We wrocławskim więzieniu na ul. Kleczkowskiej internowano wielu działaczy "Solidarności". Pod tablicą upamiętniającą ofiary osadzonych w czasie stanu wojennego złożono dziś okolicznościowe wieńce.
Wydawało się, że gdy władza wydała wojnę narodowi, będzie to pogrzeb "Solidarności". Tymczasem zaczęliśmy się jeszcze bardziej organizować - wspomina Hanna Łukowska-Karniej, członkini komitetu założycielskiego Solidarności Walczącej. Podkreśla, że ten opór okazał się skuteczny. - Co prawda zabrano nam 10 lat. W Solidarności Walczącej nie było zwątpienia, choć rzeczywiście nastroje siadały. Na początku był większy entuzjazm - dodaje świadek historii. Przypomina, że jednym z negocjatorów jakiegokolwiek porozumienia był Kościół, ale nic z tego ostatecznie nie wyszło.
Hanna Łukowska-Karniej. Karol Białkowski /Foto Gość
- Z działalności musiałam się wycofać, bo miałam trójkę dzieci, ale i tak doczekałam się listów gończych i sądu. Siedziałam na ul. Kleczkowskiej we Wrocławiu i na ul. Rakowieckiej w Warszawie. Byłam w więzieniu jeszcze 1988 r., gdy już organizowano "okrągły stół" - opowiada. Czy czuje się bohaterką? - To, co przeszliśmy nie było niczym wielkim w porównaniu do działaczy powojennego podziemia antykomunistycznego, z żołnierzami niezłomnymi... - puentuje.
Wojewoda dolnośląski, Paweł Hreniak zaznacza, że tym, którzy byli na początku lat 80. XX w. w opozycji, a po 13 grudnia 1981 r. zostali internowani lub musieli zacząć działalność konspiracyjną zawdzięczamy bardzo wiele. - Dzięki nim, po 37 latach od wprowadzenia stanu wojennego możemy żyć w wolnej i demokratycznej Polsce. Myślę, że "festiwal Solidarności", a później opór społeczny i powstanie się opozycji demokratycznej, miały ogromny wpływ na kształtowanie się postaw. To jest oczywiste, że doświadczenia lat 80. XX w. mają ogromny wpływ na dzisiejszą politykę - mówi.
Zaznacza, że musimy dziękować za postawę, którą wtedy się wykazali. - To nawiązanie do najwspanialszych tradycji niepodległościowych wielu pokoleń Polaków - dodaje.
P. Hreniak zauważa, że niestety losy potoczyły się w taki sposób, że dziś wielu opozycjonistów tamtego czasu stoi po różnych stronach politycznego konfliktu. - To nie służy naszej Ojczyźnie. Demokracja służy temu, aby się spierać, ale na pewno nie chodzi o to, by ten spór przybierał takie ostre formy jakie mamy dzisiaj.
Wojewoda dolnośląski jest przekonany, że możemy być dumni z osiągnięć ostatnich dziesięcioleci. - Odnosimy wiele sukcesów, również gospodarczych. Przywracamy pamięć o wielu sprawach, o których jeszcze niedawno w ogóle się nie mówiło - przekonuje. Przyznaje też, że jeszcze wiele przed nami, by móc być w pełni zadowolonym.