Wizyta duszpasterska we Wrocławiu odbywa się nie tylko w domach i mieszkaniach, ale również w izbach żołnierskich u podchorążych Akademii Wojsk Lądowych.
To już tradycja na tej wyższej uczelni wojskowej, która kształci przyszłych oficerów. Tę tradycję wprowadził ks. kpt. Maksymilian Jezierski przed 2 laty.
Akademiki AWL-u to izby żołnierskie, w których mieszkają podchorążowie. Co ciekawe, tam trend przyjmowania kolędy okazuje się odwrotny niż „na zewnątrz” poza koszarami, w innych akademikach. To znaczy, że z roku na rok chętnych jest coraz więcej.
- W zeszłym roku rozdałem 800 obrazków, a każdemu daję jeden. Wszystkich studentów mieszkających na terenie akademii jest niewiele ponad tysiąc - mówi specjalnie dla „Gościa Wrocławskiego” ks. kpt. Jezierski.
Kapelan AWL przez 10 dni po kilka godzin dziennie odwiedza młodych żołnierzy w ich pokojach. Chodzi od 18.30 czasem nawet do 1 w nocy.
- W wojsku, jak wszędzie, znajdują się katolicy, dlatego wychodzę do nich z Bożym błogosławieństwem. W akademikach śpią, uczą się, spędzają dużo czasu. To ich tymczasowy dom, który warto poświęcić - tłumaczy opiekun duszpasterstwa akademickiego „Nieśmiertelni”.
Zaznacza, że kolęda po izbach żołnierskich to okazja do wspólnej modlitwy, poznania ludzi, rozmowy, zachęcania ich do pogłębienia wiary, rozwiązania problemów natury egzystencjonalnej i duchowej. Kapłan przeżywa wielką przygodę spotkania z drugim człowiekiem
- Ujmuje mnie to, jak się wspaniale przygotowują do tej wizyty. Często odświętnie ubrani, przystrajają pokoje. Nie zawsze jest biały obrus i wszystko jak w podręczniku, ale widać, że się starają. Wielu przygotowuje nawet kolację! Tworzą rodzinną atmosferę tak docenianą w koszarach - opowiada kapelan Akademii Wojsk Lądowych.
Większość kontynuuje tradycję kolędową przyniesioną z domu. Przenoszą ją na grunt wojskowy. Widać, że im zależy, bo mimo natłoku zajęć, żołnierskich zobowiązań, wyjazdów ćwiczeniowych proszą swojego duszpasterza o przyjście w dogodnym terminie. Pokazują w ten sposób swoje pragnienie tego spotkania.
O czym rozmawiają, gdy ksiądz przekroczy próg ich pokoju?
- Wachlarz dyskusji jest bardzo szeroki. Od tematów wiary poprzez codzienność, ich doświadczenia, jak sobie radzą z nauką, o życiu w koszarach, rozłące z bliskimi. Często dopytują o przygotowanie do sakramentów bierzmowania czy małżeństwa - opisuje ks. Maksymilian.
Podchorążowie nauczyli się, że dla ich kapelana nie ma tematów tabu, czy spraw zbyt trudnych do poruszania. Ufają mu i chętnie otwierają przed nim drzwi swoich żołnierskich izb.
Przyszli saperzy ze swoim kapelanem - trwa wizyta duszpasterska Maciej Rajfur /Foto Gość - Wizyta duszpasterska to okazja do poruszenia różnych ważnych dla człowieka kwestii, podzielenia się także własnymi opiniami. Takie wydarzenie nas integruje i tworzy silną relację. Cenimy sobie ten bezpośredni kontakt z kapłanem - mówi sierż. pchor. Witold Pruchnicki, który studiuje na specjalizacji obrona przeciwlotnicza.
Jak dodaje, kolęda nie jest dla niego niczym nowym. W swojej rodzinnej parafii przez 10 lat służył przy ołtarzu jako ministrant i także chodził pomagać księdzu w wizycie duszpasterskiej.
- W moim domu również chętnie przyjmowało się księży nie tylko zimą po kolędzie, ale na różne uroczystości na obiad czy kolację, więc dla mnie to poniekąd kontynuowanie rodzinnych tradycji - podkreśla wrocławski podchorąży.
Na wyjątkową wizytę przygotował naleśniki ze szpinakiem, przyrządzone wcześniej przez jego ukochaną.
- Kapelan nas jednoczy i pobudza do mężnego wyznawania wiary. To dobrze, że teraz odwiedza nas w naszych pokojach. Potrzebujemy Bożego błogosławieństwa w miejscu, w którym żyjemy. Przyjmowanie kolędy traktuję jako dawanie świadectwa, bo nie ma przymusu, czy rozkazu. Otwieramy drzwi dobrowolnie - oświadcza sierż. pchor. Żaneta Kołton ze specjalności saperskiej.