Komentarz do fragmentu Ewangelii z siódmej niedzieli okresu zwykłego przygotował o. dr Oskar Maciaczyk OFM, duszpasterz akademicki z Wrocławia.
Kilka dni temu słyszałem w radiu fragment opowiadania o człowieku, który mieszkał na pustyni w odosobnieniu od innych. Kiedy spostrzegł zbliżającą się w jego stronę postać, uznał ją za straszną bestię i rozpoczął przygotowania do odparcia ataku. Kiedy niezidentyfikowana postać była coraz bliżej samotni, pustelnik już wiedział, że nie jest to straszna bestia, ale jakiś człowiek. Pustelnik nie zaprzestał jednak przygotowań do odparcia ataku. Kiedy przybysz stanął przed samotnią, uzbrojony pustelnik spostrzegł, że to jego ukochany brat.
Czy nie jest tak, że to właśnie krótkowzroczność jest poważną chorobą w patrzeniu i postrzeganiu drugiego człowieka? Termin zapożyczony z okulistyki świetnie może oddać to, co dzieje się w duchowym życiu człowieka. Trudno o pokochanie kogoś, o dobrą relację, o przebaczenie, kiedy brakuje bliskości. Nie chodzi tu oczywiście o odległość w sensie fizycznym.
Dlaczego Jezus potrafi kochać bezwarunkowo? Dlaczego potrafi przebaczyć? Dlaczego umiera na krzyżu również za tych, którzy Go nie kochają? Skąd ta siła? Odpowiedzią jest bliskość. Właśnie ta bliskość sprawia, że Jezus nie potępia człowieka, ale potępia grzech. On wie, kim jest człowiek. On też wie, czym jest grzech, bo wie, jak ciężki jest krzyż. Nie ma znaku równości między człowiekiem a grzechem.
Bóg jest Miłością, a człowiek stworzony na obraz i podobieństwo Boga. Człowiek ze swej natury pragnie miłości i wszystkiego, co dobre i piękne. To grzech oddala człowieka od Boga, ale nigdy nie oddala Boga od człowieka. Bóg zawsze pragnie bliskości. Grzech człowieka nie sprawił, ze Bóg odwrócił się od człowieka i strzelił raz na zawsze focha. Miłosierny Bóg dał swojego Syna, aby złożyć go w ofierze. Zapłatą za grzech jest bowiem śmierć. Człowiek nie umrze zatem przez swoje grzechy, bo Jezus umarł już za nasze grzechy - zapłacił. To jest przebaczenie. To jest właśnie miłość. Happysad trafnie zaśpiewał o miłości: „Miłość to nie pluszowy miś (…), ale miłość to, kiedy jedno spada w dół, drugie ciągnie je ku górze”.
„Proszę księdza, ja nie potrafię przebaczyć i chyba nigdy nie przebaczę” - słyszę bardzo często. Nie dziwię się, bo przyznaję - nie jest to łatwe. Kluczowym słowem dzisiaj jest bliskość. Przybliżanie się do drugiego człowieka pomaga zobaczyć w nim brata. Tak bardzo przybliżyć się do kogoś, żeby zobaczyć w nim kogoś bardzo podobnego sobie, kogoś kto jest grzesznikiem, tak jak i ja jestem grzesznikiem. Zobaczyć drugiego człowieka, który tak samo walczy ze swoimi słabościami i upadkami, tak jak ja walczę. Zobaczyć człowieka, który marzy o lepszym jutrze, tak jak ja marzę. Zobaczyć człowieka, który pragnie pełni przyjaźni z Bogiem i drugim człowiekiem, tak jak ja tego pragnę. Mój brat jest coraz bliżej, a ja widziałem w nim bestię, przed którą się zbroiłem.
Skoro Bóg - Miłość pragnie, abyśmy byli na Jego obraz i podobieństwo, to pytanie: co robię z tym obrazem i podobieństwem? Czy na ten obraz pozwalam, czy ten obraz zniekształcam? Skoro Jezus chce, żebyśmy byli Jego doskonałymi uczniami naśladując Go, to zapewne daje nam ku temu łaskę. Jeżeli słowo Boże liturgii tej niedzieli porusza do rewizji swoich codziennych postaw i do konkretnej odpowiedzi na nie, to warto zrobić kilka kroków.
Po pierwsze zacząć modlić się o otwarcie się na łaskę przebaczenia drugiemu człowiekowi. Po drugie zacząć modlić się za tę osobę, której nie potrafię przebaczyć. O jak robi się miło i przyjemnie, kiedy myślę o kimś, kto jest dla mnie dobry, kiedy modlę się za kogoś, kto jest dla mnie dobrodziejem i nie pomyślałbym nigdy o tej osobie źle. Towarzyszą nam wtedy uczucia związane z przyjemnością. Robi się natomiast chłodno i może nawet dreszcz człowieka przejść, kiedy pomyśli się o człowieku, który zachował się nie w porządku. Modlitwa za kogoś, komu nie potrafię przebaczyć nie będzie łatwa. Co myślał Jezus o mnie, kiedy umierał na krzyżu?
Skoro mam naśladować Jezusa w swoim chrześcijańskim życiu, muszę nauczyć się od niego między innymi tego, że nie chodzi o to, by walczyć z człowiekiem, ale zawalczyć o człowieka. Wszyscy jesteśmy podobni do siebie. Musimy jedynie zbliżyć się do siebie i dobrze przyjrzeć się sobie nawzajem, żeby nie wykorzystać pochopnie swojego uzbrojenia.