Komentarz do fragmentu Ewangelii z Wniebowstąpienia Pańskiego przygotował o. dr Oskar Maciaczyk OFM, duszpasterz akademicki z Wrocławia.
Nie będzie to jakieś chwytliwe rozpoczęcie niedzielnego rozważania, kiedy napiszę, że żyjemy bardzo szybko i chyba coraz szybciej. Wspólnie będziemy zapewne co do tego zgodni wskazując generalnie na nasze społeczeństwo, choć wiem, że są i tacy czytelnicy, którzy nie płyną z nurtem wszystkiego co "fast" i "na topie". W życiu wielu ludzi jednak dzieje się tyle, że bardzo często Bóg staje się ewentualnym dodatkiem do życia. Codziennie moje sprawy, moje problemy, moja praca, moje studia, mój dom, moje ja, mój humor, moja dieta, mój program rozwoju osobistego... no i może ewentualnie... Bo przecież pochodzę z rodziny pobożnej i warto z Bogiem trzymać bo kilka spraw do załatwienia jeszcze mam.
Jezus po swoim zmartwychwstaniu zapowiada, że już nie będzie zjawiał się swoim uczniom tak jak do tej pory. Wyjaśnia im, że będzie musiał odejść do Ojca, aby jeszcze bardziej być dla ludzi, do których przyszedł. Obiecuje, że nastąpi nowy czas - czas Ducha Świętego, którego pośle. Będzie to czas Kościoła. Przychodzi w końcu moment wniebowstąpienia. Według Świętego Łukasza ostatnim pouczeniem, jakie daje Jezus obecnym przy tym wydarzeniu uczniom, są słowa: "Tak jest napisane: Mesjasz będzie cierpiał i trzeciego dnia zmartwychwstanie; w imię Jego głoszone będzie nawrócenie i odpuszczenie grzechów wszystkim narodom począwszy od Jeruzalem" (Łk 24,46-47).
Dzisiaj ludzie mocno wierzą we własne siły. Samorozwój jest zjawiskiem popularnym i to nie tylko wśród młodych ludzi. Sukcesy i awanse w korporacjach determinują do ciągłego rozwijania się i wypracowywania w sobie coraz większej pewności siebie. Nic w tym zdrożnego, wręcz przeciwnie. Uczyć się i dbać o swój rozwój osobisty jest cnotą, dobrą chrześcijańską postawą. Oby te wszystkie dobre nawyki i działania były w służbie nie tylko własnemu ego, ale swojej rodzinie, drugiemu człowiekowi i kolejnym pokoleniom. Pytanie będzie zawsze o granice możliwości człowieka. Czy naprawdę człowiek może wszystko?
W czasie wniebowstąpienia Jezus oświecił umysły uczniów, aby rozumieli Pisma i wszystko, co wydarzyło się na ich oczach. Przypomina wszystko, co jest najważniejsze w ziemskim życiu Jezusa. Chodzi o mękę, śmierć i zmartwychwstanie dla odkupienia i zbawienia człowieka. Jezus pokazuje świadkom wniebowstąpienia, że całe Jego ziemskie życie jest częścią planu Boga. On teraz wraca do Ojca, ale dzieło ma być kontynuowane w Kościele. Jezus dzięki Duchowi Świętemu jest obecny w inny już sposób. Wniebowstąpienie Pana Jezusa nie jest uniesieniem Go ponad chmury, ale jest to Jego zasiadanie po Prawicy Ojca. Stąd Jego zupełnie inna obecność dla nas, obecność przez Ducha Świętego.
My, ludzie XXI wieku spoglądamy w niebo i może jak świadkowie wniebowstąpienia stoimy i patrzymy i nie rozumiemy. Słowa Jezusa o śmierci i zmartwychwstaniu wybrzmiewają wciąż w nowych kontekstach naszej rzeczywistości. W celebracji tej uroczystości Jezus również nas oświeca, że nie jesteśmy w stanie ostatecznie uszczęśliwić siebie, nadać sobie pełni sensu życia i nie jesteśmy w stanie siebie zbawić. Gdyby człowiek miał taką możliwość, przyjście Syna Bożego na ziemię, Jego śmierć i zmartwychwstanie nie byłyby potrzebne. Samozbawiciele nie istnieją.
Życie chrześcijanina to w istocie życie w Duchu Świętym. Duch Święty udziela mądrości do poznania prawdziwej nadziei, jaką daje nam Bóg. Chrześcijanin w swoim zabieganiu i wielości przyziemnych zajęć musi w końcu zrozumieć, że Bóg nie jest ewentualnym dodatkiem do życia, ale On jest życiem. Od Niego wszystko pochodzi i do Niego wszystko zmierza.