znaczą, ale znaczy prosty gest podania ręki, przyjacielskiego spojrzenia i poświęcenia chwili czasu.
- Dzięki nim uczę się być człowiekiem w świecie, w którym się odczłowieczamy. Musimy bowiem zdać sobie sprawę, że w naszym pseudo poukładanym świecie też znajduje się dużo patologii. To spotkanie światów może więc zmieniać rzeczywistość, stworzyć nową jakość. Te rzeczywistości ubogacają się wzajemnie - podsumował o. Henryk Cisowski.
O stereotypach związanych z osobami bezdomnymi mówił z kolei dr Aleksander Pindral.
- Są takie osoby bezdomne, które wyróżniają się w tłumie tym, jak wyglądają. Brzydko pachną, żebrzą, mają nieschludne ubrania na sobie. To jednak niewielki procent osób bezdomnych, z którymi Towarzystwo Pomocy im. św. Brata Alberta pracuje. Mówimy o ok. 15 procentach. Na ich podstawie budować sobie wyobrażenie tej grupy jest bardzo krzywdzące. 80 procent całości to zaś osoby, które przebywają w różnych placówkach. One walczą o swój byt, o poprawę swojego losu, korzystają z oferty pomocy - informował prezes Koła Wrocławskiego TPBA.
Na co dzień tych 80 procent nie zauważamy, ponieważ nie jesteśmy w stanie ich wyłowić wzrokiem. Swoje wrażenie bezdomności budujemy jedynie na drastycznych przypadkach.
- Większość osób jednak zmaga się ze swoim losem. Najbardziej krzywdzący stereotyp, z którym ciągle musimy się mierzyć, to stwierdzenie, że osoby bezdomne wybrały swój los, żyją tak, bo chcą tak żyć, w związku z tym im się pomoc nie należy - oświadczył A. Pindral.
I podał prosty obrazowy przykład przerzucenia takiego myślenia na inne płaszczyzny naszego życia. Oto mamy służbę zdrowia, która decyduje, komu pomóc na podstawie winy za chorobę. Czyli nie leczy człowieka, który choruje na nowotwór przełyku lub raka płuc, bo palił papierosy. Albo nie ratuje życia osobie, która trafiła na blok operacyjny po spowodowaniu przez siebie wypadku samochodowego, będąc w dodatku pod wpływem alkoholu.
- Czujecie, jakie to jest okrutne? My jesteśmy w pewnym sensie społecznym pogotowiem ratunkowym, bo walczymy o człowieka w innym wymiarze - psychologicznym i duchowym. A walcząc o niego tak naprawdę walczymy o swoje człowieczeństwo, o wartości, które cenimy sobie w ludziach - stwierdził dr Pindral.
I ostrzegał, że gdy zaakceptujemy obojętność wobec jakiejkolwiek kategorii społecznej, ta obojętność będzie się przenosiła w każdym następnym pokoleniu na inne grupy, które stawiają nam pewne wymagania. Będziemy się coraz powszechniej zwalniali z obowiązku świadczenia pomocy.
Najpierw bezdomni. A kto następny? Starsi, niepełnosprawni, chorzy?