Podchorążowie Akademii Wojsk Lądowych dzielą się wrażeniami z pielgrzymki wojskowej do sanktuarium w Lourdes.
Co roku wojskowi z całego świata spotykają się w znanym francuskim sanktuarium, by modlić się za wstawiennictwem Matki Bożej o pokój na świecie. W tym roku hasłem spotkania był fragment Psalmu 34: „Szukaj pokoju dąż do niego”.
W pielgrzymce wzięło udział 30 żołnierzy z Duszpasterstwa Akademickiego "Nieśmiertelni" z Akademii Wojsk Lądowych. Cała delegacja polska liczyła 180 osób.
- W tym roku nasz wyjazd miał dodatkowo charakter dziękczynny za 100-lecie biskupstwa polowego w Polsce, które będziemy obchodzić pod koniec maja we Wrocławiu - mówi ks. kpt. Maksymilian Jezierski, kapelan AWL.
Jego podopieczni aktywnie włączali się w oprawę międzynarodowej pielgrzymki, tworząc chór, który uświetnił nabożeństwa i liturgie śpiewając aż w czterech językach: polskim, angielskim, francuskim i łacińskim.
Publikujemy świadectwa podchorążych Akademii Wojsk Lądowych. Jak przeżyli pielgrzymkę przyszli oficerowie Wojska Polskiego?
To była moja pierwsza pielgrzymka do Lourdes, a także moja pierwsza pielgrzymka jako żołnierz. Przez całą pielgrzymkę nie rozstawaliśmy się z mundurem. Podróż, zwiedzanie, modlitwa - wszystko w mundurze, który wzbudzał zainteresowanie. Wiele ludzi podchodziło, robiło z nami zdjęcia, pytało, skąd jesteśmy. Odpowiedź: "Polska" zawsze spotykała się z miłą reakcją. Nasze przemarsze do bazyliki przez miasto, którym towarzyszyły śpiewy patriotycznych pieśni słyszanych w całym mieście wywierały niesamowite wrażenie na przechodniach oraz żołnierzach innych armii. Również nasze wejście w czasie ceremonii otwarcia wywołało burzę oklasków.
Dla mnie jako żołnierza były to bezcenne doświadczenia, chwile, w których wiem, że nie zamieniłabym munduru na nic innego. Na pielgrzymce można było spotkać żołnierzy z 42 krajów. To wspaniała okazja do poznania nowych ludzi, integracji międzynarodowej, wymiany unikatowych emblematów, naszywek, beretów, a nawet mundurów. Bardzo zintegrowaliśmy się ze sobą w samym duszpasterstwie. Wspólna modlitwa, rozmowy, śpiewy, podróż oraz zwiedzanie bardzo łączą. Poznałam bliżej wielu ludzi, z którymi na pewno będę utrzymywać kontakt po pielgrzymce.
Jeśli chodzi o najważniejszy wymiar pielgrzymki - wymiar duchowy - była ona niesamowitym przeżyciem. Ciężko opisać niepowtarzalny charakter tego miejsca, tam trzeba po prostu pojechać. Sama bazylika wzniesiona na wzgórzu, gdzie znajduje się cudowna grota, prezentuje się pięknie i zapowiada coś wspaniałego. W Lourdes można odnieść wrażenie, że jest się bliżej Boga, a każda wypowiedziana modlitwa ma większą siłę. Najważniejszym duchowym wydarzeniem była dla mnie procesja światła z udziałem żołnierzy wszystkich państw uczestniczących w pielgrzymce, w czasie której szliśmy w szyku, niosąc flagi i świece, modląc się i śpiewając w wielu językach, a przed nami żołnierze nieśli przepiękną figurę Maryi.
Tysiące świec, a w tle cudowne pieśni maryjne, tego nie da się opisać. Taka modlitwa ma niesamowity wymiar. Również poranna Msza święta w grocie, w czasie której powierzyliśmy nasze intencje Matce Boskiej oraz ofiarowaliśmy świece - to momenty, które na zawsze pozostaną w moim sercu. Najlepszym podsumowaniem tegorocznej pielgrzymki jest odpowiedź na pytanie, czy pojechałabym za rok. Nie wahałabym się ani chwili, żeby powiedzieć "tak".
Uczestnicząc pierwszy raz w wojskowej pielgrzymce do Lourdes miałem okazje spotkać się z tysiącami żołnierzy różnych narodowości, którzy swoją modlitwa utwierdzili mnie w przekonaniu, że dewiza "Bóg, honor i ojczyzna" powinna być drogowskazem w naszej służbie. Wszystkie uroczystości religijne i patriotyczne, podczas których widziałem wielu wierzących, entuzjastycznych ludzi, dały mi wiele sił duchowych do bycia lepszym chrześcijaninem. Jednym z najpiękniejszych i wzruszających momentów podczas tych dni okazała się procesja z darami, na której żołnierze zanieśli na noszach weterana wojskowego wraz darem chleba do ołtarza. Ciekawym doświadczeniem również było to, że w czasie przemieszania się pododdziałów po Lourdes wszyscy, bez względu na stopnie wojskowe oddawali sobie honory co było wyrazem wielkiego szacunku. Jestem dumny z bycia żołnierzem!
Do Francji pojechałem z konkretnymi i wcześniej przemyślanymi intencjami. Pamiętałem o nich podczas każdej modlitwy i wierzyłem, że moja obecność w tym świętym miejscu i moja modlitwa coś zmienią. Kiedy przebywaliśmy na terenie bazyliki, czułem za każdym razem błogi spokój, jakby Matka Boża dawała mi możliwość modlitwy w pełnym skupieniu, abym mógł jej przekazać to, z czym przyjechałem właśnie do Niej. Najważniejszym momentem, w którym czułem się "inaczej", była procesja maryjna. Podczas modlitwy, różańca i śpiewu w tylu językach poczułem, jakby Matka Boża faktycznie była tam, razem z nami wszystkimi i słuchała tego, co mamy Jej do przekazania. Teraz dalej się modlę i wierzę w to, że intencje te zostaną wysłuchane, że moja obecność tam dała tej modlitwie wielką moc.
Jeśli chodzi o sam aspekt "wojskowy" tej pielgrzymki, zobaczyłem i dowiedziałem się kilku ciekawych rzeczy z mojego punktu widzenia jako żołnierza. Szacunek ludzi, którzy nas mijali przejawiał się czy to przez frontowanie do naszej kolumny marszowej czy flagi państwowej, czy to robienie wspólnych zdjęć, witanie się z nami na ulicach miast, czy przez składanie najlepszych życzeń dla nas. To samo dotyczyło wojskowych. Widziałem wzajemny szacunek do siebie nawzajem, do symboli narodowych, oddawanie honorów bez względu na stopień, kraj, kolor skóry. Wyjazd ten pokazał mi, jakim uznaniem ludzie darzą wojsko, jak bardzo wierzą w nas i w to, że podołamy zadaniu utrzymania pokoju na świecie, że armie są w stanie ze sobą rozmawiać w zgodzie i razem walczyć w słusznej sprawie. Po tym wyjeździe mogę z pełną świadomością powiedzieć, że jestem dumny z tego, że jestem żołnierzem i to żołnierzem Wojska Polskiego. Dumny jeszcze bardziej niż w dniu, kiedy pierwszy raz założyłem polski mundur, ponieważ bardziej świadomy pewnych spraw.