Zacheuszki, Zawsze Wolni Ludzie, więźniowie, wolontariusze i przyjaciele. Po obu stronach krat budują wspólnotę. Za murami zakładu, w Trzebnicy, na Mszy św. i przy muzyce, przy malowaniu paznokci i za wspólnym stołem.
Kara pozbawienia wolności dotyka nie tylko osadzonego. Także jego bliskich, dzieci, które wychowują się bez ojca. Co zrobić, by w takiej sytuacji zbudować, ocalić pozytywne relacje rodzinne, by pomóc i tym „w środku” i tym „na zewnątrz”, często borykających się z wieloma problemami?
Wokół Zakładu Karnego przy ul. Fiołkowej we Wrocławiu uformowała się grupa wolontariuszy, która wraz z kapelanem, o. Robertem Żukowskim OMI, towarzyszy ludziom po obu stronach krat. Inicjują wiele rodzinnych spotkań, wewnątrz więzienia i nie tylko.
Ojciec Robert nazwał ich „Zacheuszkami”. Taki zacheuszek (płytka z krzyżykiem, świecznik) to znak konsekracji świątyni, umieszczany w miejscu namaszczenia. Nie rzuca się w oczy. A jest bardzo ważny. – Oznacza, że po konsekracji kościół staje się miejscem żywym, wypełnionym Bogiem – tłumaczy kapłan. Ich hasło to: „Być ponad przeciętność”. – Bycie wśród osadzonych, ich rodzin nie przynosi często od razu widocznych owoców. Nie daje łatwej satysfakcji. Ale chcemy po prostu im towarzyszyć – mówi.
Wśród „Zacheuszków” są Bartek i Małgosia. – Jest nas kilkanaście osób. Podzieleni jesteśmy na grupę ewangelizacyjną (prowadzącą katechezy, głoszącą słowo do więźniów) i grupę społeczną, pozyskującą pieniądze na różne przedsięwzięcia – tłumaczą. Bywają często na Fiołkowej. Spotkania w więzieniu odbywają się w czwartki i piątki, poza tym w sobotę jest Msza św. dla osadzonych, a od czasu do czasu spotkania rodzinne. W Zakładzie Karnym odbyła się nawet procesja Bożego Ciała – z wykorzystaniem przenośnego ołtarza.
Obecnie realizowany jest projekt „Wyrównanie szans dzieci i rodzin wykluczonych społecznie w wyniku pozbawienia wolności ojca rodziny”.
– Udało nam się pozyskać dofinansowanie z Dolnośląskiego Funduszu Małych Inicjatyw – tłumaczy Bartłomiej. – Dzięki temu odbyły się ostatnio dwa wydarzenia – wycieczka do Trzebnicy i sobotnie spotkanie we Wrocławiu, z koncertem prowadzonym przez więźniów, zajęciami w „Magnolii”. Byliśmy w kinie, na wspólnym posiłku, dzieci mogły skorzystać z wynajętego placu zabaw, a panie w tym czasie miały manicure. Wkrótce organizujemy także spotkanie ze św. Mikołajem (dofinansowywane z Dolnośląskich Małych Grantów), kiedy rodziny będą mogły wejść do więzienia. Dzieci dostaną prezenty, wszyscy zasiądą przy wspólnym stole. Widok maluchów garnących się do ojców, ich radość z chwil, gdy są i z mamą, i z tatą… Bezcenne.
W „Magnolii” spędzało czas razem prawie 70 osób – rodziny osadzonych, ale też kilku więźniów na przepustkach. Towarzyszyła im również osoba z Fundacji Królowej Różańca Świętego z Poznania – fundacji, która przygotowała modlitewniki dostarczane do więzień. Modlitewniki zostały swego czasu opracowane przez bł. Bartolo Longo (propagatora Nowenny Pompejańskiej), który wiele troski poświęcał dzieciom więźniów.
– Chcemy zintegrować ich z „normalnym” światem, pokazać im, że są dla nas ważni – mówi Bartek. – Staramy się dać im trochę radości – tłumaczy kapelan. – Pamiętam twarze niektórych kobiet, często tak bardzo poranionych przez życie, gdy usłyszały, że mogą skorzystać z manicure. Ten błysk w oku… One często są pozbawione towarzystwa koleżanek, odizolowane. Ludzie nie wiedzą, jak się mają zachować wobec osoby, której bliski jest w więzieniu. Odsuwają się.
Przed wspólnym wyjściem do centrum handlowego wszyscy zgromadzili się w parafii oblackiej, na koncercie. Trzech więźniów uczestniczących wcześniej w projekcie „Zwierciadło” (zobacz także TUTAJ) – „Inny”, „Lejba” i „Tajfun” – rapowało o swoim życiu, swoich doświadczeniach.
– Pierwsza edycja „Zwierciadła” to nasza praca dyplomowa – mówi Zbigniew Krzyżaniak, który stworzył ten projekt razem z Patrycją Augustyniak. – Uczyliśmy się w Studium Animatorów Kultury. Moja dziewczyna jest psychologiem, ja muzykiem. Zastanawialiśmy się, jak połączyć nasze działania, by stworzyć zestaw narzędzi terapeutycznych, który można wdrożyć w życie na polu więziennym.
Najpierw zaproponowali osadzonym cykl warsztatów – zajęcia poznawcze, zabawy, integrację. Potem zaczęło się pisanie tekstów – z myślą o rapowaniu.
– Bardzo ważne, by dana osoba samodzielnie pisała tekst, jakby „stając przed lustrem”. Starając się ubrać swoje myśli w słowa, zmieścić się w jakichś ramach, musi uporządkować myśli. To cenne – dodaje. – Gdy przychodzili i pytali: „Czy to jest dobre?”, mówiłem: „To jest dobre, jeśli ty w to wierzysz i uważasz, że to ma moc”
Temat był dowolny, ale większość wybrała rozliczenie się z przeszłością, opowiadała swoje historie – wyjaśnia Z. Krzyżaniak. – Po 9 miesiącach nagraliśmy płytę, odbył się koncert finałowy. Teraz otworzyliśmy w zakładzie drugą edycję projektu, dla kolejnej grupy osób. Ci, którzy uczestniczyli w pierwszej, są ekspertami, pomagają następnym. Co tydzień w czwartek spotykamy się na zajęciach.
– Nasz zespół nazywa się Z.W.L., Zawsze Wolni Ludzie – mówi Marcin, czyli „Inny”. – Nagraliśmy jedną płytę, teraz szykujemy się do nagrania nowej. Na ostatnim koncercie zaprezentowaliśmy stare i nowe kawałki. Każdy z nas ma swój styl nawijania, swój przekaz. Rap pozwala wyrażać siebie. Ja rapuję po to, żeby inni nie powielali moich błędów, nie trafiali za kratki – szkoda na to czasu. Cieszę się choćby z jednej osoby, która znajdzie coś dla siebie.
– Rozwijamy się – podkreśla. – Muzyka zmienia ludzi. Człowiek zaczyna widzieć przed sobą drogę. Kiedy zacząłem pierwszy tekst pisać, zrozumiałem, ze to ciężka praca. Ale po wyjściu na wolność chcę dalej pisać teksty, koncertować.
Czytaj także TUTAJ.