Paweł Kwiatkowski jest ze wspólnotą z Taizé związany od wielu lat. Jest jednym z tych wolontariuszy, którzy przed 25 laty przygotowywali drugie ESM we Wrocławiu.
Jego życiowe ścieżki wciąż przecinają się z Taizé. Regularnie odwiedza burgundzką wioskę i bywa na Europejskich Spotkaniach Młodych wraz ze swoją żoną, Adą. Decyzja braci o tym, że gospodarzem kolejnego ESM będzie Wrocław nie była dla niego wielkim zaskoczeniem. - To było długo oczekiwane. Pomysł skierowania zaproszenia Taizé sięga 2014 r. To była inicjatywa oddolna młodych ludzi poparta odpowiednimi listami władz miasta i hierarchii różnych kościołów. Bracia przyjęli je z zadowoleniem, a brat Alois (przeor wspólnoty - przyp red.) powiedział kiedyś, że "to jest takie piękne marzenie przyjechać kiedyś do Wrocławia", a my się zastanawialiśmy czy to zawsze będzie tylko marzenie. Jednak ta decyzja wisiała w powietrzu, bo od ostatniego ESM w Polsce minie w przyszłym roku już 10 lat - opowiada.
P. Kwiatkowski zauważa, że wciąż bardzo wielu Polaków uczestniczy w dorocznych spotkaniach europejskich oraz odwiedza Taizé w wakacje. W przyszłym roku będziemy mieli więc szansę, by ugościć tych, którzy przez lata gościli nas.
A jak wyglądają przygotowania do ESM? - To na pewno jest wielka radość, choć powiązana z intensywną pracą - zaznacza. Wszystko rozpoczyna się we wrześniu. To są trzy miesiące, które jednoczą parafię. Mieszkałem wówczas (w 1995 r.) na terenie parafii pw. Macierzyństwa NMP. Trochę się znaliśmy, ale przez ten czas wszystkie grupy - od ministrantów po seniorów - mogliśmy się poznać znacznie lepiej. Organizowaliśmy regularne modlitwy i uczestniczyliśmy w modlitwach z braćmi, które odbywały się w kościele pw. śś. Piotra i Pawła na Ostrowie Tumskim - wspomina. - Samo spotkanie - tych 5 dni - przemknęło już bardzo szybko.
A co po spotkaniu zostało? P. Kwiatkowski zaznacza, że to zależy zawsze od wspólnoty parafialnej. W jego kościele modlitwy były organizowane jeszcze przez jakiś czas, ale na pewno ludzie jeszcze długo pamiętali i wciąż pamiętają ten zryw. - Trwałym owocem były na pewno modlitwy, które w niektórych miejscach były organizowane przez kilka kolejnych lat, choć trudno mi powiedzieć czy coś przetrwało aż do tej pory.
Są też pewne owoce wykraczające poza lokalną społeczność, które dotykają całego miasta gospodarza.- Wrocław ma szczęście, że odbywają się tutaj różne wydarzenia, również religijne jak dni w diecezjach poprzedzające Światowe Dni Młodzieży w Krakowie. To też świadczy o tym, że Kościół we w naszym mieście ma się czym dzielić. Przychodzi więc kolejna szansa, by dać coś innym. Z drugiej strony czymś ożywczym jest możliwość zobaczenia tych ludzi z całej Europy, bardziej wierzących, mniej wierzących, szukających, którzy w tym naszym "życiu kościelnym" przez tych kilka dni uczestniczyć.
P. Kwiatkowski podkreśla również, że do tej pory, gdy z kimś rozmawia i pojawia się słowo "Taizé", to bardzo często ludzie wspominają, że tych 25 czy 30 lat temu przyjmowali kogoś w swoim domu. - Ta atmosfera gościnności z bardzo prostymi gestami jest czymś, co ludzie pamiętają - mówi.
A jak duże są różnice między pokoleniami organizującymi poprzednie wrocławskie spotkania, a współczesnym? - Oczywiście każde jest inne, ale z drugiej strony zadajemy sobie bardzo podobne pytania o sens życia i o Pana Boga. ESM daje szansę, by sobie je zadać i poszukać odpowiedzi.
Paweł Kwiatkowski jest przekonany, że młodzież Wrocławia jest gotowa na przyszłoroczne Europejskie Spotkanie Młodych.