Komentarz do fragmentu Ewangelii z drugiej niedzieli Wielkiego Postu przygotował o. dr Oskar Maciaczyk OFM, duszpasterz akademicki z Wrocławia.
Twarz odkrywa wnętrze człowieka. Wystarczy chwila, by twarz diametralnie zmieniła się i ukazała to, co dzieje się teraz w człowieku. Twarz ukaże przeżywanie bólu, ukaże też przeżywanie przyjemności. Twarz ukaże lęk, ale również pewność siebie. Ukaże przeżywaną radość, ale również strapienie. Są takie sytuacje, kiedy ktoś, opisując spotkanie dwóch osób, podkreśla nagłą zmianę oblicza jednej z nich, mówiąc: "Od razu zmienił się wyraz jego twarzy, kiedy zobaczył bliską sobie osobę, za którą tęsknił".
Oblicze człowieka to również utrwalone rysy, które kształtowały liczne doświadczenia, atmosfera domu i środowisk, w których człowiek wzrastał. Dziś już wiemy, że rysy twarzy to nie tylko sprawa genów, ale również sprawa ludzkich doświadczeń. Wnętrze człowieka staje się autorem tego, co wypisane jest na twarzy. A co można powiedzieć z kolei o pisarzach ludzkiego wnętrza?
Na Górze Tabor oblicze Jezusa według opisu świętego Łukasza zostało przemienione modlitwą. Jezus w modlitwie zjednoczył się z Ojcem, którego wolą jest, aby Syn złożył się w ofierze za grzechy człowieka. Jest to droga do chwały nie tylko samego Jezusa Chrystusa, ale każdego Jego ucznia. W zjednoczeniu z Ojcem na modlitwie kreśli się na twarzy Jezusa miłość do Boga Ojca i każdego człowieka. Na twarzy i na Jego szatach uzewnętrznia się chwała i paschalne zwycięstwo.
Wnętrze człowieka kształtowane jest przez to, co słyszy, na co patrzy, z kim przebywa, o czym rozmawia, czym żyje, czym się karmi w sensie duchowym. Jedni karmią się brzydotą, inni z kolei pięknem. Jedni tym, co przynosi rozstrojenie duchowe i niepokój, inni tym, co zaprowadza harmonię i ukojenie. Jedni przyklejają wzrok do człowieka wyzutego z intymności, inni kontemplują to, co Boże i utrwalone w świętych znakach. Różni są pisarze ludzkiego wnętrza. Człowiek wybiera i pozwala na swoją twarz.
Modlitwy nie wymyślił człowiek. To Bóg pragnie, abyśmy byli na Jego obraz i na Jego podobieństwo. To Bóg pierwszy nawiązuje relację z człowiekiem po jego stworzeniu i to On pierwszy szuka człowieka, kiedy ten zgrzeszył i ukrył się przed Nim. Bóg chce, żebyśmy mieli Jego twarz. Do przemienienia wszyscy jesteśmy zaproszeni, bo należymy do mistycznego ciała Chrystusa - mamy udział w Jego męce, śmierci i zmartwychwstaniu.
W pierwszym czytaniu widzimy, że Bóg poleca Abramowi wyjść z namiotu. Dzieje się to wtedy, kiedy Abram czuje się samotny. Bóg skłania go do wyjścia od skupienia się na sobie samym i zaprasza do podjęcia drogi do wolności. Wyjście z namiotu to rozszerzenie swojego serca i patrzenie w niebo, aby dostrzec nie tylko gwiazdy, ale perspektywę Bożej dobroci, miłości i Jego mocy. Jawi się tutaj zatem proces odchodzenia od gasnącej nadziei, od zgorzknienia, od wszystkiego, co sprawia, że człowiek zamyka się w sobie. Wybrzmiewa tutaj zaproszenie do wyjścia z namiotu zwątpienia, rezygnacji, czy niewiary.
Dzisiaj Jezus zabiera nas na górę Tabor - górę przemienienia. W czasie niedzielnej Mszy św. pozwala na siebie patrzeć i zjednoczyć się z Nim w komunii, byśmy doświadczyli chwalebnej Jego obecności. Jezus wyprowadza nas z naszych fałszywych pewności, w których na próżno poszukujemy spokoju i zaspokojenia naszych pragnień. Na próżno stać przed lustrem i ćwiczyć mimikę piękna. Piękno oblicza ukaże nasze wnętrze.