On katolik, ona prawosławna. Razem wyruszyli do Santiago de Compostela, do katolickiej katedry; on samotnie wędrował po półwyspie Athos, świecie prawosławnych mnichów.
O dwóch swoich wędrówkach opowiadał na spotkaniu miłośników camino Ignacy Franciszek Margas z Jeleniej Góry.
Drogę do grobu św. Jakuba wraz z żoną rozpoczęli z Saint Jean Pied de Port wrześniową porą. – Zakochałem się w Pirenejach – wspomina. Opowiada o górach, o miękkiej kanapie stojącej przy szlaku jakby w oczekiwaniu na znużonych pielgrzymów, o starych butach wypełnionych naręczami kwiatów i… bólu zamkniętych z braku księży hiszpańskich kościołów. W pamięć zapadły spotkania z ludźmi z całego świata, choćby z 74-letnią Australijką pielgrzymującą w intencji swojej córki.
– Na Athos postanowiłem jechać nagle, gdy w kwietniu 2008 r. wpadł mi w ręce album greckiego fotografa, z pięknymi zdjęciami z tego miejsca – mówi I. Margas. Już kilka miesięcy później był w drodze – wspólnie z ks. Bazylim, proboszczem prawosławnej parafii w Jeleniej Górze, i psalmistą z tej parafii, Andrzejem, dziś już także prawosławnym kapłanem. O odpowiednie pozwolenia zatroszczył się polski mnich z Athosu.
Na półwysep dostali się promem płynącym do Dafni na Athosie – gdzie wstęp mają jedynie mężczyźni; przy czym pewne ograniczenia dotykają osób nie będących wyznania prawosławnego.
Pan Ignacy wspominał wizyty w kolejnych klasztorach, często wzniesionych pośród skał na zboczach, urwiskach. Mnisi chętnie pokazują pielgrzymom swe największe skarby – relikwie świętych i ikony, zapraszają ich do włączenia się do modlitwy (najdłuższa liturgia, w jakiej brał udział polski pielgrzym trwała 5,5 godziny).
– Spotkałem tam Niemca imieniem Uli, który przyjechał na górę Athos, żeby tam przyjąć chrzest – wspomina. – To był jego trzeci pobyt na półwyspie. Pierwszy raz trafił na Athos jako człowiek niewierzący; to miejsce wywarło na nim ogromne wrażenie.
Wielu mnichów żyje w zupełnej izolacji od osób z zewnątrz. – Opowiadano nam o mnichu mającym przydomek „Palący szałasy”. Żyje on w szałasach, szukając samotności. Gdy ludzie odkryją miejsce jego przebywania i nachodzą go, prosząc na przykład o radę, pali swój szałas i gdzie indziej buduje następny – opowiada.
W spotkaniu uczestniczył również Andrzej Kofluk, który także odbył kiedyś pielgrzymkę na Athos. – Jestem przekonany, że zaprosiła mnie tam Maryja z ikony zwanej Portaitissa, czyli Pani Strzegąca Bramy – mówi. To spotkanie z kopią tej ikony, czczonej na górze Athos, skłoniło go do wędrówki.
– Moja żona wędrowała ze mną szlakiem związanym z „katolickim światem”, ja na Athosie mogłem wejść w świat bliski jej – mówi I. Margas. – To piękne doświadczenie. A jeśli chodzi o pielgrzymowanie to… najtrudniejsze były dla mnie dwie pielgrzymki: pewna autokarowa wyprawa do Krzeszowa, którą odchorowałem, oraz trzydniowa piesza wędrówka, także do Krzeszowa, po której rany na moich nogach goiły się przez wiele miesięcy. Różnie to więc bywa z trudami drogi.
A jeśli ktoś chce usłyszeć kolejne opowieści ze szlaków camino następna okazja we Wrocławiu już niedługo. Stowarzyszenie "Przyjaciele Dróg św. Jakuba w Polsce" zaprasza w każdą 3. sobotę miesiąca (a więc także 16 lutego) na Mszę św. odprawioną o 16.00 w kościele uniwersyteckim (Najświętszego Imienia Jezus) we Wrocławiu. Po Eucharystii, o 17.00, spotkanie w DA Maciejówka.
Więcej na stronie https://www.camino.net.pl/
Pielgrzym pokazywał zdjęcia z camino i półwyspu Athos Archiwum I. F. Margasa