Okolice pl. Grunwaldzkiego, Ronda Reagana wkrótce wypełni dźwięk kanonów Taizé. Budynek dawnej stołówki Domu Studenckiego "Dwudziestolatka" będzie miejscem wytężonej pracy, ale także modlitwy - na którą już zaproszeni są wszyscy chętni.
Przygotowujemy grupę kilkunastu wolontariuszy z różnych krajów, dziewczyn i chłopaków, którzy przyjadą do Wrocławia na czas 4 miesięcy. Od 20 września, wraz z czterema braćmi i trzema siostrami zakonnymi, zamieszkają w stolicy Dolnego Śląska, by pracować przy organizacji Europejskiego Spotkania Młodych, które rozpocznie się w grudniu – mówi br. Wojciech ze Wspólnoty z Taizé, koordynujący przygotowania we Wrocławiu.
– W ich centrum będzie wspólna modlitwa, odbywająca się codziennie rano i wczesnym popołudniem – wyjaśnia. – Budynek przy pl. Grunwaldzkim będzie miejscem otwartym dla wszystkich wrocławian. Bliskość uczelni, akademików ułatwi pewnie dotarcie do nas młodym ludziom. Będzie można przyjść, spotkać się z nami, modlić się. Chętnie ugościmy wszystkich zainteresowanych spotkaniem, którzy chcieliby się włączyć, pomóc.
Brat Wojciech, z pochodzenia wrocławianin, pamięta dobrze ESM, które odbywało się we Wrocławiu w 1995 r. – Byłem zaangażowany w przygotowania w mojej rodzinnej salezjańskiej parafii, pw. Najświętszego Serca Jezusowego, przy moście Grunwaldzkim – blisko obecnego centrum przygotowań – wspomina. – Pamiętam, jak przed ESM wolontariusze zapraszali do włączenia się w pomoc w parafialnych ekipach. Odwiedzili też moje liceum. Przyjmowaliśmy wtedy też w naszej rodzinie uczestników. Nigdy bym wówczas nie pomyślał, że będę organizował w przyszłości ESM z tej drugiej strony.
Brat Wojtek, dziś współtworzący pielgrzymkę do swojego rodzinnego miasta, wspomina ESM w 1995 r. jako piękne doświadczenie. – Organizacja połączyła różne generacje w mojej parafii – mówi. – W dniu przyjazdu dzieci prowadziły pielgrzymów do mieszkań rodzin przyjmujących gości; młodzi ludzie organizowali ich przyjęcie, starsze osoby – także w bardzo podeszłym wieku – pomagały zorganizować Festiwal Narodów, przynosiły herbatę, panie piekły ciasta. Każdy znajdował swoje miejsce. Czuliśmy, że jest to doświadczenie Kościoła – w całym bogactwie różnorodności pokoleń, wrażliwości. Takie chwile warto przeżyć wspólnie.