Do spojrzenia na krzyż i oblicze Jezusa zranionego ciosami naszych grzechów zaprosił o. Emilian Gołąbek OFM w parafii św. Rodziny we Wrocławiu. Mówił o grzechu nieczystości i przewodniczył modlitwie o uwolnienie od niego.
- Kościół jest jak szpital dla udręczonych, cierpiących. Tu odbywa się „ostry dyżur”, trwa reanimacja grzeszników - zauważył franciszkanin, zachęcając do ogarnięcia modlitwą siebie, ale i wszystkich, których życie runęło, którzy doprowadzili do dramatów również w życiu innych ludzi.
Łatwo dochodzi do takich sytuacji w erze cielesności, seksualizacji, przy malejącym zainteresowaniu duchowością, religią. Kapłan mówił o procesie, w którym człowiek w końcu z grzechu czyni sobie styl życia. Traci poczucie zła. Twierdzi „Ja tego nie uważam za grzech”, nie bacząc na to, co uważa Bóg. Sam usprawiedliwia swój grzech, nie oczekując usprawiedliwienia od Stwórcy. Przypomina kogoś, kto bliski jest śmierci, ale nie tęskni za odpuszczeniem grzechu, za odkupieniem. Cierpi na zatwardziałość.
Kapłan mówił, że Jezus rozpoczął dzieło zadośćuczynienia za grzechy, wybierając sobie za Matkę dziewicę. Jego życie zaczyna się i kończy w nagości. Maryja owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, a żłób jest symbolem grzechu. Został ukoronowany cierniem, jako zadośćuczynienie za nieczyste pragnienia, odarty z szat - dla zadośćuczynienia za grzech bezwstydu.
O. Emilian przywołał tekst z „Dzienniczka” św. Faustyny, w którym opisuje wizję biczowania Jezusa, w zadośćuczynieniu za grzechy nieczyste. Ujrzała jak najpierw sieczony jest przez czterech oprawców, a potem przez mnóstwo ludzi, uderzających w Niego bez miłosierdzia.
Na chuście z Manoppello na obliczu zmartwychwstałego Pana widać ślady Męki - sińce pod oczami, złamany nos, opuchliznę… To prawdziwy Mąż Boleści zapowiedziany przez Izajasza: Ten, który „dźwigał nasze boleści”, był „przebity za nasze grzechy”.
- Nie jest tak, że jeśli ktoś popełnia grzech, to nic się nie dzieje. To uderza w Najświętsze Ciało naszego Pana - podkreślił zakonnik. - Krzyż jest znakiem odkupienia, pokazuje, jak daleko Bóg posunął się z miłości do człowieka, ale ukazuje również jak bardzo zepsute jest życie człowieka… Grzesząc w taki sposób, jak dziś rozważamy, podnosimy rękę na naszego Pana, mamy udział w zniszczonym obliczu Chrystusa. W tych uderzeniach, które przyjął, możemy zobaczyć siłę naszych grzechów. Może ten złamany nos miał Jezus z powodu „pięści” twoich albo moich grzechów…
Gdy człowiek przychodzi z bagażem grzechów do Pana, kontempluje Jego oblicze, to Jego wzrok przenika naszą historię, ale nie jesteśmy potępiani - mówił o. Gołąbek. Przeciwnie. Jakby Jezus pytał: „Czy znajdzie się ktoś, kto będzie Mi współczuł?” Współczuję, gdy przeżywam skruchę, kiedy zrywam z grzechem, idę za Chrystusem.
- Bywamy bezmyślni. Chodzi o to, by podjąć odpowiedzialność za Mękę Jezusa - podkreślał. Czy zrodzi się w nas pragnienie, by wynagradzać za siebie i za innych? Jeśli człowiek tkwi w grzechu, czyni z niego styl życia, to doświadcza kataklizmu, to niejako „moce niebios zostają wstrząśnięte”. Widzimy wówczas dramat rozpadających się rodzin, płaczących dzieci, ludzkiej krzywdy…
Co mamy zrobić? Czuwać i modlić się - zacząć żyć w obecności Boga, oddać i porzucić wszystko, co kusi, nęci, budzi żądzę ciała, zaspakaja zmysłowo i nie pozwala, by poświęcić czas dla Boga. - Trzeba pamiętać: nikt cię w tym nie wyręczy, nikt za ciebie nie odniesie zwycięstwa - przekonywał zakonnik.
Zachęcał, by zastanowić się, czy nie ma w naszym otoczeniu konkretnych osób, z powodu których grzeszymy. Trzeba wówczas przerwać taką relację. Nie wszystko, co ludzie nazywają miłością, jest miłością. Nie każda relacja międzyludzka podoba się Panu Bogu. Czasem ludzie szukają w innych osobach tego, czego powinni szukać w Bogu.
O. Gołąbek nawoływał do pokuty. Wspomniał o dzieciach fatimskich, które były gotowe do podejmowania radykalnych form pokuty - co wydaje się nam nie do przyjęcia. Matka Boża miarkowała w pewien sposób ich pokutniczy zapał, ale akceptowała gotowość do wymagających wyrzeczeń.
- Dorośli nie chcą pokutować za grzech, więc Bóg dał łaskę, światło, moc dzieciom - mówił, zachęcając do hojności w podejmowaniu pokuty.
Wspomniał o akcie oddania się Maryi i odmawianiu Różańca jako potężnej broni w walce ze złem. - Wtedy demona parzy żar niebieskiego blasku i wypuszcza ze swoich obślizgłych dłoni tych, których zniewala - mówił, przywołując ludzi, którzy dzięki Różańcowi, mimo początkowych oporów, doświadczali cudu uwalniania od pokus, natręctw. Doświadczyli, jak Maryja „trzyma ich za rękę”.
Podczas modlitwy przed Najświętszym Sakramentem franciszkanin zaprosił zebranych do uwielbienia Boga, wyrzeczenia się wszystkiego, co ma choćby pozór zła, do modlitwy, by Pan - potęgą swego Imienia, mocą swej drogocennej Krwi - uwolnił wszystkich od niebezpieczeństw grożących z powodu grzechu nieczystości.
Spotkanie wpisane było w cykl spotkań modlitewnych o zdrowie duszy i ciała, z rozważaniami na temat kolejnych grzechów głównych. Ich organizatorem jest Katolicka Wspólnota Płomień Pański.