Człowiek chlebem się karmi i chlebem się syci, ale chleb nigdy nie przestaje smakować - mówił biskup J. Kiciński podczas 35-lecia Wrocławskiego Koła Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta.
W ramach obchodów 35-lecia Wrocławskiego Koła Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta uroczystą Mszę św. w kościele pw. św. Ignacego Loyoli odprawił bp Jacek Kiciński.
W homilii mówił o powołaniu, służbie i świadectwie proroka Izajasza, Apostołów, św. Brata Alberta oraz Koła Wrocławskiego TPBA.
- Bóg pragnie posługiwać się nami, naszymi talentami, zdolnościami, ale również naszymi słabościami. Jesteśmy tylko i wyłącznie narzędziem w ręku Boga. Każde narzędzie ma służyć temu, który się nim posługuje - nauczał bp Jacek.
Narzędzie powinno służyć. Dlatego prorok Izajasz mówi: „Pan ostrym mieczem uczynił me usta”. Każdy z nas jest narzędziem w ręku Boga.
Może nam się wydawać, że jesteśmy narzędziem niefunkcjonalnym, a nawet bezużytecznym. Gdy odpowiemy na łaskę powołania, przyjmiemy postawę służby, wówczas Bóg uczyni nas światłością dla innych.
- Kontynuację myśli proroka Izajasza znajdujemy w Ewangelii. Jesteśmy świadkami powołania Apostołów: Piotra, Andrzeja, Jakuba i Jana. Jezus uczynił ich rybakami ludzi. Ujrzał, powołał i uczynił. Chrystus pokazuje nam dzisiaj, ze zna doskonale nasze serca i powołuje nas po to, abyśmy kontynuowali jego misję i służyli miłości - mówił bp Kiciński.
Przypomniał, że każdy z uczniów miał swoje ludzkie powołanie. Miał swój pomysł na życie. A jednak zostawili wszystko i natychmiast poszli na Jezusem. Dlatego bardzo ważne jest, aby zostawić przeszłość i otworzyć się na Bożą przyszłość.
- Jezus powołuje uczniów, aby wydobywali siecią miłości z oceanu zła, czyli zniewoleń, nałogów, niewierności i braku przebaczenia - mówił kaznodzieja.
Przywołał postać św. Brata Alberta Chmielowskiego, który także miał swój świat i swój pomysł na życie. Cechowały go piękne ideały, wykształcenie, patriotyzm, talent malarski. Za co by się nie wziął, czynił z wielkim poświęceniem i oddaniem.
- W całym swoim życiu szukał Jezusa, a Jezus sam go odnalazł. Wtedy gdy przyszło zniechęcenie, gdy stał się inwalidą, gdy po ludzku był wyeksploatowany, Jezus powołał go, aby szedł do ludzi ubogich. I stał się sługą ubogich i bezdomnych. Stał się siecią miłości Bożej - opisywał bp Jacek.
Jak oświadczył, 35 lat Wrocławskiego Koła TPBA to piękny czas służby ludziom ubogim i potrzebującym. Dziękował z całego serca tym, którzy odpowiedzieli na łaskę powołania, by służyć ubogim.
- W realizacji każdego powołania ważne jest to, by nie tworzyć wielkich dzieł z wielkim poświęceniem, ale by realizować małe dzieła, lecz z wielką miłością. Naszym zadaniem jest być dobrym jak chleb, jak mawiał św. Brat Albert. Człowiek chlebem się karmi i chlebem się syci, ale chleb nigdy nie przestaje smakować - mówił biskup pomocniczy archidiecezji wrocławskiej.
Zaznaczył, że łatwo jest spoglądać, oceniać i analizować, ale trudno jest uczestniczyć w życiu człowieka ubogiego. Św. Brat Albert pokazuje nam, co oznacza powołanie, służba i świadectwo.
- Przypomina także, że nie da się realizować powołania i służyć drugiemu człowiekowi, jeśli nie ma silnego fundamentu oparcia się na miłości Boga. On mówi, że życie pozbawione modlitwy jest życiem bez sensu - podsumował kaznodzieja.
- Za sprawą ogromnej wrażliwości kilkunastu osób, wypływającej z ich głębokiej wiary, głos ubogich został wysłuchany we Wrocławiu. W 1981 roku powstało Towarzystwo Pomocy im. św. Brata Alberta, a dwa lata później Koło Wrocławskie - przemawiał Aleksander Pindral, prezes Wrocławskiego Koła.
W swoich podziękowaniach wyróżnił obecnego na Mszy św. brata Jerzego Marszałkowicza, założyciela towarzystwa, który za zgodą kard. Gulbinowicza opuścił seminarium duchowne i zamieszkał z dziesięcioma bezdomnymi w pierwszym schronisku towarzystwa przy ul. Lotniczej we Wrocławiu. Za jego pośrednictwem powstało wiele innych schronisk w różnych miastach.
Po Mszy św. kapłani na czele z biskupem oraz wierni podzielili się między sobą chlebem, zgodnie z tradycją Towarzystwa dotyczącą różnych uroczystości.
Ten symboliczny i metaforyczny gest nawiązuje do słów św. Brata Alberta, który powiedział:
Powinno się być jak chleb, który dla wszystkich leży na stole, z którego każdy może kęs dla siebie ukroić i nakarmić się, jeśli jest głodny.