Komentarz do fragmentu Ewangelii z pierwszej niedzieli okresu zwykłego przygotował o. dr Oskar Maciaczyk OFM, duszpasterz akademicki z Wrocławia.
Była to naprawdę kompromitująca sytuacja dla nowożeńców z Kany Galilejskiej. Brak wina w sytuacji, kiedy goście schodzili się na wesele z dalekich stron i planowali bawić się kilka dni, mógł być powodem do wstydu dla młodej pary. Trudna sytuacja. Została zagrożona ludzka radość.
Dziś również nie jeden raz zagrożona jest radość człowieka. Trudną sytuacją życiową, czyli biblijnym brakiem wina mogą być najróżniejsze tragiczne sytuacje. Co tu pisać? Nie trzeba przecież pobudzać wyobraźni czytelnika. Każdy przecież wie, że życie to warkocz uśmiechu i smutku.
Kiedy Maryja wzrokiem kobiecym i matczynym dostrzega problem, nie pozostaje milczącą, lecz prosi Syna o interwencję. Oczy Maryi nie chcą oglądać smutku. Wierzy w to, że Jezus coś zrobi, mimo że po ludzku, logicznie myśląc, do tej pory nie widziała jeszcze, jak Jezus dokonuje jakiegokolwiek cudu. Nie było jeszcze przecież do tej pory uzdrowień i rozmnożenia chleba. Nikt jeszcze nie widział Jezusa czyniącego cud. Maryja, która od momentu zwiastowania zachowuje i rozważa w sercu wszystko to, co już wydarzyło się w kulminacji historii zbawienia, widziała w Jezusie Boga, który nie chce smutku człowieka. Maryja oznajmia wszystkim gościom: Uczyńcie, co wam mówi Syn! A Syn co mówi? Każe nalać wody. Wyobraźmy sobie mężczyzn czekających na wino. Myślą, że Jezus może naprawdę ma jakiś tajemniczy klucz do magazynu z winem, a On każe im nalać wody. Oni chcą wina, a nie wody. Kolokwialnie mówiąc, to koń by się uśmiał. Nalać wody i będzie wesele?
Dziś nie jeden raz, gdy przychodzi do mnie człowiek zapłakany i prosi o pomoc, odpowiadam słowem Bożym. Odpowiadam fragmentem bardziej czy mniej dobranym, ale odpowiadam słowem Bożym. Kościół chce dziś mówić w trudnych sytuacjach człowieka: Uczyń, co mówi Syn! Reakcje najróżniejsze: Nie wierzę, ze Bóg mnie kocha... Nie będę postępował tak, jak mi ksiądz podpowiada, przecież to jest głupie, to jest niedorzeczne, nie na dzisiejsze czasy, to jest nielogiczne...
W trudnych sytuacjach warto otworzyć Pismo Święte, posłuchać, co mówi Jezus. Słowa wydają się dziwne. Często nie pasują do uczuć i emocji, które przeżywam. Jezu, ja chcę wina, a nie twojej wody.
Kluczem do cudu w Kanie Galilejskiej było zaufanie i posłuszeństwo. Jezus wydaje polecenia, jedno po drugim: Napełnijcie... zanieście... A oni to robią. Wszystko realizują, co do szczegółu. Nie stukali się w głowę, pokazując na Jezusa. Nie buntowali się. Z jaką mocą musiały wybrzmieć słowa Maryi: Uczyńcie wszystko, co mówi Syn, skoro okazali takie posłuszeństwo. Cud się dokonał nie tylko dzięki Jezusowi i wcześniejszej interwencji Maryi. Cud dokonał się dzięki posłuszeństwie uczestników wesela. Wszystko zrobili, co słowo Boże mówi.
W obliczu naszych trudnych doświadczeń, stoimy przed wyborem: wyśmiać słowo Boże i stuknąć się w głowę pokazując na Jezusa, czy posłusznie słuchać, czynić, żyć tym, ufać, być w przyjaźni z Bogiem, który chce naszej radości.