Ruszyła aukcja charytatywna na rzecz Wrocławskiego Koła Towarzystwa Pomocy św. Brata Alberta. Licytować można na charytatywni.allegro.pl.
Oto pierwsza licytowana praca, zobacz TUTAJ
Wystawiane będą na aukcji dzieła sztuki, przedmioty użytkowe czy też mające wartość symboliczną, jak na przykład pióro znanej osoby. – Nie chodzi tylko rzeczy materialne. Możemy wystawić na aukcji także zaproszenie na przedstawienie, koncert, możliwość zwiedzenia niedostępnych na co dzień zakamarków teatru, płytę podarowaną przez artystę. Wszystko zależy od kreatywności naszych darczyńców – mówi koordynująca przedsięwzięcie Anna Olbryt z TPBA.
– Zapraszamy do zainteresowania się aukcją i tych, którzy chcą coś zaoferować, osoby indywidualne oraz instytucje (kontakt: anna.olbrycht@tpba.pl, 570 363 144) i tych, którzy chcą wziąć udział w licytacji.
– Aukcja charytatywna będzie trwać w ciągu całego roku, ale na przykład w okolicach świąt czy w trudnym dla nas okresie zimowym będziemy starali się zintensyfikować akcję, oferując szczególne „białe kruki” – mówi Aleksander Pindral, prezes wrocławskiego koła TPBA.
Dodaje, że pierwsze przedmioty do licytacji ofiarował były podopieczny schroniska – pan Gogh. Taki pseudonim, pochodzący od Vincentego van Gogha, towarzyszy mu właśnie ze względu na artystyczne uzdolnienia. – Maluje chętnie akwarele, rysuje wrocławskie zabytki. Na aukcję podarował ryciny, na których uwiecznił Ostrów Tumski – mówi. – Po opuszczeniu schroniska ożenił się, rozpoczął nowe życie. Ma mieszkanie. Utrzymuje się ze sprzedaży swoich prac.
Jak wyjaśnia prezes, placówki TPBA nieustannie zmagają się z problemami finansowymi. Potrzeby są ogromne – nie tylko zimą, choć rzeczywiście w tym okresie w schroniskach czy noclegowniach przybywa mieszkańców. – Nasze schroniska nie są jeszcze przeładowane. Na szczęście, bo wtedy trudniej o systemową socjalną pracę z poszczególnymi osobami – mówi A. Pindral, dodając że bardzo ważną rolę pełni Ogrzewalnia św. Brata Alberta, która działa od listopada do kwietnia przy ul. Gajowickiej we Wrocławiu.
Odciąża inne placówki. Dobrze się wpisuje w ofertę pomocy też z tego powodu, że stawia podopiecznym minimalne wymagania. Posiada ona wydzieloną część, zwaną potocznie „SOR-em”. Może się tam ogrzać czy przenocować także osoba lekko nietrzeźwa, bardzo zaniedbana. Ta sama osoba, z podejrzeniem wszawicy, świerzbu, chorób zakaźnych, w schronisku stwarza wiele zagrożeń dla innych.
– Oczywiście, jesteśmy ją tam gotowi przyjąć, ale wówczas – nawet jeśli chce zatrzymać się tylko na jedną noc – trzeba zmienić jej ubranie, wykąpać, ogolić głowę, jeśli jest podejrzenie insektów… Nie każdy jest na to gotów. Ogrzewalnia jest bardziej dostępna, elastyczna – wyjaśnia A. Pindral.
Zima to wyzwanie, ale i… szansa. – Jeśli ktoś przełamie się, skorzysta z ogrzewalni, w czasie zimowych miesięcy mamy szansę w jakiś sposób na niego oddziaływać – mówi pan Aleksander. – Spotykając się z naszej strony z życzliwością, zrozumieniem, nabiera zaufania i przekonuje się czasem do skorzystania z innych form wsparcia. Wielkie znaczenie ma praca streetworkerów.
Dlaczego wielu bezdomnych ma takie opory, by nawet zimą zamienić altankę czy pustostan na ciepłe schronisko?
– W placówce trzeba się skonfrontować z problemem, jaki się ma, nazwać go po imieniu (na przykład alkoholizm), wyzbyć się iluzji na swój temat. Żyjąc z dala od innych czasem człowiek długo pielęgnuje w sobie rozmaite wyobrażenia na swój temat, dalekie od prawdy – wyjaśnia A. Pindral. – W schronisku trzeba zaakceptować pewne zasady. Dla wielu problemem jest to, że nie można spożywać alkoholu, nie można palić papierosów w pomieszczeniach. Ponadto trzeba się dostosować do współlokatorów, często osób o niełatwym charakterze, z uciążliwymi nawykami.
Bywa tak, że jeden chrapie, drugi ma zwyczaj mamrotania do siebie… Inni protestują. Czasem „trudną” osobę trzeba przenosić do innego pokoju. Bywa, że komuś można zaproponować miejsce jedynie na korytarzu – zwłaszcza, gdy placówka jest przepełniona.
Osobie żyjącej od dawna „po swojemu” nie jest łatwo zrezygnować ze swojej autonomii. A jednak w czasie mrozów trzymanie się z dala od placówek pomocy grozi śmiercią.
– Jeśli widzimy człowieka przebywającego w warunkach zagrażających jego życiu, najlepiej wezwać straż miejską czy policję – doradzają pracownicy TPBA. – Służby reagują prewencyjnie przewożąc taką osobę do placówki, czasem wzywają lekarza. Nie działają w takich sytuacjach represyjnie. Wzywając je, nie ściągamy bezdomnym kłopotów na głowę – podkreśla A. Pindral.
– Funkcjonuje również nasza bezpłatna infolinia 800 292 137. Udzielamy informacji, gdzie jaką pomoc można uzyskać (na przykład wspominając o jadłodajniach). Nie posiadamy jednak samochodu do interwencji – nie możemy autem służącym do przewozu żywności transportować osób w bardzo złym stanie. Stąd polecamy kontakt ze strażą miejską.
Jeśli chcesz pomóc, więcej informacji znajdziesz na bratalbert.wroclaw.pl.