W Pielgrzymce Sióstr Archidiecezji Wrocławskiej do Sanktuarium Św. Franciszka z Asyżu Jutrznie wzięło udział kilkadziesiąt przedstawicielek życia konsekrowanego.
Serdecznie powitane przez kustosza sanktuarium, ks. Andrzeja Jackiewicza, wzięły udział w Mszy św., a następnie w specjalnym nabożeństwie ku czci radości Matki Bożej – Koronce Franciszkańskiej. W homilii ks. Aleksander Radecki przypomniał między innymi słowa św. Jana Pawła II z jego pierwszej pielgrzymki do Polski sprzed 40 lat, a także słowa modlitwy: „Przyjdź Duchu Święty, napełnij serca Twoich wiernych i zapal w nich ogień Twojej miłości…”
Siostry zostały ugoszczone w należącym do parafii Kowalowie, a następnie wysłuchały konferencji o. Fabiana Kaltbacha.
Franciszkanin zaprosił do swoistej diagnozy własnego życia jako osoby konsekrowanej – także w kontekście niełatwej współczesnej rzeczywistości. Nie jest ona, jak zauważył, jednobarwna. – Nigdy dotąd nie spotkałem się, jako kapłan, zakonnik, z taką życzliwością, z tyloma przejawami sympatii jak obecnie, choćby na parkingu pod sklepem, w zaproszeniach na rodzinne uroczystości, serdecznych smsach – zauważył. Dodał, że można spotkać się wśród młodych z dowodami zupełnego zaniedbania wychowania religijnego w domu, a z drugiej strony nie brak młodzieży, która… świetnie zna Biblię – regularnie rozważa czytania mszalne ze swoimi bliskimi.
– Im mniej telewizji, tym więcej pokoju serca… Konsekracja to oddanie siebie Bogu, bycie z Nim, w Nim. Trudniej o to przed telewizorem – stwierdził. – Dużo łatwiej nosić habit niż być naprawdę osobą konsekrowaną – taką, której mistrzem, nauczycielem jest sam Jezus Chrystus. To jest kompatybilne z tym, co kiedyś powiedział ks. Szymik: „Łatwiej być religijnym niż wierzącym” – łatwiej spełniać praktyki niż naprawdę wierzyć.
Dysponujemy konkretnym narzędziem do diagnozy sytuacji panującej w naszym życiu. Chodzi o tekst z 5. rozdziału listu do Galatów, ukazujący owoce Ducha – takie jak miłość, radość, pokój, łagodność, dobroć, cierpliwość, panowanie nad sobą. – Musimy wciąż modlić się o dary Ducha – najpierw otrzymuje się dar, potem przynosi się owoce – podkreślił ojciec.
Przypomniał słowa Jezusa z Mt 26,50, wypowiedziane do Judasza w Ogrodzie Oliwnym: „Przyjacielu, po coś przyszedł?”. – Judasz tak się „zapuścił”, że ucałował Mistrza, by Go zdradzić – zauważył. Te słowa zadawane są przez przełożonego jednego z klasztorów trapistów ludziom zgłaszającym się do zakonu.
Niektórzy mówią, że przyszli, by mieć udział w Męce Pana. Czy tak byśmy umieli? Św. Rafka stwierdziła na przykład, że przyszła tylko po to, żeby cierpieć tak, jak Jezus. Niewielu chce akurat w tym Mu towarzyszyć. – Czy my szczerze, prawdziwie nazywamy Jezusa przyjacielem? Warto zadać sobie to pytanie: „Przyjacielu, po coś przyszedł?” Po co jestem w zakonie?
O. Fabian zachęcił też do rozważenia tekstu z Mt 16,13n: „Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?… A wy za kogo mnie uważacie?” Chodzi o szczerość. Kim jest On, kim ja… Św. Franciszek mówił: „Jesteś tylko tym, kim jesteś w oczach Bożych”.
– W naszej pobożności często za bardzo jesteśmy ścigaczami grzechów, a Jezus wciąż pyta, jak Piotra: „Czy mnie miłujesz?” – mówił o. Kaltbach. – Nigdy nie sprostasz temu o własnych siłach… Nie dasz rady sam. Jak ktoś jest dużym bohaterem, wtedy zwykle dużo trudniej mu się nawrócić. Nikt z nas nie da nikomu tego, czego nie ma. Miłości nie dam, jeśli nie mam. Podobnie z pokojem, łagodnością, radością. Pierwsze pole bitwy to moje własne sumienie, serce.