Kilka dni w opactwie cysterskim w Henrykowie zmieniło serca młodych ludzi. Dla nich to nie tylko początek nowego roku, ale początek nowego etapu.
Trzecia edycja rekolekcji sylwestrowych polegała na odkryciu ważnego wymiaru chrześcijaństwa - wychodzenia na zewnątrz do innych ludzi w uczynkach miłosierdzia. Stąd ich tytuł - „Wielkie Odkrycie 2”. Patronem wydarzenia był bł. Pier Giorgio Frassati.
- Pierwszego dnia obejrzeliśmy krótki film dokumentalny o Frassatim. Ustawiliśmy jego obraz w sali, by młodzi widzieli zwykłego młodego człowieka, kochającego góry, z fajką w ustach, który śmiało kroczył do nieba - mówi ks. Piotr Rozpędowski, organizator rekolekcji.
Tłumaczy, że w te kilka dni spędzone w Henrykowie, chciał młodzieży pokazać, jak ważne jest, by katolicy dawali świadectwo swojej wiary poprzez czyny. Żeby nie musieli mówić o Jezusie, ale by ludzie sami pytali ich, dlaczego tak żyją.
- Młodzież często boi się ewangelizować bezpośrednio, mówić innym o Jezusie. Jednak gdy nauczą się wypełniać dzieła miłosierdzia, ludzie zaczną patrzeć na nich jak na prawdziwych świadków wiary - mówi ks. Rozpędowski.
Pierwszego dnia uczestnicy modlili się wspólnie na niezwykłym nabożeństwie o przebaczeniu samemu sobie w temacie miłosiernego Samarytanina.
- Przeszliśmy się po zmroku po opactwie. Schodziliśmy z Jerozolimy do Jerycha. Młodzi w zupełnej ciszy mijali na korytarzu lustra i widzieli w nich samych siebie. Bo często my sami siebie najbardziej ranimy i nie akceptujemy - wyjaśnia kapłan.
Młodzi na kartkach zapisywali te rzeczy, których nie potrafią sobie wybaczyć. Potem te zranienia wrzucali do wielkiego dzbana, który kapłani zalali oliwą i winem w obecności Najświętszego Sakramentu.
- Czułem przez następne dni echo tego wydarzenia. Na kanwie wybaczania sobie i radości ze swojego życia, przeszliśmy do dzieł miłosierdzia. Stąd wizyta misjonarza, który pracował w Afryce i mówił o swojej pracy. Chciałem im pokazać oprócz powołania małżeńskiego, kapłańskiego czy zakonnego, także to misyjne. Oni stoją w momencie rozeznawania swojej drogi - oświadcza ksiądz pracujący obecnie w metropolitalnym seminarium dla alumnów Annus Propedeuticus w Henrykowie.
Młodzież podjęła inicjatywę adopcji dziecka na odległość, zbierając na ten cel aż 1300 złotych.
- Szczerze mówiąc myślałem, że będę musiał do tego dopłacić. Na edukację i opiekę zdrowotną jednej osoby przez rok należy przeznaczyć 1000 złotych, a oni ofiarowali jeszcze więcej. Przeznaczyli swoje kieszonkowe. To mnie zaskoczyło - opisuje ks. Piotr.
Po rekolekcjach dolnośląska młodzież na bieżąco będzie śledzić rozwój dziecka, które wsparli swoją ofiarą. Jednym z ważniejszych elementów czasu w Henrykowie był koncert kolęd razem z podopiecznymi Domu Opieki Caritas.
- Wzbudził on wiele obaw. Trafiały do mnie głosy, że niektórzy młodzi pierwszy raz będą mieć kontakt z ludźmi starszymi. A duszpasterstwo ludzi starszych to wyzwanie Kościoła polskiego na teraz. Wielu młodych ma sztuczne problemy we wspólnotach, bo nie wychodzą na zewnątrz. Obracają się w swoim towarzystwie. Gdy wyjdą do ludzi, do starszych, ich problemy odejdą na bok, bo zobaczą, że są prozaiczne. Będą myśleć, jak pomóc tym, którzy naprawdę pomocy potrzebują - wyjaśnia ks. Rozpędowski.
Uczestnicy rekolekcji dobrowolnie podzieli się na cztery sekcje: artystyczną, muzyczną, logistyczną i herbacianą, by sprawnie zorganizować sylwestrowe południe.
To był przełom. Młodzież zatroszczyła się o seniorów. Karmiła ich, opiekowała się, dopytywała, kolędowała wspólnie. A kulminacją stało się łamanie się opłatkiem i składanie życzeń. Na policzkach jednych i drugich pojawiło się wiele łez wzruszenia. Do tego gesty miłości, pocałunki, przytulenia, wylewność.
- Frassati podsuwał nam bardzo dobre pomysły na te rekolekcje. Uważam go za znakomitego patrona dla młodzieży naszych czasów. Rekolekcje dla mnie osobiście stały się pięknym zwieńczeniem tego czasu po Światowych Dniach Młodzieży w Krakowie. ŚDM w Panamie otworzy już kolejny rozdział - podsumowuje kapłan. - Zauważyłem taki problem w młodych ludziach. Jeżdżą na rekolekcje, ładują duchowe akumulatory, wracają i szybko im się te akumulatory rozładowują, bo w żaden sposób nie angażują się w życie Kościoła, nie są świadkami poprzez dzieła miłosierdzia na co dzień - diagnozuje.
- Pier Giorgio Frassati "chodzi" ze mną od Światowych Dni Młodzieży w Krakowie jako taki patron normalności. Młodzież często wchodzi w zagrożenie stania się starym człowiekiem za młodu. Oni często myślą, że jak mają być wierzący, pobożni, to muszą być starzy. A bł. Frassati to człowiek młody duchem i młody ciałem, zaangażowany i pasujący na patrona młodzieży naszych czasów - podsumowuje kapłan.