Komentarz do fragmentu Ewangelii z uroczystości Trójcy Przenajświętszej przygotował o. dr Oskar Maciaczyk OFM, duszpasterz akademicki z Wrocławia.
Skoro od Boga wszystko pochodzi i do Niego wszystko zmierza, cokolwiek robimy, robimy w Jego imię. Inaczej mówiąc, wszystko, cokolwiek robimy, dzieje się w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Znane, prawda? Przecież w to imię rozpoczynamy Mszę Świętą, modlitwę, nowy dzień, pracę, lekcję, podróż. Jest jeszcze wielu ludzi, którzy robią znak krzyża i wypowiadają słowa: "W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego" przy rozpoczynaniu wielu codziennych czynności.
Jeden Bóg jest Miłością. Miłość potrzebuje relacji. Ktoś kogoś kocha i ktoś jest kochany. Bóg kocha człowieka. Człowiek wyznaje miłość Bogu. Człowiek kocha człowieka. Skoro miłość potrzebuje relacji, to czy Bóg w ogóle kochał przed dziełem stworzenia? Bo przecież kogo miał kochać? Odpowiedź brzmi: Bóg jest Miłością, ponieważ w Bogu istnieją relacje. Są to bardzo miłosne relacje między osobami: Ojcem, Synem i Duchem Świętym. Można zatem powiedzieć, że jeżeli jako chrześcijanie rozpoczynamy wiele codziennych czynności w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, to rozpoczynamy właśnie w imię Miłości.
Trójca Święta z jednej strony jest dla nas bardzo daleka, a z drugiej strony jakże bliska. Przecież wszystkie nasze pragnienia i tęsknoty za szczęściem, pokojem, harmonią, prawdą są tak naprawdę pragnieniem Miłości, którą jest Bóg. Przychodzimy na Mszę św. i jednoczymy się w komunii z Bogiem, bo chcemy zaspokajać nasze pragnienia i tęsknoty. Słusznie zatem mówi się, że Msza św. jest przedsmakiem nieba. Codzienność chrześcijanina jest przedłużeniem liturgii, więc jeżeli zaczynamy wiele spraw w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, to decydujemy się na to, że wszystko cokolwiek robimy, dzieje się w imię Miłości. Trójca Święta staje się wtedy bliska, bo robiąc wszystko w imię Miłości, dotykamy niejako Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Najkrótszym rachunkiem sumienia jest pytanie: Czy kocham?