Gdy w 1953 roku na rynek amerykański wchodził film "Mężczyźni wolą blondynki", w Polsce wykonano zdjęcie zabitego oddziału Wacława Grabowskiego ps. "Puszczyk". Aż trudno uwierzyć, że jest to ten sam czas, a tak bardzo inna rzeczywistość
W ramach cyklu „Wieczory Polskie” 15 stycznia w Sali Sesyjnej wrocławskiego Dworca Głównego wykład wygłosił prof. Krzysztof Szwagrzyk. Spotkanie zorganizowało Duszpasterstwo Kolejarzy.
Badacz i naukowiec mówił o tych, którzy w latach 40. i 50. XX wieku stanęli zbrojnie przeciwko stalinowskim oprawcom, nazywani „ostatni żołnierzami Rzeczpospolitej”. Jego wykład dotyczył także tego, jak Polska realizuje swój obowiązek godnego pochowania ich szczątków.
Wiceprezes Instytutu Pamięci Narodowej przedstawił na prezentacji złożonej z fotografii działania Biura Poszukiwań i Identyfikacji IPN.
- Zwracam państwa uwagę na mundury, ale także na ryngrafy, które na zdjęciach można zobaczyć. Był to nieodzowny element umundurowania żołnierzy wyklętych. W zależności od tego, o którym regionie mówimy, na ryngrafach widzimy Matkę Bożą Ostrobramską lub Matkę Bożą Częstochowską. Maryja pojawiała się na każdym mundurze żołnierzy wyklętych - informował prof. K. Szwagrzyk.
W Polsce władze komunistyczne rozsyłały za bohaterskimi żołnierzami listy gończe, jak za bandytami. Oferowano wysokie nagrody pieniężne za wskazanie ich miejsca ukrywania się, jak w przypadku ppor. Stanisława Grabowskiego "Wiarusa".
- Sądy komunistyczne orzekały pod znakiem krzyża, aby społeczeństwo wierzyło, że oni są legalną władzą, tak jak władza przedwojenna. Była to forma profanacji i kłamstwa. Po skazaniu w procesach następowało wiele egzekucji. Często wykonywano je na rynkach miast poprzez powieszenie, a ciała wisiały w centrum przez wiele godzin, aby zastraszyć ludzi i pokazać, co grozi tym, którzy podnoszą rękę na władze komunistyczne - opisywał prelegent.
Może to się wydawać dziwne, ale ludziom zabitym lub straconym ubecy robili bardzo wiele zdjęć. Zadawali sobie wiele trudu, by zabitych odpowiednio ustawić do fotografii z widocznymi twarzami.
Urząd Bezpieczeństwa, kiedy wchodził w posiadanie zdjęć, bardzo często oznaczał numerami występujące na nich postacie, aby potem przyporządkować do nich imiona i nazwiska. Te zdjęcia często pokazywano w aresztach wśród zatrzymanych i pytano o nazwiska znajdujących się na nich postaci. Stąd funkcjonariusze stalinowscy wiedzieli, kto został już zabity, a kogo należy dalej ścigać.
Dla porównania świata zachodniego lat 50. i Polski w okresie stalinowskim prof. Szwagrzyk pokazał fotografię Marylin Monroe.
- Gdy w 1953 roku na rynek amerykański wchodził film „Mężczyźni wolą blondynki”, w Polsce wykonano zdjęcie zabitego oddziału Wacława Grabowskiego ps. „Puszczyk”. Aż trudno uwierzyć, że jest to ten sam czas a tak bardzo inna rzeczywistość - komentował wiceprezes IPN-u.
W przypadku ostatniego żołnierza wyklętego - Józefa Franczaka ps. Lalek” - po zabiciu funkcjonariusze UB podjęli decyzję, żeby odciąć mu głowę i zakopać zwłoki bez niej. Głowę po śledztwie IPN odnalazł w zbiorach Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. Stanowiła element wyposażenia gabinetu dyrektora, a jej odbiór był kwitowany tak jak każdy inny sprzęt.
- Losy żołnierzy niezłomnych i zdjęcia uświadamiają ludziom pochodzącym z innych krajów, dlaczego Polacy wciąż do historii wracają, dlaczego o niej tak często mówią. Bo była tragiczna i nie skończyła się wraz z zakończeniem II wojny światowej. Rodziny do dzisiaj nie mogą opłakać swoich najbliższych, bo nie wiedzą, gdzie oni leżą. Nie mogą ich z godnością pochować - tłumaczył prof. Szwagrzyk.