Dziś w cyklu "Nim rozpocznie się niedziela", zamiast komentarza do Ewangelii, wielkanocna refleksja, którą dzieli się o. Oskar Maciaczyk OFM.
My, chrześcijanie, pomimo że śpiewamy "Alleluja!", pomimo że świętujemy Wielkanoc i wyrażamy na różne sposoby wiarę w zmartwychwstanie, nie jesteśmy wolni od wątpliwości z tym związanych. Nie jesteśmy wolni od kryzysów wiary, od pytania o sens życia. Kościół przeżywa wiele kryzysów, ale jeden z największych kryzysów ma już za sobą. Chodzi o wydarzenie związane ze wspólnotą apostołów, którzy nagle znikają w momencie, kiedy prowadzą Jezusa na sąd, kiedy kładą na ramiona Jezusa krzyż, kiedy Jezus kona. Nie ma wtedy Jego apostołów. Przy Jezusie pozostają jedynie Jego Matka i jeden apostoł Jan.
Widzimy kryzys wspólnoty, którą formował Jezus przez całą swoją publiczną działalność. Apostołowie opuszczają Go. Nie towarzyszą umierającemu Jezusowi ci, którzy widzieli na własne oczy spektakularne cuda, uzdrowienia, wskrzeszenia, rozmnożenia chleba. Byli tak blisko Jezusa, słuchali Jego nauk. Słyszeli niejeden raz zapowiedź męki i zmartwychwstania i mimo wszystko w jednym momencie prawie wszystko rozeszło się. Wspólnota rozsypała się.
A może my, żyjący tu i teraz chrześcijanie, uczestniczymy wciąż w tym właśnie kryzysie apostołów? Może uczestniczymy w tym rozczarowaniu cierpieniem Jezusa, rozczarowaniu tym, że Jezus to jednak jakaś porażka - bo nie uzdrowił wszystkich chorych dzieci, bo nie sprawił, że zniknął głód na ziemi, a wskrzeszony Łazarz i tak w końcu kiedyś umarł? Może dzisiaj krzyczymy i wołamy: "Panie, daj, Panie, daj..." i tyle spraw jeszcze niezałatwionych, tyle modlitewnych próśb czekających wciąż w kolejce na realizację...
Młody człowiek zadał mi kiedyś pytanie, czy to życie w ogóle ma sens. Bo przecież życie to stres, bo szkoła, bo studia, bo egzaminy, bo stres związany z pracą, później awanse, później założenie rodziny, później kolejne troski, kłopoty i nagle koniec - trumna, spadające grudy ziemi. Czy to życie ma sens? Rzeczywiście - tracąc z pola widzenia Jezusa Zmartwychwstałego, trudno o radosną odpowiedź.
Gdyby Syn Boży przyszedł na ziemię pozałatwiać jedynie trudne sprawy ludzi wszystkich miejsc i czasów, to na pewno tak właśnie stałoby się. Dopiero pusty grób i zjawiający się zmartwychwstały Chrystus wszystko nam wyjaśniają. Gdyby ta historia skończyła się na krzyżu i grobie, to rzeczywiście byłaby to historia bardzo tragiczna. Bylibyśmy rozczarowani. O ile w ogóle zastanawialibyśmy się dzisiaj nad tym.
Jeżeli nie rozumiemy któregoś momentu ziemskiego życia Jezusa i jeżeli nie potrafimy uwierzyć w któryś cud dokonany przez Jezusa, spróbujmy spojrzeć na całe Jego życie przez pryzmat śmierci i zmartwychwstania. Po co przyszedł Syn Boży do człowieka?
Nie uzdrowił wszystkich chorych, ale kiedy uzdrawia, mówi: "Idź, twoje grzechy są odpuszczone". Choroby w myśleniu żydowskim były konsekwencją grzechu. Człowiek ma być wolny od grzechu, bo człowiek ma być "uchrystusowiony", ma wiecznie żyć z Bogiem. Tutaj, na ziemi, jesteśmy tylko na chwilę. Nasze życie to niczym kropelka w oceanie.
Jezus nie wskrzesił wszystkich jak Łazarza, ale pokazuje człowiekowi, kto tu jest Panem życia i kto życiem hojnie się dzieli. Mamy udział w zmartwychwstaniu. A jak to mamy rozumieć, że mamy udział w zmartwychwstaniu? Jezus mówi o sobie, że jest głową, a o swoim ludzie mówi, że jest Jego ciałem - Kościołem. Dobrym obrazem będzie tutaj poród dziecka. Kiedy przychodzi na świat, to takim decydującym momentem jest ta chwila, kiedy odbierający poród powiedzą: "Już jest dobrze, bo widać główkę". Główka dziecka pociąga już za sobą całe ciało. Jezus jest naszą głową, my członkami Jego ciała. On pierwszy zmartwychwstał. Jeżeli trzymamy się Chrystusa - naszej głowy - możemy być pewni, że Chrystus pociąga nas do nowego życia. Mamy udział w zmartwychwstaniu.
Chrześcijanin już tutaj, na ziemi, powołany jest do życia prawdziwie powstałego z martwych. Jeżeli życie sprawia, że nie możesz ustać, to uklęknij i spójrz na swoje życie przez pryzmat śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Pascha Jezusa jest naszą Paschą. Wielkanoc jest naszym świętem wyzwolenia. Bez zmartwychwstania Jezusa losem człowieka jest grób z całym jego tragizmem. Dzisiaj zatem obchodzimy również święto naszego życia i święto sensu życia.